Quantcast
Channel: Agnieszka, Autor o AgnieszkaKudela.pl
Viewing all 269 articles
Browse latest View live

Jak w kwadrans udekorować dom na Wielkanoc?

$
0
0
wstążki dekoracje wielkanoc

Powodów, dla których nie posiadacie zbyt wielu wielkanocnych dekoracji może być bardzo wiele – mieszkacie na wynajętym, nie macie gdzie przechowywać sezonowych drobiazgów, albo zwyczajnie dopiero kompletujecie świąteczne zestawy. Dlatego dziś pokażę Wam jak w kwadrans wprowadzić w domu wielkanocny, wiosenny klimat, nie wydając przy tym prawie nic. W sam raz dla zabieganej Ciebie.
Po pierwsze wstążki to absolutnie cudowny wynalazek – za zestaw wstążek w wiosennych kolorach zapłaciłam niecałe 10 zł, małą cena, wielki kolor i duży efekt, dzięki nim każdy zwykły szklany wazon czy świecznik, który na co dzień zdobi nasz salon zyskał świąteczny look.


blog wnętrzarski dekoracje wielkanoc

świecznik dekoracje wstążki blog
wstążki dekoracje wielkanoc

 

Po drugie żywe kwiaty – kwiaty zawsze dodają świątecznej atmosfery, a żonkile i tulipany chyba wszystkim kojarzą się z Wielkanocą? Kupiłam je na straganie pod Biedronką, dzięki czemu za sztukę zapłaciłam mniej niż 1 zł.

dekoracje wielkanocne blog
dekoracje wielkanocne blog
wielkanocne pisanki blog parentingowy
dekoracje wielkanoc blog wnętrzarski tulipany
dekoracje wielkanocne blog wnętrzarski
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3076
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3078

 

Po trzecie girlanda – przy całym przedsięwzięciu ten projekt wydaje się być bardzo ambitnym i sprawi, że kwadrans na dekoracje lekko się przedłuży. Ale wystarczy wieczorem znaleźć w sieci taki projekt DIY, wydrukować, wyciąć, zawiesić na wstążce i świąteczny klimat murowany.

blog wnętrza banner wielkanoc diy do druku

 

Taki świąteczny nastrój panował u nas w zeszłym roku, to była nasza pierwsza Wielkanoc z Mikołajem.

SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3093

SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3206-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3147-

SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3209-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3149-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3157-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3210-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3184-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3193-
SpodKocyka-Wielkanoc-2015-3196-

A ja właśnie szykuję dom na kolejne święta. Te będą szczególnie wyjątkowe, gdyż zjedzie się do nas kilkadziesiąt osób, a to wszystko po to, aby towarzyszyć w przyjęciu przez Mikołaja Chrztu Świętego.

A jak Wasze domki? Gotowe na świąteczny czas?

PS Jeśli podoba Ci się u mnie – bądź na bieżąco i koniecznie zaobserwuj mnie na Facebook’u oraz Instagramie

Artykuł Jak w kwadrans udekorować dom na Wielkanoc? pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.


Elegancka, wiosenna stylizacja dla chłopca

$
0
0
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (8)-

Jeśli garnitur dla małego chłopca nie wydaje Ci się idealnym rozwiązaniem na eleganckie okazje, koniecznie zapoznaj się z naszą propozycją na odświętny strój dla chłopca.Tworząc świąteczną stylizację zależało mi na wybraniu ubranek, które sprawdzą się także na co dzień, dlatego postawiłam na uniwersalny płaszczyk typu trencz, koszulę-body, w której można podwinąć rękawki i przypiąć na guziczki, dzięki czemu posłuży nam także w cieplejsze dni i na mniej oficjalne okazje, spodnie w kratkę na oldschoolowych szelkach, które dopełniają całości oraz tenisówki, które przełamują elegancki szyk i tworzą fajny, nieco bardziej sportowy look.

SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (1)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (2)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (3)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (4)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (5)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (6-)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (8)-
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (8)--
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (9)
SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (11)

SpodKocyka-elegancka-stylizacja-chlopiec-2015-03 (10)

 

Elegancka stylizacja dla chłopca:

płaszczyk / trencz – ZARA Baby
koszula – ZARA Baby
mucha dla chłopca i dla taty – Abrakadabra
spodnie – H&M
buty – ZARA Baby
skarpetki – KappAhl

Jak Wam się podoba nasza propozycja świątecznego stroju dla małego chłopca? Macie już pomysł na strój dla Waszych Dzieci, no i przede wszystkim dla siebie? Osobiście planuję jeszcze jakieś zakupy 😉

Ah i koniecznie podzielcie się z nami w komentarzach swoimi ulubionymi sklepami z ubrankami dla dzieci, a najlepiej zdjęciami Waszych Maluchów – bo w komentarzach można dodawać zdjęcia!

PS Jeśli podoba Ci się u mnie – bądź na bieżąco i koniecznie zaobserwuj mnie na Facebook’u oraz Instagramie

Artykuł Elegancka, wiosenna stylizacja dla chłopca pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Jak wydając niewiele zyskać wiele?

$
0
0
używane ubranka dla dzieci

Czy wiesz, że mając niski budżet wcale nie musisz rezygnować z rzeczy dobrej jakości? Podpowiem Ci jak to zrobić.

Nie da się ukryć – cała wyprawka to ogromny koszt, jeśli dodamy do siebie ceny ubranek, akcesoriów do kąpieli, wyposażenia pokoiku czy wózka. Później jest lżej, ale dziecko cały czas rośnie, tak samo jego potrzeby. Dziś podpowiem Ci jak umiejętnie ograniczyć koszty.

1. Na początek im mniej tym lepiej

Szczególnie na początek, gdy jeszcze nie wiesz jakie rzeczy Wam się sprawdzą nie rób zakupów na zapas i nie wykupuj całej rozmiarówki. 30 tetrowych pieluch również nie, na początek 10 wystarczy, a być może nigdy nie dokupisz więcej. Ubranka kup jedynie w rozmiarze 56/62 i 62/60, a te, które Ci się sprawdzą dokupisz później, wiele także na pewno dostaniesz w prezencie od pierwszych gości. Nie martw się, że nie będziesz miała czasu pójść do sklepu – gwarantuję, że z przyjemnością go znajdziesz, a na każdych zwykłych zakupach nie będziesz mogła odejść od wieszaków z ubraniami dla najmłodszych. Zawsze możesz zamówić ubranka, które Ci się sprawdziły on-line.

2. Później wykorzystuj korzyść skali

Rób zakupy rzadziej, ale w większych ilościach. Sklepy internetowe nagrodzą Cię darmową wysyłką, a niejednokrotnie także rabatem. Zapisz się na newslettery, dzięki czemu pierwsza dowiesz się o promocjach i kupisz jeszcze taniej. Kupuj w wielopakach, ale zawsze sprawdzaj, czy to prawdziwa promocja wyliczając cenę jednostkową. A gdy widzisz pieluchy w super cenie zrób zapas. Pamiętaj, ta reguła tyczy się tylko produktów o długim terminie przydatności, w przeciwnym wypadku możesz stracić zamiast zyskać.

3. Nie daj się złapać na reklamę i kreowanie potrzeb

Żel do kąpieli, szampon do włosów, krem, puder, oliwka, mokre chusteczki  – wielu producentów będzie Cię zapewniać, że Twoje dziecko potrzebuje tego wszystkiego, najlepiej na raz, a im drożej tym lepiej – przecież na zdrowiu dziecka nie można oszczędzać. Z większości produktów na tej liście możesz zrezygnować, o czym pisałam tutaj.

4. Pamiętaj, taniej nie musi oznaczać gorszej jakości

Nie raz mi i moim koleżankom zdarzyło się próbować oszczędzić kupując dla dziecka gorszy produkt, taki z niższej lub bardzo niskiej półki, a efekt był zazwyczaj taki, że niezadowolone z zakupu musiałyśmy kupić ten produkt raz jeszcze, przez co płaciłyśmy podwójnie. Okazywało się, że tańsze body ma plastikowe napy, które bardzo łatwo uszkodzić w prasowaniu, a nawet jeśli napy były w porządku to ich dekolty szybko się rozciągały i sięgały do pasa, pajacyki szybko stawały się szersze niż dłuższe, sweterki z resztą również, a wszystko często było po prostu krzywo uszyte. Kurtka przemakała, a dziecięce buciki farbowały, niszcząc inne części garderoby. To samo tyczyło się bardzo tanich wózków, które szybko skrzypiały, łamały się czy wycierały, albo po prostu były niewygodne dla rodzica i dla dziecka. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich tanich produktów, ale z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że większości.

Dlatego redukując wydatki zamiast rezygnować z wysokiej jakości produktów sięgnij po te z drugiej ręki.

Wózka poszukaj w lokalnych ogłoszeniach, jest ogromna szansa, że znajdziesz wysokiej jakości wózek, jeszcze na gwarancji i to za pół ceny. Dlaczego lokalnie? Będziesz mogła odwiedzić rodzinę, od której kupisz wózek, zobaczyć jak żyją, jak dbają o dom i o dziecko, a to na pewno ma duże znaczenie. I oczywiście wózek zobaczyć! Sama sprzedaję w ten sposób rzeczy po Synku – wózek czy fotelik samochodowy, a także drobiazgi jak laktator czy sterylizator do butelek rozchodzą się jak ciepłe bułeczki, z paragonami, dowodami zakupu i gwarancjami.

Wózek to zakup jednorazowy, więc można za nim pojeździć, ale jeśli chodzi o ubranka rzecz jest trudniejsza, gdyż niemal niemożliwym byłoby jeżdżenie po całej okolicy w poszukiwaniu odpowiednich ciuszków, a kupowanie po jednej sztuce na serwisach aukcyjnych nie zawsze jest opłacalne i do tego ryzykowne jeśli chodzi o jakość. Wie o tym chyba każdy, kto już próbował, że to co na zdjęciu nie zawsze jest takie na żywo (co nie znaczy, że nigdy, ale niejednokrotnie zdarzyło mi się wyrzucić świeżo zakupioną, używaną rzecz prosto do kosza). Tutaj z pomocą przyjdą nam renomowane internetowe sklepy z ubrankami używanymi. Mają one taką przewagę, że za sprzedawanymi tam ubrankami stoi wypracowana marka i stali zadowoleni Klienci, a także profile społecznościowe i zamieszczane na nich opinie Klientów.

Jednym z takich sklepów, które miałam okazję przetestować są KartyMody.pl – mogłam wybrać sobie ze sklepu co chcę, a moim założeniem było nie wydać za zakupy więcej niż 50 zł i stworzyć z tego dwie trzyczęściowe stylizacje na wiosnę. Oto one:

używane ubranka dla dzieci

używane ubranka dla dzieci

 

Cena tych wszystkich ubranek to 53 zł + 9 zł wysyłka.

Wszystkim nowym Klientom przysługuje rabat -10% na pierwsze zamówienie. Dodatkowo każde zamówienie o wartości powyżej 90 zł wysyłane jest zupełnie za darmo.

Wszystkie ubranka, które otrzymałam były uprane wyprasowane, spakowane w osobne, sztywne folie. Muszę powiedzieć, że ku mojemu zaskoczeniu jakością nie odbiegały od ubranek, które kupuję ze sklepowych wieszaków, a wśród nich znalazły się takie uznane marki jak Next, George czy Mothercare. A to wszystko za około 1/3 ceny sklepowej.

A jakie są Wasze sprawdzone sposoby na oszczędności?

Artykuł Jak wydając niewiele zyskać wiele? pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Szczęśliwa 7 po raz trzeci

$
0
0
blog motywacja wdzięczność

Ciekawe czy ktoś z Was pamięta jeszcze tę serię postów na blogu?

Postanowiłam, że najwyższy czas do niej wrócić, w końcu praktykowanie dostrzegania dobra jest takie ważne w życiu każdej osoby. W tej serii znajdziecie mix rzeczy, zdjęć i wspomnień, które w ostatnim czasie sprawiły mi mega radochę. Różnorodność będzie ogromna. Od tych całkiem drobnych, do całkiem sporych…

1. Kurs na Konsultanta Ślubnego

szkolenie konsultant ślubny

Czuję się więcej niż zaszczycona, że organizuję Kursy na Konsultanta Ślubnego, na których mogę poznawać fantastycznych ludzi, których łączy ze mną wspólna pasja i zainteresowania. Za mną dwie edycje i do końca roku mam już zaplanowane terminy na kolejne. Ale to wszystko nie stałoby się, gdybym nie zebrała się na odwagę, nie spisała i nie zaczęła realizować mojej listy marzeń.

