Quantcast
Channel: Agnieszka, Autor o AgnieszkaKudela.pl
Viewing all 269 articles
Browse latest View live

Najlepsze zabawki edukacyjne dla dwulatka

$
0
0
najlepsze zabawki edukacyjne dla dwulatka

Choć klocki i puzzle, auta i traktory niewątpliwie mają wartość edukacyjną – dziś przedstawiamy 5 ulubionych zabawek typowo edukacyjnych naszego dwulatka.

1. Drewniane puzzle Alfabet od HAPE





Dzięki nim Mikołaj nauczył się tego, że przedmioty są trójwymiarowe, niesymetryczne, mają lustrzane odbicia i włożenie ich na właściwe miejsce nie jest take proste, jak w przypadku zwykłych płaskich, drewnianych puzzli z uchwytem. A co najlepsze – dzięki tym puzzlom Mikołaj, ku zdziwieniu całej rodziny i przedszkola, w wieku 2 lat i 2 miesięcy opanował cały alfabet! Nauczenie się go otworzyło nam źródło nieskończonej ilości zabaw w literki – na spacerach bawimy się w szukanie literek (Mikuś sam wymyśla te zabawy), odczytujemy wspólnie tablice rejestracyjne, piszemy, rysujemy – literkowym zabawom nie ma końca! Znajomość alfabetu bardzo też pomaga nam w nauce mówienia.

Uzupełnieniem tej zabawy jest piękny, duży plakat z Alfabetem w pokoju Mikołaja. Pozwala mu utrwalać zdobytą wiedzę – Miki sam podchodzi do plakatu i z dumą prezentuje po kolei każdą literkę wszystkim zainteresowanym.

Powiem Wam więcej – gdyby nie te puzzle to założę się, że Miki by tego alfabetu jeszcze kilka lat nie znał, bo ja bym nie wpadła na to, aby go w tym wieku literek uczyć. A tak przy zabawie wyszła nam nauka, zupełnie naturalnie i “bezboleśnie”. Polecam ogromnie, bo to oznacza, że ta zabawka edukacyjna całkowicie spełniła swoją rolę – bawi i uczy, zupełnie przy okazji.

Do kupienia w cenie około 46 zł, tutaj

2. Piramida od Djeco





To fajna, kontaktowa zabawa na dywanie dla całej rodziny. Oprócz rozwoju umiejętności motorycznych i koordynacji ruchowej dziecka, uczy rozpoznawania zwierzątek, a w późniejszym okresie także liczenia – każda ściana pudełka to innego rodzaju obrazki. A gdy układanka ta kiedyś znudzi się naszemu Maluchowi, pudełka idealnie nadadzą się do przechowywania mniejszych zabawek i innych szpargałów.

Do kupienia w cenie około 65 zł, różne modele tutaj, nasz wzór tutaj

3. Słucham i uczę się mówić




To seria zeszytów i płyt CD, które mają za zadanie pomoc w nauce mówienia. Zakupiliśmy pierwszy zestaw “Sylaby i rzeczowniki 1″ i bardzo wszystkim nam się spodobał. Myślałam, że Mikołaj będzie miał ogromne trudności w skupieniu się na”nauce”, ale nic bardziej mylnego – myślę, że szalenie podoba mu się słuchanie, mówienie i to, że uwaga całej rodziny podczas tych ćwiczeń skupiona jest tylko na nim. Gdy pierwszy raz przerabialiśmy te ćwiczenia, chciałam skończyć po kilku minutach i stronach w myśl mojej ulubionej zasady wobec dzieci: niedosyt jest lepszy niż przesyt, ale gdzie tam, Mikołaj nie pozwolił mi skończyć, a gdy przerzuciliśmy ostatnią kartkę, sam zaczął ćwiczyć naukę mówienia od nowa.

Do kupienia w cenie około 20 zł, tutaj

4. Płyty i playlisty z muzyką

Te dla dorosłych, ale i te dla Dzieci. O tym, jak można pomóc dziecku w rozwoju muzycznym, przygotuję osobny post, ale piosenki dla dzieci, takie z pokazywaniem, nauką alfabetu czy rożnych czynności, są dla nas ogromną przyjemnością. Mikołaj bardzo szybko nauczył się sam obsługi sprzętu grającego u nas w domu i widać, że słuchanie i śpiewanie sprawia mu ogromną radość. Piosenek słuchamy po polsku i po angielsku. Mikołaj dużo szybciej zaczął powtarzać całe melodie niż pojedyncze słowa. A oto nasze ulubione playlisty:

5. Puzzle cyferki i liczby od HAPE

Po nauce alfabetu zabraliśmy się za naukę liczenia. Wykorzystaliśmy ponownie drewniane puzzle, które świetnie sprawdziły się przy nauce mówienia i choć obawiałam się, że ta dobrze znana zabawka będzie wydawała się Dziecku nudna, nic z tych rzeczy. Fascynacja jest ogromna, a odnaleziona i prawidłowo umieszczona i wypowiedziana cyferka jest ogromną radością dla całej rodziny, ale przede wszystkim dla Mikołaja.

Do kupienia za około 40 zł, tutaj

A do tego oczywiście cała masa książeczek. Ulubionym książeczkom naszego Dwulatka poświęcimy osobny post.

Daj znać jak podobają Ci się nasze edukacyjne propozycje i koniecznie napisz mi o Waszych edukacyjnych ulubieńcach, bo mamy chrapkę na kolejne pozycje.

Jeśli post Ci się spodobał, kliknij “Lubię to” lub “Udostępnij” i podziel się nim z innymi:

Artykuł Najlepsze zabawki edukacyjne dla dwulatka pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.


Pierwszy miesiąc ciąży | Ciąża miesiąc po miesiącu

$
0
0
ciąża miesiąc po miesiącu

Pierwszy miesiąc ciąży. U jednych mija całkowicie niepostrzeżenie, u innych ciągnie się w nieskończoność, przedłużając się w wiele miesięcy, a nawet lat. Czasami jest wynikiem całkowitej spontaniczności lub wręcz przeciwnie, intensywnego, zaplanowanego starania. Jak było u nas? Zapraszam Cię na cykl postów “ciąża miesiąc po miesiącu”.

