
Czym jest dla mnie motywacja? Motywacja to energia. Jaka? Zawsze mówię, że motywację wyobrażam sobie jako falę na oceanie. Czuję, że nadpływa, ale niewiele o niej jeszcze wiem. Nie wiem ani jaka będzie wysoka, ani jaka długa. Nie wiem też, kiedy nadejdzie kolejna. Tylko ode mnie zależy, czy ją wykorzystam, czy będę żałować, że nawet nie spróbowałam, gdy już odpłynie. Dlatego zawsze mam pod ręką swoją deskę surfingową i jestem gotowa do działania.
Jeśli miałabym dać Ci moją najlepszą radę, którą dzielę się także z moimi Kursantami, przyszłymi Wedding Plannerami, to byłaby taka: zawsze wykorzystuj tę cenną energię, jaką jest motywacja. Gdy tylko czujesz, że fala nadpływa, rozejrzyj się dookoła, szybko podejmij decyzję, jak spożytkować tę energię, chwyć swoją deskę i spróbuj złapać falę. Nigdy nie wiesz, dokąd Cię zaprowadzi. Natomiast jeśli będziesz za długo zbierać się w sobie, ryzykujesz, że fala odpłynie, a z nią… Twoje marzenia.
Moje kilkunastoletnie doświadczenie biznesowe pokazuje, że najlepsze rzeczy udało mi się osiągnąć, gdy działałam na fali. O wiele lepsze, nawet gdy okazało się, że rzuciłam się na głęboką wodę, niż wtedy, gdy wszystko skrupulatnie zaplanowałam i zbadałam, ale fala już odpłynęła, a ja z perfekcyjnym planem czekałam na kolejną falę, która czasami w danym temacie nigdy już nie nadpłynęła.
Tak było na przykład z firmą ze ślubna poligrafią, którą 5 lat temu zakładałam ze wspólniczką. Zamiast działać, popełniać błędy i uczyć się na nich, chciałyśmy wszystko perfekcyjnie policzyć i zaplanować – i nie zrozum mnie źle, biznesplan czy w ogóle plan jest podstawą każdego działania, które ma zaprowadzić Cię do sukcesu, ale czasami warto rzucić się z deską na swoją falę i zrobić coś nie do końca doskonale, ale zrobić, niż przygotować się perfekcyjnie i nie zrobić nic, bo energia do działania odpłynęła.
Gdy nadpływa fala, a Ty jesteś jeszcze bardzo daleko od swoich marzeń, staraj się zrobić choć jeden, maleńki krok, który przybliży Cię do celu. Nie musi być ani milowy, ani kosztowny, ani poważny. Kochasz piec ciastka, marzysz o własnej kawiarni z pysznymi wypiekami, ale właśnie urodziłaś dziecko i nie masz żadnych funduszy na start? Nie siedź z założonymi rękami, zobacz, ile masz cudownych możliwości, aby zacząć działać w swoim wymarzonym kierunku.
Nie widzisz żadnych? Załóż kulinarny profil na Instagramie i rób zdjęcia swoim wypiekom, zamieszczaj je tam wraz z przepisami. Nie umiesz robić zdjęć? Nie masz odpowiedniego sprzętu? W internecie znajdziesz mnóstwo darmowych tutoriali na temat robienia zdjęć telefonem, a także świetnego oprogramowania z filtrami, które pomogą wyeksponować Twoje cuda. A może poznasz inne osoby pozytywnie zakręcone w tym samym temacie i kiedyś założycie tę wymarzoną kawiarnię razem? A zanim tam dojdziecie, będziecie piekły ciasta i torty na domowe przyjęcia dla przyjaciół, rodziny i ich znajomych?
Dlatego już tydzień po napisaniu posta o tym, że do spełniania marzeń także trzeba mieć odwagę, miałam zaplanowany miesięczny wyjazd za granicę z całą rodziną. Poczułam swoją motywację do poważnej zmiany w moim życiu, postanowiłam inaczej ulokować moje życiowe zasoby, takie jak czas i pieniądze, chwyciłam swoją deskę i wskoczyłam na swoją falę zmian.
Zgodnie z wprowadzaną do naszego życia filozofią work-life balance zdecydowałam się z mężem zaplanować kilka najbliższych lat naszego życia tak, aby co roku móc na miesiąc przeprowadzić się do innego zakątka na świecie, nie na typowe wakacje, ale tak, aby wmieszać się w lokalną społeczność i czerpać z jej historii, kultury i codziennych uroków – garściami.
Inspiracją był dla mnie mój wyjazd sprzed 14 lat na stypendium do Paryża, gdy miałam okazję zamieszkać z francuską rodziną w XVI dzielnicy Paryża, uczyć się i chłonąć życie od mojej osobistej Madame Chic. Wyjazd, który zmienił i w ogromnej mierze ukształtował mnie jako kobietę, mamę, żonę, panią domu i bizneswoman czy pracodawcę.
