![sposób na płaczące dziecko]()
Mam 30 lat (sic! jak to możliwe?) i nie wstydzę się tego, że czasami płaczę. Czasami jak jestem smutna, czasami jak jestem zawiedziona, zawsze, gdy ktoś kogo kocham odchodzi, czasami ze złości, a czasami tak po prostu, „bo mi się przelało”. Absolutnie za każdym razem gdy zdarza mi się płakać pomaga mi obecność drugiego człowieka. Im bliższego memu sercu tym lepiej. Czasami przytulenie, czasami złapanie za rękę, a najczęściej zwyczajne bycie obok działa jak najlepsze lekarstwo. Nawet jeśli nie uleczy problemu, pomoże. Po prostu.
Dlatego jeśli moje Dziecko płacze, nie wyobrażam sobie udawać, że Go nie słyszę. Nie wyobrażam sobie kazać Mu czekać 3, 5 czy 7 minut na moją reakcję (choć wiele książek o dzieciach podaje to jako sprawdzoną receptę). Nie wyobrażam sobie kazać Mu się wypłakać.
Zdrowe dzieci nie płaczą bez powodu
„Z antropologicznego punktu widzenia krzyk małego dziecka służy do zasygnalizowania dorosłemu jakiejś potrzeby (głód, zimno, gorąco itd.) lub dyskomfortu (wrażenie opuszczenia, strach itd.).”
Dzieci nie odczuwają „potrzeby” płaczu. Nie płaczą więc po to, aby Cię wykorzystać, ani po to, aby Tobą manipulować. Płacz u dziecka nie powoduje wzmocnienia płuc. Dzieci nie mają potrzeby „wypłakania się”.*
Dlaczego niemowlęta płaczą?
Bo są głodne, bo mają brudną pieluszkę, bo coś je boli, bo są zmęczone, bo jest im za ciepło, bo jest im za zimno, bo się nudzą, bo muszą rozładować napięcie po pełnym emocji dniu, bo potrzebują Twojej bliskości…
Zrozumienie tego pomogło nam przetrwać trudne momenty. Przygotowaliśmy sobie więc z Wojtkiem w punktach najważniejsze potrzeby każdego dziecka i nauczyliśmy się ich na pamięć, aby w sytuacjach płaczu, którego nie rozumieliśmy odhaczać po kolei wszystkie punkty na liście zadając sobie pytania: kiedy jadł? czy ma suchą pieluszkę? ile spał? czy nie jest mu za ciepło? czy nie jest mu za zimno? czy jest mu wygodnie?…
Często wystarczyło zaspokoić jedną z powyższych potrzeb, ale równie często trzeba było szukać dalej. Nosić, tulić, bujać, śpiewać… w najtrudniejszych chwilach pomagała mi myśl, że żaden płacz nie trwa wiecznie, że choć nie znam jego przyczyny, nie zostawię Dziecka samego, nie pozwolę mu się wypłakać, tym bardziej w samotności… tak jak ja nie chciałabym rozpaczać w wiecznej samotności. A małe dzieci nie mają poczucia czasu! Dla nich to co teraz trwa wiecznie.
Pierwszy raz sięgnęłam po chustę – zawsze miałam w planie spróbować chustonoszenia, a płaczliwe dni to był idealny moment. Nasze wybawienie. Zamotani, przytuleni, odczuwaliśmy ulgę oboje. Nie trzeba było zwykle więcej niż kilku minut aby Mikołaj się uspokoił i… zasnął. Motaliśmy oboje, Wojtek i ja. Gdy Mikołaj podrósł i zaczęliśmy korzystać z miękkiego azjatyckiego nosidełka mei-tai, motała także Babcia. Cudowny widok, jak osoba starszej daty (przepraszam Mamo) wierzy w Twoją intuicję, rezygnuje ze swoich przyzwyczajeń, przełamuje się i próbuje nowego, dla dobra Twojego Dziecka.
Bliskość w każdej sytuacji, pewność, że żaden płacz nie pozostanie bez odpowiedzi dała nam cudowne owoce, na które musieliśmy czekać wiele miesięcy. Nasz Mikołaj jest bardzo uśmiechnięty, jest szczęśliwy, pełny zaufania, bardzo samodzielny. Nie jest rozpieszczony, wiecznie wiszący na rodzicach jak wiele osób nam wróżyło. Nie płacze bez powodu. Uwielbia gości, towarzystwo i nowe osoby, inne dzieci. Słowa „noś noś, a będziesz pół życia nosiła…” na szczęście się nie sprawdziły. Nosidło dalej pomaga nam czasami rozładować emocje po całym dniu, noszę wtedy Mikołaja po pokoju, a on zwykle już po kilku minutach zasypia lub sam daje mi znać, że już się „naprzytulał” oraz że jest gotowy iść do swojego łóżeczka, gdzie sam zasypia. Nie sprawdziły się proroctwa, że jak będę tak biegała na każde Jego zapłakanie, Dziecko będzie mnie wykorzystywać i mną manipulować. Mikołaj choć za kilka dni kończy dopiero roczek, od kilku miesięcy potrafi świetnie sam się sobą zająć, w większości sam zasypia i na pewno nie wymusza niczego płaczem. Choć czasami płacze, także jak go odłożę do łóżeczka to wiem, że mówi mi w ten sposób o swojej potrzebie. Wtedy go przytulam, albo głaszczę po pleckach, daję pić. Zawsze pomaga bo zawsze w końcu trafiam i zaspokajam jego potrzebę.