 

Ile trwa pierwszy miesiąc ciąży?

Przyjęło się, że pierwszy miesiąc ciąży liczony jest od daty ostatniej miesiączki i trwa 28 dni, czyli równe cztery tygodnie. Gdy nasza ciąża ma miesiąc, nasz Maluszek tak naprawdę ma dopiero kilka lub kilkanaście dni – liczonych od zapłodnienia.

 

Cała ciąża trwa 40 tygodni, a więc już na oko widać, że ciąża liczona od pierwszego dnia ostatniej miesiączki trwa bliżej 10 niż 9 miesięcy, co było dla mnie niemiłą niespodzianką, gdy siedząc jak na szpilkach, odliczałam dni do jej szczęśliwego zakończenia.

 

 

Kiedy najlepiej wykonać test ciążowy?

Standardowo wykonanie testu ciążowego zaleca się dopiero w dniu spodziewanej miesiączki. Trzymając się tego terminu, jeśli masz przynajmniej 28 dniowe cykle, to o tym, że jesteś w ciąży, dowiesz się w pierwszych dniach, ale już drugiego miesiąca ciąży.

 

W praktyce pozytywny test ciążowy możemy zobaczyć zarówno na kilka dni przed terminem spodziewanej miesiączki, jak i dopiero kilka dni po. Dlaczego?

 

Wszystko zależy od tego, w którym dniu cyklu miałyśmy owulację, jak szybko doszło do zapłodnienia i implantacji zarodka w ścianie macicy. Zarówno domowy (z moczu) jak i laboratoryjny (z krwi) test ciążowy wykrywa obecność w organizmie HCG – ludzkiej gonadotropiny kosmówkowej, hormonu wytwarzanego dopiero w ciągu 24 godzin od zagnieżdżenia się zarodka w ścianie macicy. Aby do tego doszło, po pierwsze musi dojść do owulacji, która powinna pojawić się na minimum 12 dni przed dniem spodziewanej miesiączki, ale i z tym bywa różnie. Stres czy podróż jest w stanie zaburzyć nawet najbardziej regularny cykl. Do zapłodnienia komórki jajowej może dojść jedynie w przeciągu 12-24 godzin od owulacji, po tym czasie niezapłodniona komórka jajowa obumiera. Zapłodniona komórka jajowa musi jeszcze przebyć drogę do macicy i tam się zagnieździć, co trwa zwykle od 5 do 10, a niektóre źródła podają, że nawet do 12 dni.

 

Tak więc w praktyce na pozytywny test ciążowy możesz liczyć zarówno na kilka dni przed, jak i dopiero kilka dni po terminie spodziewanej miesiączki, wszystko zależy od dnia, w którym doszło u Ciebie do owulacji i implantacji. Jeśli jesteś w ciąży, to im później wykonasz test ciążowy, tym większa szansa na to, że już będzie to wynik pozytywny.

 

W związku z tym, że poziom hormonu HCG w początkowym okresie podwaja się co dwa-trzy dni, pierwsza kreseczka testowa, która pojawia się na teście wykonanym  w okolicy spodziewanej miesiączki, może być bardzo blada, ale nie przeszkadza to w interpretacji wyniku testu ciążowego jako pozytywnego. Powtórzony test tej samej marki już na drugi dzień najprawdopodobniej da widocznie ciemniejszą drugą kreseczkę.

 

 

Jaki domowy test ciążowy wybrać?

Wśród domowych testów ciążowych wyróżniamy paskowe, płytkowe i strumieniowe.

 

Osobiście nigdy nie korzystałam z paskowych testów ciążowych, a to z bardzo prostego powodu – chciałam mieć ładną pamiątkę, dlatego też wybierałam te płytkowe i strumieniowe, które są dużo bardziej solidne i pewnie lepiej przetrwają lata w “kuferku wspomnień”.

 

Domowe testy ciążowe mają różną czułość, podawaną przez producenta na opakowaniu. Najbardziej popularne to od 10 i od 25 mlU/ml. Moje doświadczenie pokazało jednak, że niejeden test ciążowy o niższej czułości, bo 25 mlU/ml, dał o wiele bardziej widoczną kreskę testową niż ten o wyższej czułości – 10 mlU/ml, wykonany nawet kolejnego dnia. Zaobserwowałam także, że płytkowe testy ciążowe różnych marek dawały zawsze bardziej intensywną drugą kreskę niż testy strumieniowe różnych marek, bez względu na to, jak zostały użyte (są dwie możliwości opisane w instrukcji).

 

Nowością na polskim rynku są także ciążowe testy cyfrowe, zwane także elektronicznymi, do tej pory widziałam je głównie na zagranicznych fotografiach.

 

Jak i kiedy wykonać test ciążowy z krwi?

Zasada co do wyliczania dnia wykonania testu ciążowego z krwi jest taka sama jak w przypadku domowego testu ciążowego, ale wynik jest jeszcze bardziej wiarygodny.

 

HCG czy Beta HCG?

 

Beta HCG to podjednostka HCG, a więc składowa jego część. Potocznie mówimy o wyniku HCG, natomiast w badaniu określamy wartość stężenia we krwi właśnie bHCG. Bez względu na to, czy zlecisz badanie HCG, czy Beta HCG, panie w okienku będą wiedziały, jakie badanie wykonać.

 

Badanie poziomu Beta HCG możesz wykonać niemal w każdym laboratorium, nie potrzebujesz skierowania od lekarza, a za badanie zapłacisz około 25-45 złotych. Nie musisz być na czczo i badanie to możesz wykonać o każdej porze dnia. Na wynik będziesz czekała od kilku godzin do kilku dni – w dużych miastach i dużych laboratoriach na wynik zaledwie 2-3 godziny i będzie on dostępny on-line, co jest ogromnie wygodne i pozwala zachować prywatność i intymność chwili. Natomiast w wielu małych miastach i laboratoriach, gdzie zleceń na to badanie jest proporcjonalnie niewiele, to choć próbki krwi pobierane są od pacjentek codziennie, badanie wykonywane jest raz tylko 2-3 razy w tygodniu, a wyniki wydawane są zwykle na miejscu.