2. Franczyza Konsultanta Ślubnego

konsultant ślubny franczyza

To kolejne marzenie na mojej liście, które odkładałam z roku na rok. W końcu dokładnie 5 miesięcy temu napisałam w tym poście o tym, że zaczynam tworzyć sieć franczyzową. Do tej pory otworzyłam już dwa oddziały oraz prowadzę rozmowy w sprawie kolejnych, więc nie może być piękniej. Nasza dream team pięknie się rozrasta, a ja mam kolejną okazję, aby jutro odwiedzić piękny Kraków i nowe biuro Wytwórni Ślubów w samym centrum Starego Miasta.

3. Prezent niespodzianka

blog lifestylowy pomysł na prezent

Uwielbiam dostawać prezenty, a klasyczna, ponadczasową biżuteria jest na szczycie mojej listy… Te kolczyki z onyksem idealnie wpisują się w mój gust i miłość do czarno-białych dodatków. Uwielbiam, jak mąż mnie rozpieszcza…

4. Chrzciny

blog parentingowy chrzciny

Ten wielki dzień w życiu naszym i naszego Dziecka za nami. Mamy słuszne poczucie zrobienia czegoś bardzo ważnego i radość przepełnia nasze serca.

5. Wiosna

blog wnętrzarski wiosna

Wiosna za oknem, wiosna w domu i wiosna w sercu. Coraz dłuższe dni i coraz więcej słońca sprawiają, że z dnia na dzień czuję się coraz szczęśliwsza. Tak po prostu.

6. Planowanie ogródka

blog wnętrzarski ogród

Nasz ogródek ma „całe” 36 m2, ale nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę na otwarcie sezonu leżakowania! W zeszłym roku powitałam go z nogą w gipsie i czułam, jakby lata w ogóle nie było, dlatego w tym planuję coś zupełnie innego. Miejsce do wypoczynku, miejsce do zabawy, żywe kwiaty, bose stopy biegające się po równo skoszonej trawie (no z tym bieganiem może trochę przesadziłam) i dużo śmiechu. Do tej pory mamy samą trawę, ale najwyższy czas to zmienić! Na samą myśl serce mi się raduje i w weekendy marzę o wycieczce do marketu budowlanego.

7. Bujane krzesło

fotel bujany blog wnętrzarski

Marzenie dla moich zmęczonych pleców. Czasami jak Mikusia męczy katar najlepiej zasypia mu się jak go kołyszę w ramionach i śpiewam ulubioną kołysankę. To bujane krzesło to mój najlepszy zakup ostatnich miesięcy!

Jak Wam się podoba mój COME BACK do lekkich, lifestylowych postów? Ale przede wszystkim podzielcie się ze mną tym jaka jest Wasz szczęśliwa trójka, piątka czy siódemka?

Artykuł Szczęśliwa 7 po raz trzeci pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Wiosenna wish-list

$
0
0
wiosna blog parentingowy

Nie wiem czy to wiosna tak na mnie wpływa, pozytywni ludzie czy kosmos, ale uśmiecham się niemal od rana do nocy. Planuję, marzę, wymyślam, działam. Mikuś właśnie zasnął, a ja układam w głowie wiosenną listę widzimisiów, czyli tego, na co miałabym ochotę. Bardzo lubię tak systematyzować swoje marzenia, więc oto one.

blog thermomix ekspres do kawy

Dla mnie

Zegarek – marzy mi się klasyczny, srebrny zegarek. Nic delikatnego, wręcz przeciwnie, konkretny, nieco męski, na bransolecie. Idealny do moich prostych stylizacji.

Lakier – idealny na wiosnę, kolejny pastelowy do mojej kolekcji.

Style – Książka Lauren Conrad. Nie spodziewam się, że ta pozycja zrewolucjonizuje moje życie, myślę, że mówi o rzeczach, które w większości już wiem, ale czuję, że jest piękna i chętnie będę do niej wracać, przypominając sobie jak tworzyć własny styl.

Do domu

Złote plakaty – uwielbiam łączyć we wnętrzach różne kolory metali, uwielbiam typografię i proste geometryczne wzory, z przyjemnością wymienię moje plakaty w salonie.

Dla zdrowia

Thermomix – wiem, że dzięki takiemu urządzeniu będę mogła serwować swojej rodzinie jeszcze zdrowsze i świeższe posiłki – utrzeć świeży majonez czy chrzan, szybciutko zrobić ciasto na pełnoziarniste naleśniki czy pyszne i pożywne smoothie dla całej rodziny.

Kubek ze słomką – przyznaję się – jestem na bakier z piciem wody, z takiego pięknego kubka na pewno piłabym ją chętniej.

Do biura

Ciśnieniowy ekspres do kawy – tak, do pełni biurowego szczęścia z pewnością brakuje mi ciśnieniowego ekspresu z prawdziwego zdarzenia. Uwielbiam smak świeżo mielonej kawy.

Dla dziecka

Stolik i krzesełka – do samodzielnego rysowania i tworzenia, układania wieży z klocków oraz innych zabaw. Najwyższy czas rozejrzeć się za stolikiem i krzesełkami do pokoju naszego 1,5 rocznego Synka.

Do ogrodu

Koksownik – noce w Polsce są dość zimne, nawet latem. Ognisko zajmuje sporo miejsca, stąd wymarzyłam sobie takie cudo, poznajecie? Koksownik, aby jak najwięcej czasu spędzać na dworze.

Dla niego

Przyczepka do roweru – Wojtek uwielbia jeździć na rowerze – ja z resztą też – dlatego chciałby móc czasami zabierać Mikiego ze sobą, a wtedy ja także będe mogła zabrać się z nimi na rowerową wycieczkę. Sami jeszcze nie wiemy, czy przyczepka jest najlepszym rozwiązaniem na jazdę rowerową z dzieckiem, macie jakieś doświadczenia w tym temacie?

Uwielbiam także czytać i odkrywać Wasze wish-listy, dlatego koniecznie mi napiszcie, co znajduje się na Waszej. I spełnienia marzeń Wam życzę!

 

W kolażu wykorzystałam zdjęcia:

Zegarek – TOUS | Lakier – CND Shellac | Słoik- Kitchen Craft | Robot kuchenny – THERMOMIX |  Książka – Style Lauren Conrad | Plakat ananas – ZłotePlakaty | Ekspres do kawy – Saeco HD8760/01 | Przyczepka – Croozer Kid 1 Plus | Koksownik – IKEA | Stolik i krzesełko – Kids Concept

PS Jeśli podoba Ci się u mnie – bądź na bieżąco i koniecznie zaobserwuj mnie na Facebook’u oraz Instagramie

Artykuł Wiosenna wish-list pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

W pułapce perfekcjonizmu

$
0
0
blog lifestylowy motywacja perfekcjonizm

Niezwykle łatwo jest wpaść w pułapkę perfekcjonizmu i stracić w życiu balans pomiędzy rodziną, domem, a pracą. Jak sobie z tym poradzić?

Własną firmę założyłam w wieku 22 lat – wygrałam wtedy konkurs na najlepszy Biznes Plan i założyłam Portal PobieramySię. Mieszkałam jeszcze wtedy w rodzinnym domu, dziennie studiowałam, a wieczorami i w weekendy dorabiałam jako barmanka. W pierwszej kolejności zrezygnowałam pracy w restauracji i swój czas dzieliłam pomiędzy studia, kurs języka angielskiego, nową firmę, chłopaka, przyjaciół i rodzinę. Żyć nie umierać. Nie miałam innych zobowiązań – nie musiałam prowadzić domu, ani opiekować się dzieckiem, nie byłam odpowiedzialna za nikogo za wyłączeniem samej siebie. Zarwane noce, praca i nauka do rana to była moja specjalność, tym bardziej, że ambicja kazała mi wykorzystać dodatkowo potencjał uczelni i zwiększyć swoje „zarobki” dzięki nauce, a to za pomocą stypendium naukowego. To chyba wtedy najintensywniej zaczęłam rozwijać w sobie swój perfekcjonizm. Wyjazd na pół roku do Paryża i praca jako au pair w prawdziwej, paryskiej rodzinie niczym z książki „Madame Chic” tylko mnie w tym umocniła.

Po latach stwierdzam, że łatwo jest być perfekcjonistą, jeśli konsekwencje tego ponosisz tylko Ty. Zarwane noce, podkrążone oczy, stres wydają się być nieodłącznym elementem życia młodego człowieka. Problem zaczyna się, gdy pojawiają się w naszym życiu osoby, za które jesteśmy odpowiedzialni: partner, mąż, dziecko, a może rodzic, którego chcemy lub musimy wspierać. Wtedy nasz perfekcjonizm zaczyna nas ograniczać.

Zwykle szybko okazuje się, że dłużej tak się nie da. Że jeśli chcemy wykonywać wszystko to co do tej pory i to na takim samym poziomie jak do tej pory, prędzej czy później jakąś strefę naszego życia po prostu zawalamy. Doba się nie rozciągnie, a sił nam zwykle nie przybywa.

Jakie są więc rozwiązania?

1. Rezygnacja z jakości – czyli robimy dalej to samo, ale niestety obniżamy jakość wszystkiego lub wielu rzeczy.

2. Rezygnacja z ilości – czyli dalej stawiamy na najwyższą jakość, ale rezygnujemy z części zadań/zajęć.

3. Rezygnacja z jakości i z ilości – a więc ustalenie priorytetów, na podstawie których możemy określić dziedziny, w których rezygnujemy z jakości oraz te, w których rezygnujemy z ilości.

Nie da się ukryć – bardzo często, gdy w naszym życiu pojawia się rodzina, a tym bardziej dziecko, gdy pracujemy na etacie i chcemy rozwijać własną firmę, gdy chcemy iść na studia czy oddać się nowemu hobby, a wszystko to chcemy robić perfekcyjnie, prędzej czy później zweryfikować nasze dotychczasowe podejście do świata i ustalić nowe priorytety.

Osobiście, gdy urodziłam dziecko i wróciłam do pracy odpowiedziałam sobie na kilka pytań:

Jeśli w ciągu dnia do wyłącznej dyspozycji męża i dziecka mam 4 godziny to co chcę przez ten czas robić? Gotować obiad, sprzątać, odkurzać, utrzymywać dom w nieskazitelnym porządku czy bawić się, śmiać i spacerować? W weekend fruwać na szmacie czy pojechać na weekend za miasto, a dom ogarnąć jak Miki pójdzie spać?

Jeśli w ciągu dnia do wyłącznej dyspozycji pracy w biurze mam 8 godzin to czy chcę dalej wszystko robić sama? Czy skupić się na tym, co pcha firmę do przodu?

Czy na co dzień wolę dzielić mój wolny czas na osoby, w towarzystwie których czuję, że nie mogę być sobą, czy skupić się na tych, przy których czuję się na swoim miejscu?

Jeśli wpadniesz do mnie na niezapowiedzianą kawę nie spodziewaj się ciasta w piekarniku i wypucowanych kątów, gdyż większość czasu, który kiedyś przeznaczałam na dom przeznaczam dzisiaj na rodzinę i na bloga. I wiesz co? Uwielbiam ten mój domowy nieperfekcjonizm, bo przypomina mi o tym, że mam ciekawsze rzeczy do robienia. Na przykład przeczytać Twój komentarz do tego posta i odpowiedzieć na niego :-)

Artykuł W pułapce perfekcjonizmu pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

3 niezdrowe produkty, które wyrzuciłam z mojej łazienki

$
0
0
eko kosmetyki mama pasta do zębów bez fluoru antyperspirant bez aluminium

Dbanie o nasze zdrowie to nasz obowiązek, szczególnie dobrze to rozumiem, od kiedy mam dziecko i wiem, że jak najdłużej powinnam być zdrowa i silna, aby je wspierać. To właśnie w ciąży zaczęłam interesować się wnikliwie i analizować to co jem, a także to, co wklepuję w moja skórę. Aż w końcu zdecydowałam się na wyrzucenie z łazienki 3 produktów, które nie wpływają pozytywnie na nasze zdrowie, zastępując je dużo zdrowszymi zamiennikami. Co wyrzuciłam?

1. Pasta do zębów z fluorem

O tym, że fluor jest szkodliwy czytywałam od dawna, ale dopiero troska o dziecko sprawiła, że zgłębiłam temat jeszcze bardziej (przykładowa publikacja źródło) i zdecydowałam się nie ryzykować negatywnego wpływu fluoru na zdrowie naszej rodziny, a szczególnie dziecka, które nie umie dobrze wypłukać ust i podczas mycia zębów podjada pastę, dlatego wymieniłam pasty do zębów całej naszej rodziny na te w wersji ekologicznej, bez fluoru oczywiście, które świetnie dbają o nasze zęby i zdrowy, świeży oddech.

pasta do zębów bez fluoru

pasta do zębów bez fluoru – dla dzieci i dla dorosłych

2. Antyperspirant z aluminium

Sole aluminium skutecznie hamują pocenie, ale „istnieje coraz więcej dowodów na związek pomiędzy stosowanymi pod pachy kosmetykami pielęgnacyjnymi i zapobiegającymi poceniu się, a zwiększonym prawdopodobieństwem zachorowania na złośliwe nowotwory piersi. Działanie kosmetyków zawierających w swych składach sole aluminium (…) może być niebezpieczne dla naszego zdrowia” – źródło. Na razie testuję pierwszy produkt zastępczy czyli naturalny „antyperspirant” bez aluminium czyli dezodorant aloesowy eko w kulce – URTEKRAM, jeśli będę zadowolona, z przyjemnością go Wam polecę.