Zdaję sobie sprawę, że nie tylko sposób opieki nad Maluszkiem, ale też jego naturalne, osobnicze usposobienie ma wpływ na jego osobowość. Jestem jednak pewna, że każde Dziecko rozwinie w sobie wszystko co ma najlepsze, jeśli będzie otoczone bliskością.
Czuję, że dzięki temu, że od urodzenia odpowiadaliśmy na każdy płacz Mikołaja, On wie, że może nam ufać, że jak płacze zawsze przy nim będziemy, na wiele sposobów. Nie musi więc niczego wymuszać płaczem.
Za nami trudne pierwsze miesiące, szczególnie pierwszych 5 miesięcy. Silna nietolerancja pokarmowa, alergia, wieczne bóle brzuszka, 2 tygodniowy pobyt w szpitalu i inne problemy. Było dużo płaczu. Mikołaja i mojego. Po 24 godziny na dobę jako Rodzice byliśmy do Jego dyspozycji. Zmęczeni, niewyspani, ale zawsze gotowi ukoić każdy płacz. Nie za chwilę, nie za 3, 5 czy 7 minut, od razu. Płaczu było tyle, że zdarzało się, że przychodziły mi do głowy słowa, które wiele razy w życiu słyszałam:
- „niech się wypłacze”
- „płacze, bo ma taki kaprys”
- „płacze bo lubi”
- „płacze, bo tego widocznie potrzebuje”
- „nie leć od razu do niego, niech popłacze”
- „im więcej dziecko będzie płakało w dzieciństwie na Ciebie, tym Ty będziesz w życiu mniej płakała na dziecko”
- „daj mu zawsze płakać przez 5 minut zanim przyjdziesz, a z czasem będzie płakać coraz mniej”.
Wtedy jednak zwykle sięgałam do książki Claude Didierjean-Jouveau „Nie płacz, maleństwo„. W trudnych momentach czytałam ją niemal na okrągło i zawsze odnajdywałam w sobie siłę. Uważam, że powinni je rozdawać w szpitalu każdej świeżo upieczonej Mamie. To z niej pochodzą cytaty w tym tekście oraz na jej podstawie napisałam akapity oznaczone (*).
Co się bowiem dzieje z dzieckiem, na którego płacz rodzic nie reaguje? Siedzi obok i nic? Dziecko nie wie i nie rozumie, że on odlicza sobie jakieś minuty. Takie Dziecko uczy się, że jego wołanie pozostaje bez odpowiedzi. Traci zaufanie do Rodzica, przez co może stać się bardziej zaborcze, bardziej płaczliwe. Konsekwencji długofalowych może być znacznie więcej.
„Czego uczymy dziecko, nie reagując na jego płacz? Uczymy je, żeby się po prostu „zamknęło”. Uczymy je poddawać się. Uczymy je nie ufac dorosłemu w kwestii zaspokajania jego potrzeb. Uczymy je, ogólnie, nie ufać innym.”
„Krzyk to język”. To dzięki niemu Dziecko przyciąga uwagę rodzica, daje mu do zrozumienia, że coś jest nie tak, że czegoś potrzebuje. Rodzic jest natomiast „zaprogramowany”, żeby na krzyk Dziecka odpowiadać. Skąd o tym wiadomo? Krzyk dziecka wywołuje u dorosłego podwyższone ciśnienie, wzmaga potliwość, powoduje szybsze bicie serca czy napięcie mięśni. Rodzic naturalnie pragnie w takim momencie rozwiązać problem dziecka.*
Tak stworzyła nas natura. Wsłuchujmy się w nią, słuchajmy naszego instynktu, odłóżmy na bok wszystkie „mądre rady” i żyjmy w zgodzie ze swoim dzieckiem. To mój sprawdzony przepis na szczęście i miłość.
A jakie są Wasze sposoby na płaczącego Maluszka?
Artykuł Mój sposób na płaczące dziecko pochodzi z serwisu Blog lifestylowy, parentingowy i wnętrzarski czyli rodzina, dziecko i dom.