 

Pojedynczy podwyższony wynik poziomu Beta HCG świadczy o ciąży, ale nie mówi o tym, czy ciąża rozwija się prawidłowo. Aby to określić i uprawdopodobnić, należy wykonać ponowne oznaczenie stężenia Beta HCG we krwi 48-72 godzin później, a wynik powinien, ogólnie mówiąc, ulec podwojeniu. Jeśli wynik przyrósł znacznie więcej, może to świadczyć o ciąży bliźniaczej. Zbyt wolny przyrost może świadczyć o ciąży pozamacicznej lub być pierwszym niepokojącym parametrem ciąży.

 

Przyrostu Beta HCG w czasie nie musisz określać sama, możesz skorzystać z gotowych kalkulatorów on-line. Tak przykładowo prezentowały się moje wyniki:

 

Beta HCG kalkulator

Choć test ciążowy z krwi jest bardziej wiarygodny, w naszej pierwszej ciąży podczas pierwszego dnia testów ujemnie wyszedł zarówno test płytkowy, jak i laboratoryjny. Natomiast po dwóch dniach zarówno test płytkowy o czułości 25 mlU/ml, jak i laboratoryjne badanie z krwi, dały wynik pozytywny. Tak więc zgodnie z naszym doświadczeniem, oba rodzaje testów są równie skuteczne i równie szybko dają nam informację.

 

Jak dowiedziałam się i powiedziałam Mężowi o ciąży?

W pierwszej ciąży, w oczekiwaniu na pozytywny wynik, testy ciążowe wykonywałam sama. W tajemnicy też pojechałam na badanie krwi i przygotowałam Mężowi prawdziwą niespodziankę (myślę, że to materiał w sam raz na osobny post). Tym samym temat niespodzianek mamy już za sobą, więc za każdym kolejnym razem na radosną nowinę oczekiwaliśmy wspólnie, wpatrując się w ten mały kawałek plastiku i odliczając czas do trzech minut.

 

Tym razem spodziewaliśmy się być w ciąży po raz czwarty, jak zawsze mieliśmy pod ręką sporo testów ciążowych najróżniejszych marek i wielkie nadzieje. Dzień wcześniej nastawiliśmy budzik na godzinę 5:00 – to o godzinę wcześniej niż powinniśmy wstać do pracy, aby na wypadek pozytywnego wyniku móc zostać w łóżku i rozkoszować się chwilą.

 

To był nasz drugi miesiąc starań, 27 dzień cyklu, imieniny Mikołaja, a więc oczywiście Mikołajki. Specjalnie wybraliśmy ten dzień na wykonanie testu, gdyż głęboko czuliśmy, że czeka na nas najlepszy prezent. Z samego rana zrobiliśmy pierwszy płytkowy test ciążowy i to wtedy właśnie, o 5:05, zobaczyliśmy na teście bladziutką, drugą kreseczkę. To był cudowny moment, w którym dowiedzieliśmy się, że po raz piąty zostaliśmy rodzicami.

 

Po chwili powtórzyliśmy test i rozkoszowaliśmy się tym widokiem:

pozytywny test ciążowy płytkowy 27 dzień cyklu

 

A to nasze pierwsze zdjęcia, wykonane, gdy już wiedziałam, że noszę w sobie Kolejne Życie.

ciąża miesiąc po miesiącu pierwszy miesiąc ciąży

Przyznaj, że Mikuś ma minę, jakby już czuł, że zaraz będzie musiał się dzielić prezentami z kimś jeszcze 😉

 

Objawy

Przez pierwsze dwa dni pierwszego miesiąca, w których wiedziałam już o ciąży, nie zdążyłam mieć żadnych dokuczliwych objawów, choć na moim dekolcie dało się już zauważyć powiększone naczynia krwionośne.

 

Opieka lekarska, badania

Z uwagi na to, że za nami są dwa poronienia, nasza ciąża już od momentu starań została objęta troskliwą opieką lekarską i odpowiednim wsparciem farmakologicznym, dobranym na podstawie przebytej diagnostyki poronień oraz historii poprzednich ciąż.

 

Badania jakie wykonałam w pierwszym miesiącu ciąży, a dokładnie w 28 dniu cyklu, to:

 

  • Beta HCG w celu potwierdzenia pozytywnego wyniku ciąży

 

Metryczka pierwszego miesiąca ciąży

 

Za co lubię pierwszy miesiąc ciąży

Za ogromną ekscytację z powodu Nowego Życia, spełnionego marzenia, rodzeństwa i przyjaciela dla Mikusia. Za ogrom cudownych planów na przyszłość, spełnienie w roli Mamy. A do tego zero dolegliwości ciążowych.

 

Za tajemnicę, o której wiem tylko ja i mój Mąż, i emocje, które w nas buzują. Za to uczucie miłości do siebie, choć myśleliśmy, że już nie można kochać bardziej.

 

Za co nie lubię pierwszego miesiąca ciąży

Za tajemnicę… z jednej strony człowiek chciałby wykrzyczeć radosną nowinę całemu światu, wbić się do kasy pierwszeństwa w Ikei i wybrać na zakupy życia, ale rozsądek nakazuje choć chwilę się wstrzymać.

 

Za niepewność… Mamy w niebie Troje Dzieci. Nie ma dnia, abyśmy nie myśleli o tym, jaką ogromną stratą jest ich brak w naszym życiu. Każda ciąża to przeogromny dar nowego życia, to chwila, w której spływa na nas całe dobro i miłość tego świata. Dar tak delikatny i wrażliwy, że w jednej chwili potrafi zmienić się w niewyobrażalną i niekończącą się pustkę. Po jej doświadczeniu już dokładnie wiemy, czego się bać.