Paryż. Gdy wybierałam kierunek na pierwszy nasz wyjazd na 2018 rok, moje serce podpowiedziało mi naturalnie sprawdzone rozwiązanie – stary, dobry Paryż. Miasto w którym znam każdą dzielnicę, gdyż jeżdżąc codziennie do szkoły z jednego końca Paryża na drugi, codziennie wybierałam inną drogę, w ogromnej części pokonując ją pieszo, by chłonąć Paryż wszystkimi moimi zmysłami. Paryż, pomimo napiętej dziś sytuacji politycznej, kojarzy mi się z bezpieczeństwem, jest jak stary przyjaciel, przy którym czujesz się najlepiej. Wiedziałam, że dla nas z dwójką Dzieci Paryż będzie rozwiązaniem najłatwiejszym do zrealizowania. Szukając dla nas mieszkania w Paryżu, z łatwością byłam w stanie ocenić klasę i bezpieczeństwo dzielnicy, odległość od stacji metra i paryskich atrakcji, przypominałam sobie te wszystkie przepiękne zakątki i wspomnienia i wtedy doszłam do wniosku, że… przepraszam, ale to już było. Paryż, który zajmuje ogromną część mojego serca, jest dla mnie dziś idealną lokalizacją na długi weekend czy nawet tydzień, ale przeprowadzka tam na miesiąc byłaby dla mnie krokiem wstecz, a na pewno nie spełnieniem założenia mojego projektu, eksplorowania i poznawania tego, co dla mnie obce i nauki życia. Dlatego zdecydowaliśmy się wynająć mieszkanie…
…w Rzymie. W wiecznym mieście, zwanym także stolicą świata, chrześcijaństwa i mody.
Jadę tam z całą rodziną: z Wojtkiem i z dziećmi. Chłopcy będą mieli wtedy – Mikołaj 3,5 roku, a Maksiu 9 miesięcy. Dodatkowo zabierzemy ze sobą naszą pracę, doceniamy to, że na tym etapie zostawiamy w naszej firmie osoby, które świetnie poradzą sobie z naszą nieobecnością, natomiast chcemy zaoferować zarówno im, jak i naszym Klientom możliwość kontaktu z nami i wsparcie w trudniejszych sytuacjach.
Co będziemy robić? Żyć. Będziemy urlopować się i pracować na zmianę.
Nasz wyjazd podzieliliśmy na 4 części: 1 tydzień – wakacje, 2 tydzień – praca, 3 tydzień – wakacje, 4 tydzień – praca.
Oczywiście praca będzie w ograniczonym wymiarze, gdyż dziećmi będziemy opiekować się na zmianę. To będzie niesamowite przedsięwzięcie logistyczne i duże wyzwanie dla nas jako przedsiębiorców i rodziców, a także małżonków, lubimy jednak wyzwania i z przyjemnością się ich podejmiemy.
Kiedy? Z uwagi na to, że w Rzymie panuje klimat subtropikalny, o charakterze śródziemnomorskim, zdecydowałam się na wyjazd w drugiej połowie kwietnia, aby zostać do drugiej połowy maja, gdy średnia wysokość temperatur wynosi około 20-24’C. Idealnie na codzienne życie z dwójką dzieci.
Gdzie? Zamieszkamy w samym centrum Rzymu, 600 m od najsłynniejszego rzymskiego targu na Placu Campo de’ Fiori, gdzie Rzymianie robią zakupy od ponad 150 lat! Gdzie pełno stoisk z dojrzałymi owocami, warzywami czy rybami, a także zbożami, kwiatami czy gotowymi sałatkami, nad prawdziwą włoską kawiarnią, obok bio pizzerii, na trzecim piętrze uroczej, włoskiej kamienicy, położonej przy wąskiej, klimatycznej uliczce. 500 m od Placu Navona, 15 minut pieszo od Watykanu, 20 minut pieszo od schodów hiszpańskich i najpiękniejszej rzymskiej fontanny di Trevi, która do dziś jest zasilana woda doprowadzoną akweduktem zbudowanym w 19 r. p.n.e.
Logistyka? Do Rzymu chcieliśmy jechać samochodem, ostatecznie zdecydowaliśmy się na samolot. W kolejnych postach będę chciała zaprosić Was do naszych przygotowań, pokażę Wam, jak ogarnąć taką rodzinną podróż samolotem, pokazać, co można zabrać dla dzieci na pokład samolotu w różnych liniach lotniczych, jak zorganizować transfery z lotniska dla 4-osobowej rodziny z bagażami, powiem Wam, jakie błędy popełniłam przy rezerwacji biletów, na co zwrócić uwagę, wybierając ubezpieczenie, a z jakiego nie warto korzystać, a także jak wynająć mieszkanie tak daleko. Pokażę Wam, jak organizuję się z gotowaniem, pracą i opieką nad dziećmi w obcym kraju i mieście, opowiem o paszportach i dowodach osobistych dla najmłodszych oraz jak przygotować się do samego podróżowania i zwiedzania z dwójką tak małych dzieci.
To wszystko dzieje się u nas od miesiąca, a jeśli śledzicie mnie na Instargamie, wiecie, że niecały miesiąc temu spotkało nas nieszczęście i w dużej części zalało nam dom. Nasze plany i przygotowania zostały całkiem pokrzyżowane, tym bardziej każdy dzień pokazuje mi, jakim poważnym przedsięwzięciem jest ten wyjazd. Jestem jednak bardziej podekscytowana niż przestraszona, każdą wolną chwilę czytam przewodniki po Rzymie i już nawiązuję znajomości z Polakami tam mieszkającymi, a jadąc samochodem, uczę się włoskiego.
Jeśli macie w tym miejscu dla nas jakieś rady albo pytania, zapraszam do rozmowy w komentarzach. Byłaś już w Rzymie? A może w innej części Włoch? Co koniecznie powinniśmy zobaczyć?
Addio!
PS Jeśli chcesz być ze mną na bieżąco, najświeższe informacje znajdziesz zawsze na Instagramie i Facebooku.
Artykuł Wynajęłam mieszkanie! 2000 km od domu pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.