 

3. Produkty do mycia z SLS

Sodium Laureth Sulfate czyli „SLS uszkadza naturalną hydrolipidową barierę naskórka, powodując zwiększoną utratę wody, uczucie ściągnięcia i wysuszenie. Zaburza wydzielanie potu i łoju. Nawet w niskich stężeniach, mniejszych niż 0,5%, może podrażniać skórę, szczególnie alergiczną i wrażliwą, prowadząc do świądu, wyprysku kontaktowego lub egzemy.” źródło.

SLS’y zastąpiłam produktami zawierającymi najmniej drażniące detergenty (szczególnie w kosmetykach dla dzieci nie powinno ich być!!!) a więc Coco Glucoside, Decyl Glucoside, Disodium Cocoyl Glutamate czy Lauryl Glucoside. Co wybrałam konkretnie? Pod naszym prysznicem stoi produkt z Rossmann’a – Babydream: Uniwersalny żel do mycia, a Mikuś używa łagodnego żelu do mycia 2w1 od Momme.

Płyny do mycia dla dzieci (i dla dorosłych, a czemu by nie) bez SLS'ów

płyn do mycia dla dzieci (i dla dorosłych) bez SLS’ów

Jestem ciekawa czy Wy czytacie etykiety kosmetyków? Co jeszcze polecicie mi wyrzucić i czym zastąpić?

PS Jeśli podoba Ci się u mnie – bądź na bieżąco i koniecznie zaobserwuj mnie na Facebook’u oraz Instagramie

Artykuł 3 niezdrowe produkty, które wyrzuciłam z mojej łazienki pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Czerp energię z dobrych ludzi i ładuj ich swoją!

$
0
0
blog motywacja pozytywne myślenie dobrzy ludzie

O tym, że ludzie potrafią zabierać nam energię pewnie przekonała się już każda z Was. Natomiast warto przede wszystkim pamiętać o tym, że ludzie potrafią także dać nam strasznie wiele – energii, motywacji i siły Gdzie ich szukać i jak z tej mocy korzystać?

Nie będę ukrywać, że przez lata tkwiłam w pułapce tego „co pomyślą o mnie inni”. Pozycjonowałam siebie w swojej głowie na podstawie tego, jak wydawało mi się, że postrzegają mnie osoby z mojego otoczenia. Dlaczego „wydawało mi się”? Bo tak na prawdę nigdy nie wiemy co ktoś na prawdę o nas myśli. Takie zewnątrz-sterowalne poczucie własnej wartości to strasznie licha sprawa. Wystarczy towarzystwo koleżanki, która ma gorszy dzień czy kłótnia z siostrą, aby nagle poczuć się bardzo źle. Do tego kilka negatywnie nastawionych do świata osób w najbliższym otoczeniu, a człowiek chłonie te uczucia jak gąbka i często czuje, że niewiele lub nic nie znaczy. I tak samo jest w drugą stronę – kilka wspaniałych, pozytywnie zakręconych osób w naszym towarzystwie potrafi sprawić, że czujemy się wyjątkowo. Jak to wykorzystać?

1. Posprzątaj teren

Zanim zaczniesz odnajdywać cudownych, budujących ludzi, powinieneś pozbyć się ze swojego otoczenia osób, przy których czujesz, że tracisz energię, dobre samopoczucie i humor. Po których spotkaniu czujesz się przygnieciona do ziemi. Wiem, łatwo się mówi, ale trudniej zrobić. Przecież znacie się tyle lat! Albo to w końcu rodzina. Wtedy zawsze możesz ograniczyć kontakty, albo spotykać się w większym gronie. Pamiętaj, to Ty jesteś najważniejsza!

2. Otwórz oczy

Dobrzy ludzie są wśród nas, być może po prostu ich nie dostrzegasz? Zastanów się, przy kim czujesz, że promieniejesz i zamiast rozdrabniać się na wiele koleżanek ofiaruj swój czas tym, które na prawdę są tego warte.

3. Równowaga

Pamiętaj, aby znajomość była udana, w długim terminie powinnaś tyle samo dawać z siebie co dostajesz. Troski, ciepła i pozytywnego nastawienia do życia. Tego można się nauczyć! Pamiętaj, że każdy związek z drugą osobą trzeba pielęgnować.

4. Poszukaj…

Jeśli wciąż brakuje Ci bratniej duszy czy osób, które są ulepione z tej samej gliny co Ty, zawsze możesz wyruszyć na ich poszukiwania. Gdy na macierzyńskim czułam się dość samotnie dodałam się do kilku grup na facebooku i bratnią duszę znalazłam na jednym z nich, a gdy okazało się, że mieszka ode mnie 30 minut spacerem, nie mogłam być szczęśliwsza. Lubię też czytać blogi osób, które myślą podobnie jak ja, a dzięki komentarzom poznaję kolejne i kolejne miejsca, gdzie mogę znaleźć ukojenie.

A jak jest u Ciebie? Masz porządek w swoich kontaktach?

Artykuł Czerp energię z dobrych ludzi i ładuj ich swoją! pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.


Kurs na Konsultanta Ślubnego – Warszawa

$
0
0
Kurs Konsultant Ślubny Warszawa

Nawet nie wiecie jak się cieszę z tego, że oprócz naszej codzienności mogę dzielić się z Wami moją pasją do ślubów, a do tego regularnie organizować Kursy na Konsultanta Ślubnego, na których oprócz ciekawej teorii i jakże przydatnych zadań praktycznych oraz licznych case’ów mogę zarażać Was pozytywnym myśleniem, dzielić się z Wami moim bogatym doświadczeniem biznesowym, udzielając na kursach cennych rad i wskazówek. Wiem, że zawód Konsultanta Ślubnego to dla wielu z Was spełnienie marzeń, ja natomiast jestem szczęśliwa podwójnie, gdy wychodzicie ode mnie pełni wiary i pomysłów na siebie.

Dla tych z Was, które już działają na rynku ślubnym, ale pragną wciąż polepszać standard oferowanych przez siebie usług, wyrobić sobie jeszcze silniejszą markę i pozycję na rynku, od samego początku budować zaufanie, za którym stoi profesjonalizm na każdym kroku, organizuję indywidualne szkolenia, z których korzystają właściciele i pracownicy hoteli i restauracji, sal weselnych czy pracowni dekoratorskich.

Z przyjemnością potrafię poprawić lub całkowicie zrewolucjonizować i odmienić wizerunek firmy ślubnej, przeprowadzając skuteczny rebranding czy szkoląc z najwyższej klasy obsługi nastawionej na Klienta, wzmacniając to skuteczną i nowoczesną reklamą. Szkolenia takie są zawsze dopasowywane do indywidualnych potrzeb, po prostu szyte na miarę po dokładnym zbadaniu rynku i samej firmy.

Jeśli do Twoich marzeń należy rozpoczęcie działalności na rynku ślubnym, czy to jako Konsultant Ślubny czy właściciel albo pracownik hotelu, sali weselnej, restauracji, pracowni dekoratorskiej czy salonu sukien ślubnych, Kurs na Konsultanta Ślubnego jest właśnie dla Ciebie. Dlaczego? Z moich 10 letnim doświadczenie biznesowym mogę śmiało powiedzieć, że szeroka i kompleksowa znajomość rynku, na którym się pracuje jest podstawą w budowaniu z sukcesem każdego biznesu.

Do tej pory w moich Kursach mogliście brać udział tylko w Gdyni, dziś spełnia się moje kolejne marzenie – śmiało mogę napisać, że od teraz zapraszam Cię na mój Kurs na Konsultanta Ślubnego także do Warszawy.

Artykuł Kurs na Konsultanta Ślubnego – Warszawa pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

5 produktów, których nie znajdziesz w diecie mojego dziecka

$
0
0
zdrowe żywienie dziecka

Dach nad głową, pełny brzuszek i zadowoleni rodzice to chyba wszystko, co dziecku do szczęścia potrzebne. Warto jednak zwrócić uwagę na to, co dostaje się do brzuszków osób, które kochamy najbardziej na świecie. Odżywianie i nawyki żywieniowe kształtowane od pierwszych lat życia z pewnością będą miały ogromny wpływ na to kim i jakie będą nasze dzieci.

To dlatego w diecie mojego dziecka świadomie nie umieszczam następujących produktów:

Cukier

Cukry naturalnie występują w pożywieniu – i bardzo dobrze, gdyż są nam bardzo potrzebne. Znajdziemy je w owocach, warzywach w mleku. Pisząc w nagłówku „cukier” mam na myśli ten spożywczy – rafinowany, uzyskiwany głównie z buraków lub trzciny cukrowej – w praktyce sama sacharoza – w tej postaci absolutnie zbędny w diecie człowieka, szczególnie dziecka. Spożywany w namiarze cukier prowadzi do zwiększonego ryzyka chorób serca, otyłości, nowotworów, nadmiernego pobudzenia, a co najgorsze – uzależnia. Znajdziesz go niemal wszędzie, a na pewno w 99% jogurtów, płatków śniadaniowych, soków, napojów, dżemów czy keczupie i majonezie, o słodyczach nie wspominając.

Jeśli nie chcesz rezygnować z cukru w Waszej rodzinie, a chcesz dokonywać zdrowszych wyborów zastąp cukier rafinowany cukrem nierafinowanym lub miodem, stewią, fruktozą czy naturalnymi syropami – na przykład z agawy.

W diecie mojego dziecka analogicznie do cukru nie znajdziesz także syropu glukozowo-frktozowego, czyli żadnego produktu, który go zawiera. To spożywczy wróg numer jeden zdrowego dziecka. Nie pojmuję czemu pakują go wszędzie, także do większości (jeśli nie do wszystkich) syropków dla dzieci. Wiem, że jest bardzo tani w produkcji, ale czy tylko to się liczy? Jest tyle zdrowych składników, które również polepszą smak lekarstwa. Osobiście ciasteczka i kaszkę dla dziecka słodzę owocami. Zwykły „cukier” na prawdę nie jest mu potrzebny. A co więcej – skoro moje dziecko nie je cukru, nie jest przyzwyczajone do jego smaku i poziom słodkości jaki dają owoce jest dla niego w zupełności wystarczający.

Parówki

Do dnia dzisiejszego nie udało mi się znaleźć parówki wartej podania dziecku. Więc nie podaję, a jak muszę, zjem w sekrecie. Zastępujemy je pieczonym w domu pasztetem, na widok którego dziecko piszczy z radości.

Soki

I nie chodzi mi o soki wyciskane, tylko o 99% „soków” dostępnych na naszych półkach – prawie wszystkie te w kartonie, ale coraz częściej i w butelce, które zawierają cukier i są wyprodukowane z zagęszczonego soku lub syropu, wysokoprzetworzone. Na co dzień podaję przede wszystkim wodę, czasami herbatki i zioła. W temacie soków planuję zainwestować w wyciskarkę, która powolnym ruchem ślimakowym wyciśnie dla nas z warzyw i owoców to co najlepsze. I dorzucimy to do kaszki orkiszowej na śniadanie lub zamrozimy na pyszne, letnie lody.

Często także pytacie mnie jak ja to robię, że moje dziecko pije wodę i to dużo wody. Po prostu oprócz wody, herbatki i ziół nie zna niczego innego, stąd to uwielbia. Jak już pisałam – cukier uzależnia i nic dziwnego, że dziecko przyzwyczajone do soków odmawia picia wody.

Ryby

Pewnie jesteś w szoku.

Ryby hodowlane odrzuciłam z diety dziecka z uwagi na to, że nie wiem w jakich warunkach były hodowane, czym karmione, jaką ilość antybiotyków otrzymywały. Ryby dzikie odrzuciłam z uwagi na to, że podczas mrożenia często pokrywa się je „glazurą” zawierającą nie tylko wodę, ale i chemię spożywczą. Mieszkamy nad morzem więc moglibyśmy postarać się dla dziecka o świeże ryby, ale wciąż czytam o tym, że stężenie metali ciężkich w rybach z naszego morza jest tak wysokie, że nie chcę ryzykować. Zamiast tego podaję dziecku codziennie zdrowe, nierafinowane oleje: kokosowy, słonecznikowy czy lniany, a także kwasy omega.