 

Moja waga

Moja wyjściowa waga na koniec 1 pierwszego miesiąca ciąży to 62,2 kg przy wzroście 162 cm.

 

Zachcianki

Jeszcze nic.

 

Odpychanki

Jeszcze nic.

 

Sen

Bez zmian. Za mało 😉

 

Ulubione kosmetyki

To dopiero przede mną.

 

Ruchy dziecka

Oczywiście jeszcze nie.

 

Nastrój

Cudowny! Radość przepełnia każdy kawałek mojego ciała i każdą moją myśl.

 

Ubrania ciążowe

Dopiero przyjdzie na nie czas. Jeśli już teraz ciekawi Cię moda ciążowa, zapraszam do mojego posta o tym, jak zbudować kapsułkową garderobę ciążową.

 

Zakupy dla Dziecka

Obyło się bez szaleństw i zakupów. Choć pamiętam, że Tego Dnia kupowałam w markecie upominki dla osób z naszej firmy i ozdoby choinkowe. Dział dla dzieci ominęłam jednak szerokim łukiem.

 

Zakupy dla mnie

Na spokojnie, tu również nic.

 

A jaka jest Wasza historia?

Jeśli post Ci się spodobał, kliknij “Lubię to” lub “Udostępnij” i podziel się nim z innymi:

Artykuł Pierwszy miesiąc ciąży | Ciąża miesiąc po miesiącu pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.

Metamorfoza przedpokoju w jedno popołudnie

$
0
0
metamorfoza przedpokoju

Choć w lipcu miną już 3 lata, odkąd mieszkamy w nowym miejscu, jak zawsze podpisujemy się pod przysłowiem, że jak nie zrobisz czegoś w domu od razu, to niemal pewne, że nie zrobisz tego wcale. I tak musiały upłynąć aż 3 lata, abyśmy w jedno popołudnie urządzili i ocieplili nasz przedpokój tak, że mamy ochotę przestawić do niego stół z jadalni i gdyby tylko się tam zmieścił, zapewne dzisiejszy post pisałabym właśnie tam.

Przed

Tak prezentuje się nasz przedpokój – choć drzwi na jego końcu to drzwi zewnętrzne, tak naprawdę kryje się za nimi jeszcze wiatrołap, ale wybierając je, zależało nam na tym, aby były ciepłe i bezpieczne, a także wpuszczały choć odrobinę światła do wiatrołapu. Na końcu przedpokoju jest także wnęka idealna do zabudowy w pojemną szafę, do dziś niezagospodarowana. Większość kurtek i butów ciśnie się więc do dziś w wiatrołapie. Ale spokojnie i ją uda nam się zagospodarować i to wciąż w jedno popołudnie.

 

Nie da się ukryć, przedpokój jest po prostu pusty i chłodny.

 



 

W trakcie

Jedyną rzeczą, której tak naprawdę brakowało mi w tym przedpokoju, to lustro, w którym mogłabym zobaczyć swoją całą sylwetkę. Najbliższe miałam dopiero w sypialni na piętrze, więc praktycznie nigdy nie przeglądałam się w nim po założeniu szalika, płaszcza czy butów. Tak więc to chyba pomysł na lustro zapoczątkował całą metamorfozę.

 

 

Aby lustro nie wyglądało smutno na tak dużej ścianie, postanowiłam zamieścić na niej także płytkie szafeczki, dzięki którym będę mogła lepiej zorganizować naszą rodzinę do wyjścia.

 


 

Wybrałam takie szafki, w których sama mogę dostosowywać wysokość półek do bieżących potrzeb i tym sposobem “dorobiliśmy się” na przykład półki na okulary przeciwsłoneczne – to ta najniższa na samej górze po lewej stronie. Swoje miejsce znajdą tu także parasole, akcesoria do pielęgnacji obuwia czy rękawiczki.

 

 

Wybierając fronty, zdecydowałam się na te na wysoki połysk – odbijają światło i działają trochę jak lustro, dzięki czemu wąski przedpokój nie jest optycznie zwężony ani zatłoczony. Zdecydowaliśmy się zrezygnować z nóżek i zawiesić je na takiej samej wysokości jak lustro, dzięki czemu nasz przedpokój nabrał także lekkości.

 

 

Przestrzeń nad szafkami zdecydowałam się zagospodarować galerią zdjęć z najważniejszymi momentami i osobami z naszego życia. Do tej pory w całym naszym domu nie wisi ani jedna ramka ze zdjęciem, jedynie i dosłownie kilka zdobi parapety. Do tej pory wszystkie ramki na ścianach uzupełniałam plakatami, a zdjęcia przechowywałam w albumach. Tak naprawdę niespodziewane odejście mojego Taty tej zimy sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, jak zadbać o to, aby w pamięci Mikołaja Dziadek pozostał na zawsze i pomyślałam, że taka ścienna galeria ze zdjęciami, zawieszona w centralnym i codziennie użytkowanym miejscu w domu, pozwoli mu zachować wspomnienia. Przedpokój wydawał mi się więc naturalnie jednym z najlepszych stref do stworzenia takiej galerii. Chciałam spróbować i tak obok lustra postanowiłam zawiesić kolaż ramek w najróżniejszych rozmiarach i formach.

Wiedziałam, że taka galeria pełna ramek w różnych rozmiarach i formach to nie lada wyzwanie. Tu z pomocą przyszedł mi szablon z gotowym rozłożeniem ramek, które dokupiłam zgodnie z wytycznymi. Przykleiliśmy szablon do ściany i punktakiem, za pomocą młotka, zaznaczyliśmy na ścianie miejsca, w których powinny znaleźć się mocowania do ramek – gwoździki, kołki czy inne wynalazki.

 

Początkowo zdecydowaliśmy się na mocowanie ramek do ściany za pomocą gwoździków, ale okazało się, że nie sprawdza się ono przy grubych ramkach – nasze gwoździe okazały się zbyt krótkie, aby sięgnąć mocowania na dużej ramie i tak postanowiliśmy w niektórych miejscach zastąpić je kołkami. Natomiast kołki również nie okazały się uniwersalnym rozwiązaniem – do niektórych ramek łeb śruby okazałby się zbyt duży, tak więc miks gwoździków i kołków sprawdził się u nas najlepiej.

 

 

Teraz wystarczyło pozawieszać ramki według schematu, aby cieszyć się niemal gotową pierwszą ścianą naszego nowego przedpokoju.

 

 

Nadeszła kolej na zagospodarowanie naszej wnęki. Zastosowaliśmy w niej dwa drążki rozporowe – jeden na wiszące ubrania, pod którym stanęła rattanowa komódka, na którą nigdzie wcześniej nie mogłam znaleźć odpowiedniego miejsca. Teraz idealnie pomieści naszą wyjściową galanterię czy domowe kapcie – tak, tak, wciąż czasami chodzimy w kapciach. We wnęce zawiesiliśmy także kilka haczyków, na które będę mogła odwieszać na przykład torebki. Dwa haczyki znalazły także swoje miejsce na wysokości Mikołajka.

 



 

Na drugim drążku rozporowym zawisła zasłonka z marokańskim wzorem, która zakrywa nam całą wnękę, pełniąc jednocześnie funkcję dekoracyjną – tu wykorzystałam zasłonkę, która kiedyś wisiała u Mikołaja w pokoju.

 

Na koniec okazało się, że papierowa lampa zaczęła nas denerwować i przewiesiliśmy tu industrialną lampę z naszego strychu, aby ukończyć to pomieszczenie. Na koniec Wojtek wynalazł chodniczek, który zamówiłam kiedyś przez Internet, ale nigdzie mi nie pasował, tylko zapomniałam go odesłać. Jak widać – nic nie dzieje się bez przyczyny, bo tu wpasował się idealnie.

 

Po






 

Na koniec dnia zamówiłam zdjęcia, czekam na kuriera i jak tylko się pojawi, pokażę Wam efekt z naszą rodzinną galerią zdjęć.

I jak Wam się podoba taka popołudniowa metamorfoza przedpokoju?

Jeśli tekst Ci się podobał, kliknij “Lubię to” lub “Udostępnij” i podziel się nim z innymi:

Artykuł Metamorfoza przedpokoju w jedno popołudnie pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.

Moich 10 sposobów na zdrowie w ciąży

$
0
0
blog parentingowy suplementy w ciązy

Cała moja przygoda ze zdrowym stylem życia, zdrowym odżywaniem i zdrową pielęgnacją cery, skóry i włosów wzięła swój początek 4 lata temu, gdy podjęliśmy decyzję o powiększeniu naszej rodziny. Wtedy myślałam, że moja troska o zdrowie oprze się na kilku suplementach i drogich kremach przeciw rozstępom. Jednak moja ciekawska natura przywiodła mnie w zupełnie inne miejsce i dziś całkowicie inaczej wspieram zdrowie swoje i rosnącego we mnie Maleństwa, niż planowałam (a to już 28 tydzień – uwierzycie?). Poznaj moje proste i naturalne sposoby na wsparcie dla zdrowia każdego dnia.

1. Szklanka ciepłej wody z cytryną o poranku

blog parentingowy

Nie można chyba lepiej zacząć dnia niż szklanką ciepłej wody i świeżo wyciśniętą do niej połówką cytryny. Ta mikstura pomaga oczyścić organizm (wypłukuje toksyny), przyspiesza metabolizm i poprawia trawienie (dzięki błonnikowi), pomaga na problemy ze zgagą i niestrawność, dodaje energii, a także wspomaga naszą odporność (głównie dzięki zawartości witaminy C). Najlepiej wypić ją od razu po przebudzeniu, jakieś pół godziny przed śniadaniem. Znajdziesz w niej wapń i potas, dbający o Twoje zdrowe serce, układ nerwowy i mózg. Woda z cytryną ma także działanie… odkwaszające nasz organizm – pomimo kwaśnego smaku, ma na nas alkalizujący wpływ.

 

2. Nasionka chia

blog parentingowy ciąża

To mój ulubiony i najbardziej naturalny “suplement” diety. Piję go dwa razy dziennie: do szklanki ciepłej (nie gorącej) wody wsypuję łyżkę nasion chia i odstawiam na jakiś czas, aby później w ciągu dnia wypić moją odżywczą “bombę”.

 

Za co najbardziej cenię nasionka chia? Już dwie duże łyżki nasion chia (około 30g) dostarczają nam około 20% zalecanego dziennego spożycia wapnia, 30% manganu, 30% magnezu, 27% fosforu, i aż 11 g samego błonnika [źródło], który wspiera dobroczynną florę bakteryjną w naszych jelitach. Zawierają masę drogocennych przeciwutleniaczy [źródło], a ich bogactwo w w wapń, magnez, fosfor i białka cudownie wspiera kości nasze i Maluszka.

 

3. Sok z buraka

W ciąży kobiety bardzo często cierpią na niedokrwistość (anemię). Aby do niej nie dopuścić, warto już od samego początku ciąży spożywać buraki. Pomimo tego, że w porównaniu na przykład do pietruszki wcale nie są tak bogatym źródłem żelaza, wspaniale pełnią rolę krwiotwórczą, zapobiegają (a nawet leczą) anemię. Zawarte w nich barwniki to bardzo silne przeciwutleniacze, które aż czterokrotnie zwiększają przyswajalność tlenu przez nasze komórki. Do tego zawierają sporo kwasu foliowego, wspomagając wprost rozwój naszego Dziecka, a z naszego organizmu usuwają szkodliwy nadmiar homocysteiny. [źródło]

 

W dietę każdej kobiety w ciąży, a także tej przygotowującej się do ciąży, doskonale wpisze się więc sok z buraka. Naszą codzienną porcję soku wyciskamy zwykle na wolnoobrotowej wyciskarce lub w kamiennym naczyniu produkujemy sok z kiszonego buraka z czosnkiem – o cudownych właściwościach kiszonek i przepisach na to cudo rozpiszę się przy kolejnej okazji. Jedno jest pewne – już 2-3 tygodnie picia codziennie soku z kiszonego buraka potrafiły wyciągnąć mnie na prostą nawet z jednocyfrowego poziomu hemoglobiny we krwi, na pewno jeszcze lepiej są w stanie zapobiec anemii.