A przy okazji zdradzę Ci sekret, jak rozpoznać czy ryba na prawdę jest świeża? Po wrzuceniu ryby do wody nieświeża ryba będzie unosić się na wodzie, a świeża opadnie na dno – niesamowite, prawda? Obstawiałabym, że jest zupełnie odwrotnie!

Wędliny

Rozumiem przez to starania o eliminację z żywności przeznaczonej dla dziecka tej przetworzonej. Aromatów, barwników, konserwantów czy glutaminianu sodu… i całej reszty która opisywana jest jako benzoesan sodu, siarczyny, azotyny czy dwutlenek siarki. Żaden produkt, który ma je w składzie nie ląduje na talerzu naszego dziecka. Czyli niestety wędliny również nie. Zamiast tego serwujemy pieczone mięsa i pasztety.

Moja najlepsza rada: zawsze czytaj składy.

Kupuj świadomie. Wiedz co podajesz. Nawet, jeśli zdecydujesz się wyeliminować z diety inne składniki niż my, bądź świadoma. Twoje Dziecko pewnie jeszcze nie potrafi czytać, a na pewno analizować składów żywności. Nie przejmuj się, jeśli dzisiaj Wasza dieta jest pełna produktów wyżej wymienionych, a Ty chcesz to zmienić- im szybciej zaczniesz, tym łatwiej będzie wyrobić w dzieciach zdrowe nawyki.

Pewnie wiele z Was powie, że nie uchronię dziecka przed żadnym z wymienionych powyżej produktów i ma świętą rację – ale im dłużej to robimy, tym większą szansę na zdrowie dajemy naszym dzieciom.

Jeśli jesteś zagubiona w gąszczu tych wszystkich składników, nie wiesz jak czytać etykiety, co warto kupować i co powinno lądować na talerzu Twojego dziecka (a najlepiej i Twoim) – koniecznie zainwestuj niecałe 25 złotych w książkę „Zamień chemię na jedzenie„. Ja ciągle z niej korzystam.

O czym pomyślałam na koniec? Że warto również przestać się usprawiedliwiać i wszystkie powyższe zasady zastosować także dla siebie. Trzymam za siebie kciuki! Za Was też! Bo warto się zmieniać.

A jak wygląda dieta Waszych dzieci? Chcielibyście coś zmienić?

PS Dziękuję Beti :-)

Artykuł 5 produktów, których nie znajdziesz w diecie mojego dziecka pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Morska stylizacja dla chłopca

$
0
0
moda dziecięca morska stylizacja dla chłopca

Uwielbiam leniwe niedziele… spacer nad morzem to nasz rytuał, a teraz dołączył do niego jeszcze jeden przystanek – nadmorski plac zabaw dla dzieci. Już wiem, dlaczego rodzice tak uwielbiają place zabaw i w ogóle im się nie dziwię.

Bardzo spodobała Wam się nasza pierwsza stylizacja dla małego chłopca, więc ja z przyjemnością przygotowałam dla Was kolejną.

To byłą na prawdę wyjątkowa niedziela… po prostu nas troje. Wszystko.

SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6924
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6952
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6954
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6959
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6963
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6965
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6977
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6981
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6982
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6984
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-6992
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7005
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7009
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7021
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7032
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7035
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7038

SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7046
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7065
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7067
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7080
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7086
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7101
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7104
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7135
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7137
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7138
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7139
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7140
SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7143

Wiecie co uwielbiam w tych zdjęciach? Jak każde kolejne malowane jest światłem na coraz cieplejsze kolory… uwielbiam zdjęcia o zachodzie słońca. A Wam? 

 

W zdjęciach udział wzięli:

Mikołaj: chinosy – F&F | body – Carter’s | marynarka: HM | buty – ZARA baby | kapelusz – MEXX

SpodKocyka-Stokke-Xplory-Opine-recenzja-7164

Artykuł Morska stylizacja dla chłopca pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Stokke Xplory – testy wózków | Recenzja

$
0
0
stokke xplory opinie

Pierwszy wózek wybrałam dlatego, gdyż mieścił się w całości z gondolą do bagażnika, drugi wózek dlatego, bo był funkcjonalny, choć nieco nudny, a trzeci wózek dlatego, że… się zakochałam!

Pamiętam jak ukradłam kilka godzin w ciągu dnia dla siebie i Synka i postanowiłam zabrać go ze sobą na zakupy, które i tak musiałam zrobić. Wpakowaliśmy się z naszym wózkiem do windy, a obok nas zaparkował on… Stokke Xplory. Różnica pomiędzy naszym wózkiem a Xplory była kolosalna! Zakochałam się w nim wtedy po raz pierwszy, gdy zobaczyłam jak wysoko dziecko może być, jak blisko mnie! I zapragnęłam.

Z naszego okna widać morze, a gdy rodzina przyjeżdża do nas z centralnej Polski zawsze ma ze sobą czapki, aby im głowy nie urwało. My spędzamy na dworze możliwie jak najwięcej czasu, wiosna, lato, jesień, zima, godzinami jesteśmy na dworze, a wózek to główny środek transportu. Opatulenie dziecka tak, aby chłodny, nieprzyjemny wiatr mu nie dokuczał, aby zawsze mógł swobodnie nabrać oddech na tak długich wyjściach to na prawdę trudna sztuka, której nie mogłam opanować. Wtedy przeglądając zdjęcia na Instagramie natknęłam się mniej więcej na takie…

stokke xplory opinie

i przepadłam zupełnie, musiałam go mieć.

I tak niedługo później zamieszkał w naszym domu Stokke Xplory w cudownym kolorze szarym zwanym black malange z absolutnie wyjątkowym akcesorium jaki jest Winter-Kit – wybawienie na wszystkie jesienne, zimowe i wiosenne, wietrzne spacery. Nie tylko dla dziecka, ale i dla każdego, komu zdarzyło się w chłodny dzień wyjść na spacer z wózkiem bez rękawiczek. Obok specjalnej tapicerki zewnętrznej, budki i pokrowcamufki także wchodzą w skład zimowego zestawu.

stokke xplory zima

Gdy decydowaliśmy się na wózek Stokke Xplory nasze priorytety były następujące:

  • niezmiennie – bardzo dobra ochrona przed wiatrem i chłodem, a także deszczem, śniegiem i słońcem
  • niezmiennie – przekładane siedzisko – umożliwiające wożenie dziecka zarówno przodem jak i tyłem do rodzica
  • siedzisko z regulacją wysokości, aby na spacerze być maksymalnie blisko siebie, a w restauracji móc je obniżyć i dopasować jego wysokość do stołu, przy którym siedzimy
  • siedzisko rozkładane do płaskiej pozycji, choć do tej pory wybieraliśmy spacerówki rozkładane na płasko, po licznych poszukiwaniach zdecydowaliśmy się na wypróbowanie siedziska kubełkowego
  • niezmiennie – spacerówka po złożeniu w całości mieszcząca się z niebyt dużym bagażniku samochodu klasy compact+ w wersji hatchback
  • niezmiennie – opcja dokupienia gondoli, jeśli pojawi się drugie dziecko.

Nie musieliśmy szukać długo, aby utwierdzić się w decyzji i tak chwilę później w naszych drzwiach stanęła ta wielka paczka.

stokke xplory karton

Nie ukrywam, że lekko przeraziłam się jej wielkości, bo jakoś zamawiając wózek zupełnie zapomniałam przymierzyć go do naszego bagażnika, ale ufff, pasował idealnie.

Po wyjęciu wózka z kartonu nie obyło się bez rzucenia okiem na instrukcję, ale już po chwili mogliśmy cieszyć się…

stokke xplory pierwsze złożenie

 

Rozkładając wózek na czynniki pierwsze…

Stelaż, prowadzenie, hamulec, rączka

Jak bym miała określić stelaż wóżka Stokke Xplory jednym słowem, pewnie użyłabym słowa „kosmiczny”. Promieniście ułożone kółka, z których wychodzi niemal pionowo skierowany pałąk, na którym zamontowane jest siedzisko spacerówki – a można także zamontować na nim gondolę, która jest do kupienia osobno. Czyli jak we wszystkich wózkach, które do tej pory wybieraliśmy, nie jesteśmy skazani na wózek typu 2w1, tylko za odpowiednio niższą cenę możemy kupić jedynie jedną wersję wózka, głęboką lub spacerową, co pozwala zaoszczędzić sporą kwotę jeśli na moment zakupu lub na zakup gondoli i spacerówki w różnych wersjach kolorystycznych.

stokke xplory opinie recenzja

stokke xplory forum

Wózek prowadzi się bardzo dobrze, lekko i jest absolutnie zwrotny, ma wąsko rozstawione kółka, przez co idealnie radzi sobie w sklepach, na parkingach, w restauracjach, ogródkach czy wąskich chodnikach. Nie można zapominać, że Stokke Xplory to typowy wózek miejski, na próżno więc szukać tu pompowanych, ciężkich kół czy amortyzacji, ale na prawdę w miejskich warunkach i nawet na krzywych chodnikach daje sobie dobrze radę, najmniej lubiąc się z kostką brukową, ale nie jest to nic, czego bym się nie spodziewała.

Rączka w wózku Stokek Xplory ma regulowaną wysokość, a także położenie, dzięki czemu będzie idealna zarówno dla bardzo wysokich osób, jak i dla niskich, a co więcej, także dla dzieci.

stokke xplory najlepszy wózek

Nie muszę Wam mówić, że Miki uwielbia pchać swój wózek i robi to dwojako – pcha za podnóżek, gdy ja pcham za rączkę (gdy zaczęliśmy korzystać z tego wózka Miki jeszcze dobrze nie chodził i uwielbiał spacerować właśnie w ten sposób)  lub specjalnie dla niego opuszczam rączkę do minimalnej wysokości i pcha sobie wózek tak jak trzeba, no i sam oczywiście.

stokke xplory spacerówka opinie

A to moja ulubiona funkcja – regulacja wysokości wózka – dzięki której łatwo dostosować wysokość siedziska do stołu, przy którym akurat siedzimy, a my możemy cieszyć się czasem spędzonym razem przy wspólnym stole nie tylko w domu, ale dosłownie wszędzie. To tak jak byśmy wszędzie zabierali ze sobą wysokie krzesełko do karmienia, w ogrodzie, w restauracji, w hotelu, no wszędzie!

stokke xplory regulowana wysokość

stokke fotelik do karmienia

Hamulec w wózku Stokke Xplory to kolejne miłe zaskoczenie – to najlepszy hamulec ever, czyli taki, który blokuje się jak i uruchamia naciskając na niego – nie ma tak jak w poprzednich naszych wózkach zwalniania hamulca poprzez podnoszenie dźwigni, nie ma więcej też obdartych i brudnych czubków butów. W ogóle powinien być zakaz produkowania innych hamulców 😉

Gondola

Nasz wózek jest w wersji spacerowej, nie mieliśmy więc okazji przetestowania gondoli, ale widziałam ją w sklepie, nie jest duża, ale myślę, że wystarczająca. Jak już wspominałam świetnie, że można ją dokupić osobno i mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze ku temu okazję :-)

Fajne jest to, że także na gondolę pasuje zestaw zimowy, a więc i w gondoli nie będzie trudno o zabezpieczenie dziecka przed wiatrem, słońcem i deszczem, czego bardzo brakowało mi w naszym pierwszym wózku, gdy to ratowałam się pieluchą muślinowa przypinaną do wózka na wszelkie możliwe, domowe sposoby.

Siedzisko spacerówki

Siedzisko jest kubełkowe i sprawia wrażenie malutkiego i płytkiego, jednak nic bardziej mylnego. Jak już pisałam jest to nasza pierwsza kubełkowa spacerówka i bardzo bałam się tego rozwiązania, bałam się tego, że dziecko nie będzie mogło spać na płasko i wiecie co? Kubełkowe rozwiązanie sprawdza się idealnie, gdy dziecko nam przyśnie na siedząco, wtedy niepostrzeżenie robimy fik mik i bez zmieniania pozycji dziecka przekręcamy je do pozycji leżącej. W wózku rozkładanym na płasko, gdzie jednak dziecko musi zmienić pozycję z siedzącej na leżącą – gdyż obniżamy tylko oparcie – zdarzało mi się, że Miki od razu się wybudzał. Tutaj nie mamy tego problemu.

stokke xplory opinie

stokke xplory test wózka

Siedzisko spacerówki ma 3 pozycje: siedzącą, relaksującą (półleżącą) i do spania, w ułożeniu siedziska przodem do rodzica można skorzystać z każdej z nich, natomiast w ułożeniu tyłem do rodzica możliwe są tylko pozycje siedząca i relaksująca (półleżąca).

W siedzisku są 5 punktowe pasy, z których bardzo łatwo można zrobić pasy 3 punktowe. Przez pierwsze dni obsługiwało się je dość ciężko, ale plastik bardzo szybko się wyrobił i pasy są dzisiaj bardzo wygodne w obsłudze.