 

Jeśli jednak nie lubisz, nie masz możliwości bądź czasu na samodzielne przygotowanie soków, w sieci sklepów Carrefour odkryliśmy soki z kiszonego buraka w małych, szklanych buteleczkach – idealna porcja zdrowia dla Ciebie i Maleństwa na każdy dzień.

 

4. Woda

blog parentingowy ciąża

To woda wypłukuje toksyny z naszego organizmu – choć nie neutralizuje ich, wspomaga pracę nerek i oczyszczanie organizmu ze szkodliwych odpadów metabolicznych. Jej niedobór powoduje w nas uczucie zmęczenia, znużenia i osłabienia, a nawet zawroty głowy czy drżenie rąk, doprowadzając do drastycznego obniżenia poziomu elektrolitów w naszym organizmie.

 

Pamiętaj, że w czasie ciąży wody musisz spożywać tyle, aby starczyło jej dla Was dwojga (a może trojga?), bowiem Dziecko składa się z 74-94% z wody, a jego naturalne środowisko stanowi nic innego jak również woda. Dlatego odpowiednia ilość wody, którą powinnyśmy spożywać każdego dnia, powinna wynosić około 3 litrów –  spokojnie, jeden litr zapewne dostarczysz w pożywieniu, a 2 powinnaś wypić. Zadbasz tym samym także o swoje prawidłowe trawienie, dostarczysz niezbędnych minerałów i poprawisz swoje samopoczucie. [źródło]. Dlatego zawsze staram się mieć obok siebie szklankę i butelkę wody. Przed nami lato, więc wody zapewne będę spożywała jeszcze więcej, aby zrównoważyć ilość wydalaną w upały przez skórę.

 

5. Witamina D

Ta życiodajna witamina pomaga budować silne mięśnie i kości Twoje, a także Maluszka – odpowiada za prawidłową gospodarkę wapniową w naszym organizmie. Jej niedobór może prowadzić do słabszych kości u Ciebie i Twojego Dziecka, prowadzi także do częstszego pojawiania się alergii u dzieci.

 

W ciąży (i nie tylko) na pewno nie opalam się godzinami (twarzy na słońce nie wystawiam wcale), ale jeśli tylko pogoda mi na to pozwala, staram się wystawiać na ekspozycję pełnego słońca na 20 minut każdego słonecznego dnia.  Podobno już 15 minut ekspozycji ramion i nóg na słońcu pozwala pokryć nasze dzienne zapotrzebowanie na witaminę D. To kolejny powód na to, aby każdego dnia udać się na rodzinny spacer.

 

W pozostałe dni (a więc przez pierwsze dwa trymestry niemal codziennie) przyjmuję odpowiednią dawkę witaminy D w kropelkach.

 

Jak wyznaczyć właściwą dawkę suplementowanej witaminy D?

 

Przy kolejnych badaniach krwi oznacz poziom witaminy D i ustal ze swoim lekarzem, jaka dawka witaminy D będzie dla Ciebie odpowiednia – nie zapomnij powiedzieć mu o swoich nawykach. Odpowiednia dawka witaminy D jest Ci niezwykle potrzebna do prawidłowej gospodarki wapniowej w ciąży, ale także Maleństwu [“Księga ciąży”, W. i M. Sears].

6. Kwas foliowy

Jest konieczny dla prawidłowego rozwoju rdzenia kręgowego Twojego Maluszka. Czy wiesz, że cewka nerwowa płodu zamyka się już w 3-4 tygodniu ciąży? Dlatego o dostarczeniu sobie odpowiedniej ilości kwasu foliowego powinnaś zadbać już na etapie starania się o Dziecko. Zbyt niski poziom kwasu foliowego jest także przyczyną wcześniactwa czy problemów behawioralnych u dziecka, dlatego o odpowiedni jego poziom musimy dbać przez całą ciążę [“Księga ciąży”, W. i M. Sears].

 

Pomimo diety bogatej w kwas foliowy, zgodnie z zaleceniami lekarza przez całą ciążę dostarczam go również w postaci suplementów. Jaką dawkę zastosować? Jaki kwas najlepiej wybrać? To wszystko ustal ze swoim lekarzem prowadzącym.

7. Oleje

Każdego dnia spożywam na zimno tzw. “dobre tłuszcze”, czyli olej kokosowy lub lniany. Za każdym razem wybieram tłuszcze roślinne, które są nierafinowane i tłoczone na zimno – tylko takie zachowują maksimum wartości odżywczych. Wśród zdrowych tłuszczy znajdziesz także olej z orzechów, oliwę i olej rybny (pod warunkiem, że był przebadany na obecność metali ciężkich i ich nie posiada lub posiada je w ilościach niezagrażających zdrowiu Twojemu i Dziecka).