Podnóżek ma regulowaną długość, dzięki czemu starsze dziecko nie będzie miało kolanek pod brodą, a wózek starczy na pewno na dłużej. My wciąż korzystamy z najwyższego poziomu, a Miki ma już 1,5 roku.

Wózek ma dużą, bardzo fajną budkę, która bardzo dobrze chroni przed wiatrem, słońcem i deszczem nawet bez dodatkowego zestawu winter-kit. Natomiast to co najbardziej mnie ucieszyło to to, że osłonka winter-kit, którą zakłada się także z zewnętrzną tapicerką wózka pasuje także do standardowej tapicerki, przez to cały czas mamy ją w torbie na zakupy, aby na wypadek bardzo silnego wiatru – a takie się u nas zdarzają – móc ją założyć. Ona nie jest w żaden sposób ocieplana, więc nada się nie tylko na zimę.

W komplecie siedziska jest pałąk, który można łatwo wypiąć, my natomiast cały czas z niego korzystamy. Wypinanie jego jest bardzo delikatne, może nawet aż za delikatne, gdyż czasami wypina nam się gdy wyciągamy malucha z wózka, a nie mieliśmy takiego zamiaru.

stokke xplory siedzisko spacerowe

W komplecie do spacerówki była folia przeciwdeszczowa i moskitiera, a także torba do wózka.

Kosz na zakupy

A właściwie wspomniana powyżej torba do wózka, bowiem nie mamy tu standardowego kosza podwieszonego pod wózkiem, ale torbę, którą możemy wyjąć i zabrać ze sobą. Gdy dziecko jest ustawione do nas przodem, dostęp do tej torby jest bardzo wygodny, niestety gdy dziecko jest ustawione przodem do świata i ma obniżony podnóżek, dostęp jest bardzo utrudniony. Torba nie jest też taka duża jak nasze poprzednie kosze, jest zapinana na zamek, więc nie wożę w niej zakupów (choć z powodzeniem mogłabym), które wieszam na rączce do wózka, ale za to zupełnie zrezygnowałam z torby pielęgnacyjnej, którą w poprzednich wózkach miałam zawieszoną na rączce.

Składanie i rozmiar po złożeniu

Niezmiennie rozmiar naszego bagażnika pozostawia wiele do życzenia, ale wózek mieści się w nim w całości zostawiając po bokach sporo miejsca na zakupy czy torbę.

Wózek składa się łatwo, elementy bardzo dobrze do siebie pasują – na każdym kroku korzystania z wózka widać, że jest to produkt wysokiej jakości, natomiast niestety nie można złożyć stelaża razem ze spacerówką, te dwa elementy należy rozłączyć i wsadzić do bagażnika osobno, przez co składanie czy rozkładanie wózka nieco nam się wydłuża. Osobiście początkowo zastanawiam się gdzie po zdjęciu siedziska mam je odłożyć na czas składania stelaża, ale już opanowałam ten proces. Wadą dla mnie jest także to, że jeśli montujemy wózek przodem do rodzica, osobno zamontować i zdemontować musimy także podnóżek, czyli mamy trzeci element wózka, o którym musimy pamiętać, ale wynika to po prostu z jego niecodziennej konstrukcji.

Kolory

Wózek dostępny jest w wielu kolorach i jestem pewna, że każdy znajdzie swój ulubiony. Ja sama miałam problem z wyborem i ostatecznie wahałam się pomiędzy naszą szarością zwaną black melange, a beżem. A to co jest najfajniejsze to to, że tapicerkę wózka można całkowicie wymienić. Pamiętam, jak kupując nasz poprzedni wózek wybrałam kolor beżowy, który strasznie szybko mi się znudził, a niestety  nie mogłam nic na to zaradzić, gdyż tapicerka nie była sprzedawana osobno.

stokke xplory kolory

Akcesoria

Nie tylko wymieniając cała tapicerkę możemy odmienić wózek, ale także wykorzystując akcesoria takie jak winter-kit czy summer-kit możemy odmienić wózek. Nasz zimą był czarny, a teraz jest szary, a to wciąż ten sam produkt. Niestety akcesoria tak samo jak wózek nie są tanie.

My na ten moment wykorzystujemy wspomniany winter-kit oraz uchwyt na kubek, na którym… wieszam zakupy! Wątpię, że producent przewidział go do tego celu, ale sprawdza się idealnie!

stokke xplory akcesoria

stokke xplory rączka

stokke xplory winter kit opinie
stokke xplory zimowy zestaw
stokke xplory mufka
stokke xplory zestaw zimowy
test wózków stokke xplory opinie
wózki dziecięce
testy wózków
modny wózek stokke xplory opinie

 


Ceny

Wózek Stokke Xplory można kupić w następujących wersjach i cenach:

Wersja głęboko-spacerowa tzw. 2w1: od 4 169 zł

Wersja spacerowa: od 3 599 zł

 

Reasumując

Wózek Stokke Xplory to miejski wózek na każdą pogodę i na każdą okazję. Jeśli podoba Wam się wizualnie i nie ograniczają Was zbytnio finanse, to z pewnością wybaczycie mu tych kilka niedogodności, wynikających z jego budowy, jak składanie w 2-3 elementach czy brak kosza na zakupy, a on odwdzięczy Wam się fantastyczną jakością i funkcjonalnością. To pierwszy wózek, o którym mogę powiedzieć, że z przyjemnością zostawię go sobie z myślą o drugim dziecku.

stokke xplory

stokke xplory modny wózek opinie

stokke xplory opinia
stokke xplory słońce

stokke xplory
stokke xplory opinie
stokke xplory recenzja

A jak Wam się podoba? Bo jak widać nam bardzo!

Artykuł Stokke Xplory – testy wózków | Recenzja pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Nasze domowe biuro na poddaszu

$
0
0
SpodKocyka-domowe-biuro-na-poddaszu-2016-850-7596

Bardzo dobrze znacie moje firmowe biuro Konsultanta Ślubnego, ale prawda jest taka, że pracuję także sporo po godzinach, czy to nad blogiem czy też dokańczam firmowe zadania, na które nie starczyło mi czasu w ciągu dnia. W każdym mieszkaniu, które zajmowaliśmy, bez względu na to czy miało 32m2 czy kilka razy więcej zawsze jednym z najważniejszych elementów wyposażenia był kącik do pracy. Taki z prawdziwego zdarzenia, choćby na środku salonu, jak najbardziej wygodny, dwu-stanowiskowy (Wojtek także lubi popracować w domu). A w nim oprócz dwóch komputerów, czego nie trudno się domyślić, musiało znaleźć się miejsce na drukarkę, skaner, moje ukochane materiały biurowe (jestem fanką notesów, karteczek, spinaczy, dziurkaczy czy taśm klejących) na odpowiednio zorganizowane dokumenty czy osobiste bibeloty, nadające całemu wnętrzu osobistego charakteru.

Jeśli choć trochę mnie znacie to zapewne już wiecie, że uwielbiam być dobrze zorganizowana. Choć na co dzień nasze mieszkanie w żadnym wypadku nie przypomina laboratorium to uwielbiam jak wszystko ma swoje miejsce, a kącik do pracy ma dla mnie szczególne znaczenie. Z tej okazji zapraszam Was na małą wycieczkę po naszym najnowszym domowym biurze, które ulokowaliśmy na strychu.

Prawie dwa lata czekaliśmy na położenie podłogi na poddaszu, ale od kiedy tu zamieszkaliśmy marzyliśmy o naszym kreatywnym miejscu do pracy, które będzie na prawdę spore, większe niż kiedykolwiek. O szerokim biurku pod oknem z widokiem rozpościerającym się ponad dachami okolicznych budynków, o stołach do kreatywnej pracy (wycinanie, docinanie, układanie), o mini studiu fotograficznym (tła i akcesoria do zdjęć) czy przytulnym kąciku, gdzie można przysiąść we dwoje (czy troje), przytulić się i pomyśleć.

Podłogi mają jakiś miesiąc, a my już cieszymy się naszym domowym biurem na poddaszu. Co prawda całe wyposażenie jest na ten moment niekompletne i bardzo przypadkowe – to zbieranina wszystkich mebli, które nie znalazły miejsca w innych częściach domu, ale chyba dzięki temu jeszcze bardziej klimatyczne…

kobiece biuro
biuro na poddaszu


biuro
urządzanie biura
meble biurowe
biuro na poddaszu
blog biuro
biuro złote plakaty
home office
biuro ramki zdjęcia
biuro logo firmowe złote
biuro meble biurowe eames
jak urządzić biuro?
miętowe biuro
biuro flamingi
domowe studio fotograficzne
biuro krzesła eames
biuro

A jak jest u Was? Lubicie pracować z laptopem na kolanach czy staracie się znaleźć, wydzielić i zaaranżować sobie domową przestrzeń do pracy?

PS Jeśli podoba Ci się u mnie – bądź na bieżąco i koniecznie zaobserwuj mnie na Facebook’u oraz Instagramie

Artykuł Nasze domowe biuro na poddaszu pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Jak się nie spóźniać? Operacja organizacja

$
0
0
jak się nie spóźniać

Punktualność nie jest niestety kompetencją, z którą się urodziłam. Szybko jednak wpadłam na to, że to umiejętność, którą ludzie chcący odnieść w życiu sukces po prostu muszą posiadać. Poznaj więc moje sprawdzone sposoby na walkę ze spóźnianiem, które przeszkadza w życiu zarówno spóźnialskim, jak i całemu ich otoczeniu.

Noś zegarek – na ręku

Sama uległam wrażeniu, że zegarki są wszędzie – w telefonie, w komputerze, na piekarniku, w samochodzie i coraz rzadziej zakładałam swój zegarek na rękę. Ile razy zagapiłam się przez to w miejscu, gdzie zegarka akurat nie mam? Przy porannym układaniu włosów w łazience czy porannym makijażu przy sekretarzyku? Chyba z milion. Dlatego jedną z pierwszych czynności jakie wykonuję po umyciu włosów jest założenie zegarka.

Nastaw budzik na różne pory w ciągu dnia

Osobiście aby zdążyć do pracy muszę wstać o 6:00, o 6:15 wyjść z łazienki, do 6:25 zjeść śniadanie, do 6:40 się pomalować, do 6:55 wysuszyć włosy u w końcu o 7:00 wyjść z domu. Na strategiczne godziny jak 6:45 i 7:00 nastawiam sobie budziki i dzięki nim wiem, że minęła strategiczna pora, gdy powinnam zakończyć jedną czynność a zacząć kolejną. Oczywiście nie nastawiam ich codziennie, korzystam z aplikacji Alarm Clock Xtreme, gdzie to raz ustawiłam sobie budziki na wszystkie dni robocze.

Nastaw budzik przed ważnym wyjściem

Nie rzadko zdarza mi się „zasiedzieć” czy „zapracować”, dlatego na 15 minut przed ważnym wyjściem, na które nie mogę się spóźnić – czy to na cotygodniowe zajęcia muzyczne z dzieckiem czy na wizytę u dentysty raz na rok. W zależności od charakteru wyjścia ustawiam budziki cykliczne lub jednorazowe.

Oblicz czas dojazdu

Aby jak najlepiej oszacować czas dojazdu w dane miejsce korzystam z różnych stron czy aplikacji takich jak Mapy Google jeśli jadę samochodem czy Jak dojadę gdy poruszam się środkami transportu miejskiego – dzięki nim mogę najlepiej oszacować czas przejazdu i pomnożyć go odpowiednio do pory dnia przez własny mnożnik – taki mój margines błędu na nieprzewidziane korki czy szukanie miejsca do parkowania. W przypadku Google Maps jeśli mam możliwość to sprawdzam czas przejazdu w podobnej porze w jakiej będę musiała gdzieś dojechać – aplikacja ta uwzględnia natężenie ruchu, które pokaże inny czas przejazdu o 10 rano, a inny o 16.

Stwórz listę codziennych niezbędników

Ten punkt do mojego życia wdrożyła moja Mama. Bardzo często spóźniałam się dlatego, że tak się spieszyłam, że zapomniałam połowy rzeczy, po które musiałam się wracać. Dlatego stworzyłam sobie w głowie dwie kontrolne listy rzeczy, które muszę mieć wychodząc z domu.

Prywatna lista:
1. zegarek
2. telefon
3. portfel
4. dowód rejestracyjny
5. klucze i kluczyki
łącznie 5 rzeczy, jak 5 palców – moja Mama jest mistrzem skojarzeń i zawsze tak uczy mnie zapamiętywać cyfry.

Służbowa lista:

1. zegarek
2. telefon
3. portfel
4. dowód rejestracyjny
5. klucze i kluczyki
6. laptop i ładowarka do laptopa
7. organizer
łącznie 7 rzeczy, jak szczęśliwa siódemka

A na koniec stwierdź, że aby zmienić swoje życie i walczyć ze złymi nałogami potrzebujesz nowy zegarek i idź na zakupy – tylko się nie spóźnij na autobus 😉

A jak jest u Was? Macie problem ze spóźnianiem się? Albo swoje sprawdzone sposoby jak poradzić sobie z dręczącym siebie i innych problemem spóźniania?

Czekam na Wasze komentarze.

Artykuł Jak się nie spóźniać? Operacja organizacja pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

6 grzechów głównych cienkich włosów

$
0
0
blog lifestylowy urodowy cienkie włosy porady

Masz cienkie włosy? Sprawdź, czy nie robisz wszystkiego aby wyglądały na jeszcze cieńsze, a w efekcie tych działań jeszcze cieńsze się stały. Oto 5 grzechów głównych popełnianych na cienkich włosach.

1. Degażowanie

W żadnym dobrym salonie fryzjerskim nie spotkałam się z tą metodą wycinania włosów, tam zwykle w użycie szedł nóż chiński czy po prosu „zwykłe” nożyczki fryzjerskie używane w sposób świadomy. Kiedy degażowanie może być zadowalającą metodą strzyżenia dla włosów grubych i gęstych, niestety na cienkich nie sprawdzi się zupełnie, gdyż tylko zbędnie nam je przerzedzi. Degażowanie cienkich włosów zazwyczaj kończy się nadmiernym ich wycięciem. Z resztą nadmierne cieniowanie również nie sprzyja cienkim włosom. Szkoda, że tak wiele lat zajęło mi dojście do tego.

2. Prostowanie

Sama jestem posiadaczką prostych włosów co lubiłam czasami podkreślać prostownicą. Niestety wyprostowane włosy kontra włosy wysuszone na szczotkę wypadają po prostu słabo. A przecież można nadać im zupełnie inny „look” przekręcając podczas ich prostowania prostownicę nieco wokół własnej osi i uzyskując „pogniciony” wygląd. Dalej proste, ale pogniecione włosy mają dużo większą objętość. A jeśli lubicie loki to już w ogóle nie ma chyba większego sprzymierzeńca dla cienkich włosów.

3. Elektryzowanie

Ciężko powiedzieć, że ktoś celowo elektryzuje swoje włosy, ale nieodpowiednie kosmetyki, kontakt z tkaninami typu sweter/kaptur, które nie zostały zabezpieczone chociażby cieniutką warstwą płynu do płukania, czy nawet nieodpowiednia szczotka czy grzebień potrafią sprawić, że nasze włosy będą się bardzo elektryzowały, będą się więc także „przyklejać” się do naszej głowy tworząc „kask”, a tu o objętości nie ma mowy. Wiem co mówię – moje włosy są mistrzami w elektryzowaniu się, nie tylko zimą.

4. Farbowanie na ciemne kolory

Wiecie, że czarny wyszczupla? Niestety, na głowie również. Dodatkowo odrosty jaśniejsze niż kolor włosów potęgują wrażenie cienkich włosów – wyglądają czasami nawet na łyse miejsca na głowie, dlatego na naprawdę ciemne włosy powinny pozwalać sobie kobiety, które nie cierpią na ich niedomiar.

5. Farbowanie na jednolite kolory

Także jednolity kolor potrafi optycznie zmniejszyć objętość naszej fryzury. Na szczęście dziś nawet fanki jednolitych, naturalnych kolorów mogą zwiększyć objętość swoich włosów nadając im subtelne refleksy, które wyglądają bardzo naturalnie. Także nieco rozjaśnione końcówki wzmocnią efekt naturalnej koloryzacji lub pozwolą wprowadzić nieco „zamieszania” w naturalne włosy. Nasze włosy naturalnie jaśnieją na przykład od słońca, więc im dłuższe włosy tym jaśniejsze końcówki, nie trzeba się więc bać tego podkreślać.

6. Nieodpowiednie kosmetyki

Zbyt silne detergenty w szamponach (jak SLS czy SLES), składniki pochodzenia ropy naftowej, substancje typu PEG, a w odżywkach oleje mineralne czy silikony – te wszystkie produkty przy długotrwałym stosowaniu osłabiają nasze włosy, niektóre obklejają je i blokują dostęp do włosa także składników odżywczych. Z drugiej strony zbyt ciężkie odżywki czy maski mogą nadmiernie obciążać włosy, dlatego nasza codzienna pielęgnacja włosów powinna być idealnie dla nich dobrana, zazwyczaj inna na lato i inna na zimę.

Jestem ciekawa jakie Wy macie włosy? Czy borykałyście się, a może borykacie się z problemem braku objętości lub cieniutkich i delikatnych włosów? Jak sobie z tym radzicie?

Czekam na Wasze komentarze.

A jeśli podoba Wam się u mnie zapraszam także na mój FB i Instagram.

Artykuł 6 grzechów głównych cienkich włosów pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.


Gdzie zaczyna się obojętność?

$
0
0
blog parentingowy wychowanie dziecka

Sama niejednokrotnie pisałam o tym, jak matki terroryzują się wzajemnie, jak wsadzają nosa w nie swoje sprawy, wzajemnie się krytykują i sobie dokopują. Ale z drugiej strony wciąż zastanawiam się, gdzie jest granica pomiędzy matką terrorystką, a obojętnością?

Kiedyś na jednej z grup na facebooku wywiązała się dyskusja na temat tego, co należy zrobić w sytuacji, gdy znajomi karmią noworodka mlekiem z kartonu? Coraz częściej zadaję sobie pytanie czy stać obojętnie gdy rodzice wrzucają nagie zdjęcia dziecka do Internetu? Pozwalają dziecku biegać nago po dworze? Albo chcą przekłuć uszy maleństwu, dla którego kolczyki to tylko niezrozumiały ból i ryzyko zarażenia jakąś chorobą?

Jedno jest pewne – ile ludzi tyle granic. Przyzwoitości, lojalności, seksualności, dobrego smaku. To co nie jest już pewne to odpowiedź na pytanie – gdzie jest granica ludzkiej obojętności? Gdzie kończą się czepialstwo i przytyki, a gdzie zaczyna troska o człowieka, który nie może sam o siebie zadbać?

Bardzo popularne jest stwierdzenie, że „matka wie co dla dziecka najlepsze”, ale czy na pewno? Uważam, że bardziej trafnie jest w tym miejscu postawić stwierdzenie, że „matka chce najlepiej dla swojego dziecka”, ale nie zawsze wie jak to osiągnąć. I wiedzę, a właściwie często jej brak uważam tutaj za kluczowe.

Sama popełniłam ogrom błędów w opiece nad dzieckiem, chcąc dla dziecka jak najlepiej, ale nie wiedząc jak to osiągnąć. Nie ma szkoły z „dobrego rodzicielstwa” a niestety instynkt w połączeniu z brakiem wiedzy i wieloma mylnymi komunikatami płynącymi z pełnego komercji świata to niestety czasami za mało, aby dać dziecku to co najlepsze.

Mało kto z nas wie jak na prawdę zdrowo komponować posiłki – sama korzystałam z porad zaufanego dietetyka, jakich składników unikać w produktach spożywczych i dlaczego jest to takie ważne.

Mogę powiedzieć, że wystarczy przeczytać etykiety i wiedzieć co kryje się pod tymi nie rzadko skomplikowanymi nazwami i jestem pewna, że co drugi człowiek wyrzuciłby połowę produktów ze swojej lodówki, a na pewno z diety dziecka.

Mogę powiedzieć, że wystarczy poczytać o emocjach małego dziecka, aby wiedzieć, że zawstydzanie krzywdzi dziecko, tak samo jak wpędzanie je w poczucie winy, gdy nie ma ochoty na obiad. Że słowa „nic się nie stało” mogą doprowadzić malucha do frustracji, a w długim okresie do zaburzeń w postrzeganiu sygnałów z własnego umysłu i ciała, do uczucia zagubienia, bo jak to nic się nie stało, skoro ja tu do cholery stoję i płaczę! Boli mnie, a może nie boli, bo spadając z krzesła co prawda wcale się nie uderzyłem, ale przestraszyłem się koszmarnie! Bo mi smutno, zimno, albo mam zły dzień. Bo nie rozumiem.

Mogę powiedzieć, że przecież coraz więcej mówi się o tym, że klaps to też bicie, ale jakoś wciąż nie jest to dla wszystkich takie jasne.

Mogę powiedzieć, że wiedza leży na chodniku, ale wiem, że tak nie jest. Bo aby po nią sięgnąć należy chcieć. A aby chcieć trzeba zdać sobie sprawę z tego, że się nie wie, albo chociaż dopuścić do siebie myśl, że być może się nie wie, że być może nie wszystko robi się najlepiej, oraz że można wciąż się uczyć i stawać lepszym. Nie podążać na ślepo za czyimiś ideałami, tylko czytać, rozmawiać i wybierać ze zdobytej wiedzy to, co dla naszej rodziny najlepsze.

Uznać, że matka nie zawsze wie, co dla jej dziecka najlepsze, ale może się tego dowiedzieć. Stąd nie traktujmy każdej rozmowy o różnych poglądach na temat wychowania dzieci jako ataku, tylko źródła wiedzy, wymieniania się poglądami, które być może zasieją w nas ziarno niepewności i motywują do zgłębienia naszej wiedzy, a być może utwierdzą nas w przekonaniu, że jednak robimy najlepiej.  I nie dyskutujmy w oparciu na emocjach, na „wydaje mi się” czy na „moi rodzice tak robili i wyrosłem na porządnego człowieka więc to jest dobra metoda” czy innych wyssanych z palca dyrdymałach. Zadbajmy o wysokiej jakości merytoryczną dyskusję, która wyjdzie nam wszystkim na dobre.

Czekam na Wasze komentarze.

PS A jeśli macie ochotę na wysokiej jakości lekturę o rodzicielstwo właśnie, taką idealną na wieczór, do karmienia czy nad jezioro, to serdecznie polecam Wam do najnowszego numeru miesięcznika ZNAK, gdzie dowiecie się między innymi o tym, że:

„Wychowanie polega na popełnianiu błędów,
chodzi tylko o to, żeby popełniać ich jak najmniej
i w porę próbować je naprawić lub,
jeśli się da, się z nich wycofać”.

Mam dla Was 35% rabat na najnowszy magazyn, który możecie kupić tutaj wpisując kod rabatowy: SPODKOCYKA. Tylko nie zaczynajcie czytać jak macie coś ważnego do zrobienia, bo będzie leżeć odłogiem. Ja przepadłam…

znak miesięcznik wychowanie dziecka

Artykuł Gdzie zaczyna się obojętność? pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Jak dobrze przygotować się do powrotu do pracy?

$
0
0
jak się przygotować do powrotu do pracy po macierzyńskim

Decyzja już zapadła? A może wciąż się wahasz? W Twojej głowie mnożą się okropne scenariusze, a Ty nie możesz spać na samą myśl o powrocie do pracy? Rok temu przechodziłam dokładnie to samo, a dziś podzielę się z Wami moimi sposobami na to, aby powrót do pracy był jak najmniej stresujący przede wszystkim dla Ciebie.

1. Opieka do dziecka

Nie było dziecka, jest dziecko, albo jest ich więcej, więc bez tego punktu się nie obejdzie. No chyba, że pracujesz „na swoim” i wizja pracy z dzieckiem „na kolanach” Ci odpowiada. Ja osobiście choć pracuję na własny rachunek wolę „zrobić swoje” na 100% i później być z dzieckiem także na 100%.

Czy będziesz decydowała się na żłobek, przedszkole, nianię czy babcię pamiętaj o jednej zasadzie – zanim powierzysz komukolwiek swoje dziecko w opiekę, musisz być tej opieki pewna. Czy to będzie żłobek czy niania, babcia czy inna ciocia musisz wiedzieć, że to najlepsza zastępcza forma opieki dla Twojego dziecka. Tylko dzięki temu Twój powrót do pracy będzie miał szansę być dla całej rodziny komfortowy, a Ty będziesz mogła oddać się obowiązkom służbowym nie trzęsąc się o dziecko. Twoja spokojna głowa jest konieczna do tego, abyś wychodząc nie projektowała swoich lęków na maluszka, oraz aby dobrze Ci się pracowało.

Poszukiwania opieki dla dziecka rozpoczęliśmy na kilka miesięcy przed moim planowanym powrotem do pracy. Nie żałuję ani jednej godziny spędzonej na poszukiwaniach idealnej dla nas formy opieki, ani jednych odwiedzin w placówce, ani jednej rozmowy kwalifikacyjnej i ani jednego dnia próbnego. Nie żałuję też żadnej pochopnej decyzji, gdyż żadnej takiej nie podjęłam. Wyczekałam Nianię idealną i dziś mogę pracować spokojnie, oddając się w pełni swoim obowiązkom, aby później oddawać się w pełni rodzinie.