 

Pamiętaj, aby spożywanie zdrowych tłuszczów przyniosło Twojemu zdrowiu, a przede wszystkim zdrowiu Maluszka korzyści – nie możesz niwelować ich dobrego działania spożywaniem tłuszczów niezdrowych. Na Twojej czarnej liście powinny więc znaleźć się “złe tłuszcze“, które przechodzą przez łożysko i blokują receptory błon komórkowych u Dziecka, co skutkuje powstawaniem mniejszej ilości połączeń między komórkami mózgu Twojego Dziecka. Niezdrowe tłuszcze to:

 

  • utwardzone tłuszcze roślinne (tzw. tłuszcze trans) – mogą blokować działanie enzymu, dzięki któremu Twój organizm potrafi przetworzyć kwasy Omega-3 w tak ogromnie ważny dla rozwoju mózgu Twojego Dziecka kwas omega-3 DHA. Jaki jest najbardziej popularny tłuszcz utwardzony? Oczywiście margaryna, bez znaczenia jakie inne cudowne składniki zostaną do niej dołożone, nie powinna znaleźć się w Twojej diecie;
  • olej palmowy – po pierwsze ze wszystkich tłuszczów jest najbardziej skażony pestycydami, po drugie jest bardzo ubogi w wartościowe kwasy [“Księga ciąży”, W. i M. Sears].

 

8. Ruch

aktywna mama w ciąży blog paretingowy

Za każdym razem marzyłam o aktywnej ciąży, oczami wyobraźni widziałam siebie piękną, szczupłą, dzielną i pracującą, najlepiej do samego dnia porodu, ćwiczącą codziennie w modnych ciuchach z celebrytkami na DVD na własnym dywanie… Tylko niestety niewiele z moich marzeń w tym temacie się spełniło. Przyznaję, początkowo miałam ogromne kompleksy, szczególnie po przymusowym leżeniu przez kilka tygodni, które zaliczyłam w każdej ciąży, po których dostawałam zadyszki, wchodząc po schodach na pierwsze piętro. Ale postanowiłam potraktować tę swoją aktywność własną miarą i po konsultacji z lekarzem, uwzględniając wszystkie moje zdrowotne ograniczenia, wyznaczyć sobie swój “autorski program treningowy” – nawet jeśli wyczerpuje go 10-minutowy, żółwi spacer czy dwie długości basenu. Staram się być aktywna na tyle, ile mogę i czerpać z tego tyle radości, ile się tylko da. Choć moje możliwości są symboliczne, każdego dnia staram się zaplanować sobie minispacer, w złą pogodę choćby do sklepu. Za wszelką cenę nie chcę zaniedbać ruchu. Intuicyjnie czuję, że leżący tryb życia to same minusy – spadek nastroju, spadek formy i dolegliwości bólowe postępują lawinowo. Radość przynosi mi więc każda, nawet najdrobniejsza aktywność.

 

Reżim łóżkowy? Coraz częściej spotykam się z tym, że lekarze, którzy się mną opiekują, a w każdej ciąży spotykam ich wielu, coraz rzadziej jako lek na zagrażające poronienie czy skracającą się szyjkę macicy nakazują “reżim łóżkowy”, tylko zalecają raczej “oszczędzanie” w wersji maxi. Bardzo ciekawie napisała na ten temat MamaGinekolog.

 

9. Fizjoterapia i kinesiotaping

kinesiotaping w ciąży

Przyznaję, że choć ciąża jest dla mnie wyczekanym i wymarzonym stanem, to niestety mój układ ruchu wydaje się być do niego zupełnie nieprzystosowany i funduje mi kolejny raz multum dolegliwości bólowych. Dlatego zamiast leczyć, postanowiłam zapobiegać i już w szóstym miesiącu zgłosiłam się do… fizjoterapeuty. Widujemy się raz w tygodniu, a oprócz masażu nadmiernie napiętych mięśni, które powodują dolegliwości bólowe szczególnie w obrębie miednicy i krzyża, mój fizjoterapeuta stosuje kinesiotaping – to naklejanie na skórę, na wybrane częściach ciała, elastycznych, wodoodpornych, oddychających bawełnianych plastrów, które łagodzą ból. Jestem po kilku takich spotkaniach i już odczuwam sporą różnicę, pełne wrażenia opiszę Wam… po porodzie, gdyż nad powrotem do formy będziemy pracować razem także po nim.

 

10. Troska o skórę

Być może będzie to dla Ciebie zaskoczeniem, ale nie używam ani jednego kosmetyku dedykowanego dla kobiet w ciąży. Co zupełnie nie oznacza, że nie używam ich wcale, czy też używam tych samych kosmetyków, co przed ciążą. Historię o tym, jak przestałam ufać markom, a zaczęłam ufać składom, opowiem Ci przy innej okazji, a dziś powiem Ci tylko, że o wiele cenniejsze składy znalazłam w “zwykłych” kosmetykach czy olejach. Nie widzę potrzeby kupowania drogich olejków kosmetycznych, bazujących na ropie naftowej (olej parafinowy jest na przykład głównym składnikiem wielu popularnych olejków przeciw rozstępom, wiele z nich zawiera także rezynoidy, których również powinnyśmy w ciąży unikać) ani drogich kremów, które, choć dedykowane dla kobiet w ciąży, mogą być szkodliwe dla rozwijającego się Dziecka – jako ciekawostkę możesz sprawdzić, jakie znane marki produkują kremy dedykowane kobietom w ciąży z toksycznymi składnikami takimi jak Polyacrylamide –  konserwant, pochodna formaldehydu, substancja toksyczna – o tutaj.

 

Jestem świadoma tego, że nie wszystkie dobroczynne składniki kosmetyczne są pożądane właśnie w okresie ciąży i karmienia piersią, więc zanim zastosuję jakikolwiek krem, balsam czy mus do ciała, sprawdzam, czy na liście substancji, które zawiera, nie znajdują się te niewskazane dla kobiet w ciąży. Taką listę znajdziesz na moim ulubionym blogu kosmetycznym.

blog parentingowy

 

Oto moich 10 sposobów na troskę o zdrowie Maluszka i swoje przez tych niezwykłych 9 miesięcy. Jeśli nie ma ich na Twojej liście, być może staną się dla Ciebie inspiracją do dbania o Nowe Życie i o siebie. Jeśli mój tekst Ci się spodobał, będzie mi ogromnie miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz, aby podzielić się nim z innymi.

Artykuł Moich 10 sposobów na zdrowie w ciąży pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.