2. Garderoba

Oczywiście mam nadzieję, że urodzenie dziecka nie stało się dla Ciebie pretekstem do tego, aby siebie nie dbać (ale czy tak na pewno jest?) natomiast na 90% Twoja szafa wymaga co najmniej odświeżenia. A może jednak rewolucji. Co to znaczy? Po ciąży  Twoja figura zapewne się zmieniła, a jeśli nie figura to moda po części na pewno, do tego ubrania naturalnie ulegają zużyciu. Mam więc dla Ciebie dwa zadania. Po pierwsze przymierz każdą jedną rzecz, stań przed lustrem i szczerze sobie powiedz, czy chciałabyś, aby w tym stroju zobaczył Cię Twój przyszły Klient? Co z tego, że to ciuch po domu, kto powiedział, że po domu trzeba chodzić w wyciągniętym dresie i poplamionej bluzce? Przecież Twoja rodzina, która widzi Cię na co dzień chyba nie jest gorsza od Klienta? 😉 Po drugie utwórz sobie do pracy przynajmniej 6 zestawów ubrań, tak, abyś nie musiała zamartwiać się w tygodniu tym, czy masz się jutro w co ubrać. Jeśli nie udało Ci się stworzyć aż tylu zastanów się jakie rzeczy powinnaś dokupić i zrób to. Wybieraj rzeczy jak najbardziej uniwersalne, które będą pasowały do kilku zestawów i pozwolą tworzyć kolejne, a swój charakter podkreśl oryginalnymi dodatkami.

3. Uroda

Kiedy ostatni raz byłaś u kosmetyczki? Po ciąży tak wiele się zmienia, że na prawdę warto odwiedzić zaufaną profesjonalistkę w tym temacie. Za Tobą ogromne wahania hormonów, jest duża szansa, że Twoja cera i skóra bardzo się zmieniły, a wraz z nimi powinna zmienić się ich pielęgnacja. Sama z pierwszą wizytą w salonie czekałam po porodzie aż 1,5 roku i jak tylko wyszłam z gabinetu od razu żałowałam, że tak późno! Zauważyłam te trochę zmarszczek więcej, ale zwalałam to na karb stresów i kolejnych lat, a okazało się, że głównym winowajcą jest cienka, przesuszona i odwodniona skóra! A ja się cieszyłam, że wreszcie się nie świecę. Teraz dzięki nowemu programowi pielęgnacyjnemu cera i skóra otrzymują odpowiednią dawkę nawilżenia i powolutku się odbudowują. A co to ma do powrotu do pracy? Jeśli pracujesz w klimatyzowanym pomieszczeniu, jeździsz do pracy samochodem czy marzniesz zimą na przystanku, Twoja cera potrzebuje tego by odpowiednio o nią dbać. Mój mąż powtarza mi zawsze, że moja Twarz jest warta więcej niż milion dolarów! A wiecie czemu? Bo jak ją zniszczę to nawet milion dolarów nie pozwoli jej wrócić. Nic tak jak Twoja twarz nie tworzy Twojego wizerunku, samopoczucia i szczęścia. Dbaj o nią i pozwól, by Twoje dzieci widziały Cię zawsze promienną i uśmiechniętą.

4. Powtórka

Na co dzień zajmujesz się obsługą Klienta? A może obsługujesz urządzenia czy skomplikowane programy graficzne? Przypomnij sobie jak to się wszystko robiło! Wytyczne, standardy, przepisy, funkcje. A jeśli oprogramowanie na którym pracujesz w firmie jest drogie, poszukaj darmowych wersji testowych. Niemożliwe do kupienia? Rzuć okiem na instrukcję obsługi – ją na pewno znajdziesz w internecie i to za darmo, a jestem pewna, że odblokuje Ci solidną porcję wiedzy.

5. Nauka

Jeśli na co dzień zajmujesz się bardziej prawem podatkowym czy projektowaniem wnętrz nie stawiaj tylko na powtórkę swoich umiejętności, ale także prześledź wszelkie nowinki – są dziedziny, w których wiedza niesamowicie szybko się dezaktualizuje, nie pozwól sobie stać w tyle.

6. Język

Jeśli wracasz do dawnej pracy to już wiesz, czy język obcy jest Ci potrzebny, a jeśli tak to warto się przed takim powrotem zwyczajnie „rozgadać”. Jeśli dopiero szukasz pracy uczyń z języka obcego, który już znasz swój atut. Zarówno powrotowi na dawne stanowisko jak i poszukiwaniu pracy towarzyszy stres, ściśnięty żołądek, a nie trudno jest w takich warunkach „zapomnieć języka w gębie”. Dlatego przed powrotem na ścieżkę kariery warto jest trochę poćwiczyć, pouczyć się i zwyczajnie „rozgadać” i „rozpisać”. Z pomocą przyjdzie nam tutaj indywidualna nauka języka angielskiego przez Skype, albo każdego innego języka. Gdy pierwszy raz moja koleżanka, która niedawno wyjechała i mieszka we Włoszech powiedziała mi, że włoskiego uczy się przez Skype złapałam się za głowę! A teraz sama uważam, że to świetny pomysł. Bez wychodzenia z domu, bez straty czasu i pieniędzy na dojazdy czy opiekę dla dziecka w tym czasie, o dogodnej porze możesz poszerzać swoje lingwistyczne umiejętności, nie zastanawiając się co zrobić z dzieckiem. Wystarczy umówić się na lekcje w godzinach gdy zawsze śpi – czy to w ciągu dnia czy już wieczorem.

Choć sama posługuję się językiem angielskim biegle w mowie i piśmie, a na potwierdzenie mam certyfikat CAE, wiem, że nie „papierki” się liczą a umiejętności, którym nic tak dobrze nie robi jak praktyka.

Co sądzicie o takim solidnym przygotowaniu do powrotu do pracy? Koniecznie napiszcie co Wy dodałybyście do mojej listy, aby czuć się dobrze?

Czekam na Wasze komentarze.

Artykuł Jak dobrze przygotować się do powrotu do pracy? pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Ultralekka spacerówka do samolotu czyli… lecimy na wakacje!

$
0
0
Ultralekka spacerówka w podróż do samolotu na zakupy

Choć z naszego wózka Stokke Xplory jestem wciąż bardzo zadowolona, w chwili, gdy zaczęliśmy planować podróże z dzieckiem – czy to samochodem czy samolotem, wizualizując cały proces pakowania się w mojej głowie pojawiła się potrzeba podróżnej torby na nasz wózek lub wózka ultralekkiego, który po złożeniu zajmuje minimalną objętość, zapewniając dziecku w podróży i na wakacyjnych spacerach wygodę i drzemkę w potrzebie. Z tej okazji postanowiłam się podzielić z Wami moimi ulubionymi kandydatami na idealną ultralekką spacerówkę, która sprawdzi się w podróży samochodem, pociągiem czy samolotem, a także na co dzień na zakupach czy szybkich wypadach.

Nasze priorytety przy wyborze ultralekkiej spacerówki na zakupy, w podróż, do samoloty czy na zwiedzanie:

1. Jak najmniejszy rozmiar po złożeniu

Dosłownie jak najmniejszy. W moim zestawieniu nie znajdziecie nawet wózków typu parasolka, bo są po prostu za duże jak na moje oczekiwania. Po złożeniu chcę, aby wózek nie zajmował znacznej części bagażnika, chcę móc go wcisnąć za tylne siedzenie samochodu klasy compact+ czy wziąć pod pachę na lotnisku.

2. Łatwy i szybki w składaniu

Nie ma tu miejsca na wózki, gdzie stelaż i siedzisko należy składać osobno. Chcę mieć wszystko w jednym kawałku, aby niczego nie odkładać, nie przekładać i nie zastanawiać się co gdzie położyć. No i niczego nie zgubić. Chciałabym go szybko rozłożyć po wyjęciu z samochodu czy szybko złożyć na lotnisku, najlepiej jedną ręką.

3. Wygodny

Dziecko powinno nie tylko dość wygodnie siedzieć, ale mieć także możliwość ucięcia sobie małej drzemki… aby rodzice mogli odpocząć w upalny dzień 😉

4. Lekki

Aby bez problemu móc go nosić, przenosić, poruszać się z nim po lotnisku czy po schodach w urokliwych, nadmorskich, czy górzystych zakątkach świata.

Oto zestawienie, które przygotowałam. 4 najfajniejsze ultralekkie spacerówki, jakie miałam okazję zobaczyć, złożyć, rozłożyć na żywo, a także powozić w nich Mikołaja.

1. Babyzen Yoyo

To pierwsza ultraspacerówka, jaką poznałam. Rozkłada się jedną ręką, i tak samo można je złożyć – uwielbiam to rozwiązanie! Mieliśmy je w jedyny z naszych wózków i wspaniale to wspominam. Babyzen Yoyo ma pochylane siedzisko, które pozwala dziecku na długą drzemkę i wygodną podróż. Do tego spory kosz na zakupy pozwoli pomieścić w sobie na prawdę sporo. Niewielka budka jest dla mnie minusem, taka ochrona przecisłoneczna nie jest dla nas wystarczająca.

Rynkowa cena tego wózka to około 1850 zł – najtaniej możecie kupić go tutaj

 

2. Quinny Yezz

Ten wózek jest zarazem leciutki i zwinny – bardzo dobrze się prowadzi, jak i ma szerokie i wygodne siedzisko. Quinny Yezz szybko się składa do bardzo małych rozmiarów i szybko rozkłada. Pasek pozwala nosić złożony wózek na ramieniu jak torbę. Hamakowe siedzisko pozwala dziecku na wygodną jazdę. Dla mnie minusem jest brak pochylanego siedziska i maleńka budka przeciwsłoneczna, ale w tych rozmiarach wózka chyba nie powinnam ich oczekiwać. Gdybym szukała wózka małego, zwrotnego, dla dziecka, które nie będzie w nim spało i któremu nie przeszkadzają promienie słoneczne – znacie mój wybór.

Wózek nie ma kosza na zakupy, ale w oparciu jest kieszonka, do której można włożyć napój i przekąski.

Rynkowa cena tego wózka to około 590 zł – najtaniej możecie kupić tutaj

 

3. Quinny Zapp Xtra 2

Co tu dużo mówić – w pierwszej kolejności urzekł mnie kolor – jaśniutki, wakacyjny niebieski. Dalej zachwyciło mnie obszerne siedzisko, a jak się okazało, że ma 3 pozycje włącznie z leżącą, wiedziałam, że jest idealne dla tego typu wózka. Gdy przygotowywałam ten post okazało się, że to siedzisko można montować zarówno przodem jak i tyłem do kierunku jazdy. Czy można chcieć więcej? Siedzisko jest głębokie, dobrze osłania dziecko od wiatru, budka jest bardzo duża, z możliwością powiększenia świetnie zadba o ochronę przeciwsłoneczną i przeciwdeszczową dziecka.

Quinny Zapp Xtra 2 składa się do całkiem małych rozmiarów, choć nie tak małych jak pozostałe wózki w tym zestawieniu. Składanie tego wózka to chyba jedyny mankament – niestety na pewno nie możemy tego zrobić jedną ręką i chwilę to trwa. Ale jeśli stawiacie na obszerne, wygodne siedzisko i wózek na wakacyjne spacery, wciąż bardzo kompaktowy po złożeniu – mechanizm składania chyba będziecie w stanie mu wybaczyć.

Rynkowa cena tego wózka to około 1099 zł – najtaniej możecie kupić tutaj

 

4. GB Pockit

GB Pockit to bez wątpienia jeden z najmniejszych wózków na świecie. Niestety, produkując wózek takich rozmiarów nie można oczekiwać pełnej funkcjonalności wózka 2w1. To czego brakuje mi tu najbardziej to ochrona przeciwsłoneczna, której w tym modelu praktycznie nie ma, podobnie jak ochrony przeciw podmuchom wiatru.

Choć nie złożymy wózka jedną ręką, to po złożeniu otrzymamy zbitą konstrukcję wielkości… kartonu na buty zimowe. Natomiast rozłożymy go już zdecydowanie szybciej i łatwiej.

Gdy przymierzyliśmy do GB Pockit naszego synka to niestety, ale okazał się to wózek bardzo wąski i niestety niezbyt wygodny dla naszego dziecka. Oparcie siedziska nie ma możliwości nawet małego pochylania, przez co drzemki mogłyby być w nim dodatkowo utrudnione.

GB Pockit nie posiada także kosza na zakupy.
Sprostowanie – GB Pockit posiada kosz na zakupy, moja pomyłka, a więc duży plus dla tego wózka.

GB Pockit to idealny wózek dla drobnych dzieci i na krótsze spacery, dla dzieci, które nie będą w nim spały. Zakwalifikowałabym go jako wózek do podwiezienia maluszka na lotnisku, szybkim wypadzie na zakupy, ale mniej chętnie wybrałabym się z nim na całodzienną wycieczkę po mieście.

Rynkowa cena tego wózka to około 820 zł – najtaniej możecie kupić tutaj

 

I na koniec małe matematyczne podsumowanie – każdej z cech przyznawałam od 1 do 5 punktów. Oto co mi wyszło:

Spacerówka Babyzen Yoyo Quinny Zapp XTRA 2 Quinny Yezz GB POCKIT
Rozmiar po złożeniu 5 4 5 5
Łatwy i szybki w składaniu 5 2 4 3
Wygodny dla dziecka 3 5 3 2
Ochrona przeciwsłoneczna 2 5 3 1
Lekki 4 3 5 5
Cena 1 3 4 3
Średnia ocena 3,3 3,7 4,0 3,2
Waga 5,8 kg 8 kg 5 kg 4,3 kg

 

Co na z tego wyszło?

Czyli jeśli w naszych rodzinnych priorytetach wygrałaby ultralekka waga i odpuścilibyśmy rozkładanie siedzisko i dużą budkę wybralibyśmy z największym prawdopodobieństwem wózek Quinny Yezz. Jeśli nie chcielibyśmy rezygnować z komfortu dziecka śpiącego w pozycji poziomej, długie godziny w cieniu nad basenem… 😉 wybralibyśmy Quinny Zapp Etra 2.

A Wy co sądzicie o naszym porównaniu? Znaleźliście wśród tych propozycji swojego faworyta? A może polecicie nam coś zupełnie innego? Czekam na Wasze komentarze.

Artykuł Ultralekka spacerówka do samolotu czyli… lecimy na wakacje! pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Moje ulubione kosmetyki kolorowe idealne na urlop

$
0
0
kosmetyki na urlop wakacje

Pakowanie na pierwsze wakacje z dzieckiem traktuję bardzo poważnie. Zależy mi na tym, aby spakować możliwie mało rzeczy, które zapewnią całej naszej rodzinie maksymalny komfort. Dziś pokażę Wam jakie kosmetyki kolorowe zabiorę ze sobą na wakacje samolotem.

kosmetyki na urlop wakacje

Zestaw cieni do powiek

Na co dzień używam dużej palety magnetycznej, która zupełnie nie nadaje się w podróż. Natomiast na jednym z eventów otrzymałam w prezencie ten zestaw cieni do powiek i przypadkowo odkryłam, że jest idealny na lato – i  nie tylko! Z przyjemnością można wyczarować nim bardzo naturalny makijaż, a wieczorem mocniej podkreślić oko. W kosmetyczce zajmie na prawdę mało miejsca, a po wakacjach gwarantuję, że będziecie z przyjemnością po niego sięgały. Jeśli dopiero zaczynacie przygodę z cieniami dla Was także będzie idealny, gdyż w środku znajdziecie podpowiedzi jak pięknie podkreślić oko, w którym miejscu użyć jakiego cienia. Dodatkowo nada się także do podkreślenia brwi.

Do kupienia w promocji -25% -> klik

Puder mineralny

Jeśli tak jak ja na wakacjach wolicie lżejszy letni makijaż, koniecznie wypróbujcie to cudo. Używałam go w ciąży – moja cera płatała mi wtedy same figle i bardzo mi wtedy pomógł i dodał pewności siebie. Wracam do niego z przyjemnością na urlopach – z pewnością jest to też kosmetyk ekspresowy w użyciu. Omiatam nim twarz za pomocą pędzla kabuki, a dla silniejszego krycia tam gdzie potrzeba czynność powtarzam dodając dodatkowe warstwy produktu. I już.

Do kupienia w promocji -20% -> klik

Zestaw do konturowania twarzy

Na lato wybrałam ten w kamieniu (zamiast tego w kredkach, który pokazywałam Wam ostatnio na Instagramie) – jest lżejszy i wymaga mniejszej precyzji w używaniu. Nie stosuję go codziennie, ale po nałożeniu na twarz podkładu czy pudru w jednym odcieniu staje się ona płaska, taki zestaw pozwala pięknie ją wymodelować, podkreślić kości policzkowe, wyszczuplić nos czy obniżyć czoło. Na wakacjach przyda się do nadmorskiej sesji zdjęciowej z Mikołajem czy na elegancką kolację do wieczorowej kreacji.

Do kupienia tutaj -> klik

Błyszczyk

Choć na co dzień nie przepadam za podkreślaniem ust, błyszczyk podkreśli każdy wakacyjny look. Ten kocham i uwielbiam za kilka rzeczy: jest piękny, zarówno jego opakowanie jak i to jak wygląda na ustach, samo obcowanie z tak pięknym produktem w torebce sprawia mi mega radochę, a do tego to prezent od przyjaciółki, który zawsze gdy go używam mi o niej przypomina. Uwielbiam takie prezenty.

Do kupienia w 18 odcieniach -> klik

Róż do policzków

Mój urodzinowy prezent od Sephora, malutki, śliczny róż w dwóch kolorach – bardzo ciepłym pomarańczu i bardzo chłodnym różu, można używać osobno, a można też pobawić się w ich mieszanie, by się odmłodzić i dodać sobie uroczych delikatnych i bardzo romantycznych rumieńców.

Do kupienia z rabatem nawet do -55% -> klik

Wodoodporny tusz

Gdybym na wakacje miała zabrać ze sobą jeden kosmetyk kolorowy byłby to tusz do rzęs. Rzęsy wytuszowałam nawet do porodu 😉 Tusz Telescopic od L’Oreal zdradzam regularnie i zawsze do niego powracam, gdyż jak żaden inny pozwala mi wytuszować rzęsy prawie do nieba. Prawie 😉 Na wakacje wybrałam jego wersję wodoodporną.

Tusze te kupuję stacjonarnie w sklepach Rossmann lub Superpharm – tam gdzie akurat jest promocja.

Korektor

Od kiedy ten profesjonalny korektor zagościł w mojej kosmetyczce mało jaka niedoskonałość jest w stanie popsuć mi humor, gdyż większość z nich pięknie zakryje. Latem przyda się także jeśli przesadzimy niechcący ze słońcem i na przykład przypalimy sobie nosek.

Na próbę kupiłam pojedynczy wkład do palety -> klik, możecie też kupić paletę korektorów na przykład tutaj -> klik.

 

A jeśli jesteście ciekawi jak wykonuję taki letni, delikatny makijaż, który podkreśla oko, podkręca rzęsy i wyciąga je do nieba piszcie w komentarzach, może nagram jakiś filmik albo przygotuję instrukcję krok po kroku?

Czekam na Wasze komentarze i kosmetyczne, wakacyjne hity.

Artykuł Moje ulubione kosmetyki kolorowe idealne na urlop pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Bunt na pokładzie

$
0
0
bunt dwulatka

Choć mój Synek zbliża się swoim wiekiem do dwóch lat to jednak celowo nie zatytułowałam tego posta „bunt dwulatka”. Z moich obserwacji wynika, że dzieci buntują się w każdym wieku, a bynajmniej jak zaczną się już buntować, to jakoś nie mogą skończyć. Choć na szczęście okresy buntu to tylko okresy.

Bunt interpretuję jako ataki złości, protesty, chęci postawienia na swoim, które bardzo często doprowadzają dziecko do prawdziwej rozpaczy. Jak Mu pomóc?  Jak samemu nie dostać ataku szału, jeśli nasze Dziecko wyje jak wilk do księżyca, bo musi postawić na swoim?

Dziś dzielę się z Wami moimi sprawdzonymi metodami na radzenie sobie ze zbuntowany Dzieckiem.

Odpuszczam

Po pierwsze gdy moje Dziecko chce postawić na swoim zadaję sobie pytanie czy w ogóle jest sens stawać mu na drodze. I jeśli chodzi o to, że na wspólnym spacerze On chce iść w prawo, a ja w lewo, albo gdy wieczorem On chce składać puzzle gdy ja zaplanowałam malowanie kredkami albo nie chce dziś jeść widelcem tylko rękoma… odpuszczam. Niech wie, że może decydować, niech czuje, że ma moc sprawczą, że wiele od niego zależy – z wiekiem coraz więcej, niech wie, że mu ufam. Nawet jeśli w porze spania On wybiera zabawę w salonie i na prawdę świetnie się bawi choćby przez godzinę – pozwalam. Ale gdy nie chce iść do łóżka, choć jest tak zmęczony, że przewraca się o własne nogi i guzy nabija – gdy sam sobie szkodzi, wtedy wkraczam i to ja stawiam na swoim, ale zawsze szanując Jego uczucia.

Daję wybór

Często w tych „trudnych okresach” zamiast pytać Dziecka czy chce coś zrobić od razu daję mu „pozorny wybór” i nie pytam „czy” chce, tylko „co” chce.

„Chcesz ubrać żółte skarpetki czy zielone?”
„Chcesz iść na dwór na rowerku czy w wózku?”
„Chcesz zjeść kaszkę czy mleczko?”

I choć komunikacja werbalna przez pierwszych kilkanaście lub kilkadziesiąt miesięcy życia dziecka kuleje, zawsze znajdę sposób na komunikację odwracającą uwagę od problemu „czy” i stawiającą na wybór „co”.

Nigdy nie zostawiam

Gdy dzieci są w okresie buntu na to co mówimy, czego oczekujemy często reagują krzykiem, rozpaczą, wyrywaniem się.  Nigdy, ale to nigdy nie zostawiam wtedy Dziecka samego sobie.  Nie zostawiam go samego w pokoju ani w łóżeczku – chyba, że akurat sam chce w nim być. Nie zostawiam Go w sklepie i nie odwracam się na pięcie z nadzieją, że będzie się bał, że go zostawię i w końcu zwalczę Jego silną wolę jego własnym strachem. Zawsze, ale to zawsze jestem obok. Mówię, że rozumiem jego rozpacz i niezadowolenie z tego, że nie wszystko jest dokładnie tak, jak On tego chce. Dodatkowo tłumaczę dlaczego podjęłam taką a nie inną decyzję, która jest podyktowana… jego bezpieczeństwem czy wyczerpanym budżetem na nowe zabawki w tym miesiącu. Prawdę mówiąc rozmawiam i tłumaczę mu swoje decyzje od zawsze, choć do dziś nie wiem, ile moje On sam z tego rozumie, choć na pewno coraz więcej. Wiem jednak, że na pewno widzi moją akceptację i czuje moją miłość, a mój spokojny głos nie przeszkadza Mu w uspokojeniu się.

Przytulam

Zawsze proponuję Dziecku przytulnie się i choć często mnie odrzuca, czasami wystarczy delikatna próba przytulenia wykonana po raz kolejny, a Dziecko rozpływa się w moich ramionach, znajdując tu ukojenie. Całemu procesowi towarzyszą moje spokojne słowa. Wciąż powtarzam, że rozumiem jego smutek i jego ból, często opowiadam mu o tym, że sama też się wkurzam, jak nie wszystko idzie po mojej myśli, że uczucie złości jest jak najbardziej normalnym, choć nieprzyjemnym uczuciem. Zapewniam, że nauczy się sobie z nim radzić.

Daję alternatywę

Pokazuję Dziecku sposoby na zdrowe wyrzucenie z siebie złości. Złość to energia, którą należy na coś spożytkować – najgorsze to tłumić ją w sobie. Osobiście potrafię przynieść dziecku rolkę papieru toaletowego i zachęcić do jego rwania, aby dać upust swoim uczuciom chociażby w taki sposób.

Noszę

W dramatycznych sytuacjach, gdy atak złości trwa bardzo długo, próbuję stosować dobrze znaną i lubianą przez moje Dziecko metodę z dzieciństwa – zawijam Go w chustę albo mei-tai i bujam, śpiewam albo puszczam muzykę, spaceruję, ćwiczę, tańczę… jesteśmy razem, jesteśmy w ruchu i rozładowujemy w ten sposób nadmiar energii, jaką moje Dziecko musi z siebie wyrzucić.

I wiecie co? Ten utarty szlak walki z ze złością, z buntem Dziecka, to wszystko sprawia,  że gdy nadchodzi atak złości jestem spokojna, że mamy swój plan i według niego działamy. Gdy muszę stawiam na swoim dla dobra mojego Dziecka, ale w poszanowaniu jego uczuć i emocji. Jest mi z tym dobrze. Zamiast frustracji czuję spokój.

A czy Wy obserwujecie okresu buntu u swoich dzieci? Jak radzicie sobie ze złością dzieci?

Czekam na Wasze komentarze i zapraszam do rozmowy.

A jeśli podoba Wam się u mnie zapraszam także na mój FB i Instagram.

Artykuł Bunt na pokładzie pochodzi z serwisu Blog SPOD KOCYKA - Blog lifestylowy i parentingowy.

Viewing all 269 articles
Browse latest View live