4 lata temu byłam Mamą tylko w sercu… #nieplodnosctoniewyrok

$
0
0
blog parentingowy niepłodność poronienie

4 lata temu powinnam obchodzić swój pierwszy Dzień Mamy…

 

Piotruś i Pawełek mieli przyjść na świat 2 miesiące wcześniej, w marcu. Na przełomie 3 i 4 miesiąca ciąży dowiedzieliśmy się, że odeszli…

 

Wierzyłam, nie poddałam się. Choć nasza droga była strasznie bolesna, dziś obchodzę kolejny, upragniony Dzień Mamy.

 

Wiem, że nie każda z Was, choć chce tego najbardziej na świecie, może cieszyć się dziś tak bardzo jak ja. Dla wielu z Was to wciąż jeden z najtrudniejszych dni w roku. Dlatego, gdy Ania, autorka przecudownego bloga o niepłodności To w środku zapytała, czy wezmę udział w jej filmiku, który wesprze Was w tych najtrudniejszych chwilach, od razu się zgodziłam.

 

Te kilka zdań nagrywałam dwa dni. Choć od tamtych zdarzeń mijają cztery lata, a ja oglądając ten film tulę dziś mojego Synka Mikołaja, w sierpniu oczekując kolejnego Maluszka, moje serce jest pęknięte…

 

Jeśli filmik dodał Ci otuchy, będzie nam bardzo miło jeśli go polubisz. Chciałybyśmy pokazać całemu światu, że nie wolno się poddawać i pokazać naszą solidarność z Mamami, które dziś są nimi przede wszystkim w sercu. Szczególnie w taki dzień jak dziś, One czują się nieskończenie samotne. Jeśli chcesz do nas dołączyć udostępnij filmik u siebie:

Artykuł 4 lata temu byłam Mamą tylko w sercu… #nieplodnosctoniewyrok pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.

Jak przygotować się do karmienia piersią?

$
0
0
jak przygotować się do karmienia piersią

Jestem dziś w 30 tygodniu ciąży i choć dopiero na dobre rozpoczynam przygotowanie wyprawki dla Maluszka, ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, od czego zacząć.

 

Gdy przygotowywałam dzisiaj post o tym, jak przygotowuję się do karmienia piersią, rozłożyłam wszystkie rzeczy i już miałam ustawić się do zdjęć, gdy pomyślałam, że być może miałabyś ochotę o tym wszystkim posłuchać i to wszystko zobaczyć? Prawie tak, jak na wspólnej kawie? Tak zrodził się w mojej głowie pomysł nakręcenia absolutnie pierwszego w życiu filmu i wrzucenie go na YouTube.

 

Z tej okazji zapraszam Cię do obejrzenia moich przygotowań do karmienia piersią:

 

 

Jeśli filmik Ci się spodobał, będę ogromnie wdzięczna za kciuk w górę, który możesz przyznać mi tutaj – będzie to dla mnie ogromna motywacja do tego, aby nagrywać kolejne materiały. Jeśli już nie możesz doczekać się kolejnych filmików, koniecznie zasubskrybuj mój kanał, a możesz to zrobić tutaj.

 

Mam także coś  dla Ciebie, jeśli preferujesz słowo czytane… czyli filmik w wersji do poczytania.

 

Jestem dzisiaj w 30 tygodniu ciąży i tak naprawdę dopiero rozpoczynam moje przygotowania do przyjścia na świat Maluszka. Oczywiście nie mam na myśli tutaj dbania o zdrowie i o ciążę, mam na myśli to wszystko, co kryje się pod hasłem: wyprawka.

 

Przygotowania rozpoczęłam od przygotowania do karmienia piersią. Dlaczego? Tak naprawdę przy pierwszym Dziecku był to najtrudniejszy aspekt macierzyństwa, z jakim spotkałam się i to tuż po porodzie Powiem Wam, ze choć karmienie piersią wydaje się być takie naturalne, mi z pewnością nie przyszło ono naturalnie czyli łatwo, potrzebowałam naprawdę bardzo dużej pomocy i zaangażowania, aby mogło się w ogóle w naszym wypadku powieść.

 

Na pierwszy problem w karmieniu piersią napotkałam tuż po porodzie. Gdy po pierwszym przystawieniu, gdy leżałam i kangurowałam swojego Maluszka po cesarskim cięciu, mijały godziny, pokarm nie nadchodził, a Maluszek zaczyna płakać i niecierpliwić się, poprosiłam więc o pomoc położną. Odpowiedź, jaką otrzymałam, była dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdyż rodziłam w dużym mieście, w dużym szpitalu, w jednym z najlepszych szpitali w naszym województwie, o wysokim stopniu referencyjności, jeżeli chodzi o ratowanie noworodków, w szpitalu, który słynie z tego, że jest bardzo nastawiony na karmienie piersią i na pomoc kobietom w tym zadaniu. Odpowiedź, jaką słyszałam od położnych była jedna i taka sama „Dobrze, dokarmimy” – czyli zupełnie nie to, o co mi chodziło, gdyż ja chciałam, żeby ktoś pokazał mi, nauczył mnie i pomógł mi karmić Maluszka samodzielnie. Bardzo szybko znalazłam się więc w sytuacji, w której zamiast przeżywać najpiękniejszy dzień w życiu, dzień narodzin mojego dziecka, płakało dziecko, płakałam ja, czułam się zostawiona bez jakiejkolwiek pomocy. Ruszyłam więc po pomoc do siostry, do koleżanek, do położnych, które wcześniej znałam. Oczywiście była to pomoc tylko telefoniczna, ale zakończyła się tak, że poprosiłam męża, aby dowiózł mi laktator, koleżanka wysłała mi instrukcje do tego, jak można taką laktację sobie wspomóc i zaczęłam działać na własną rękę.

 

Temat radzenia sobie z brakiem pokarmu po porodzie poruszyłam już tutaj,  a dzisiaj skupię się na tym, żeby pokazać Wam, jak przygotowałam się do tematu karmienia piersią, jakie rzeczy znalazły się w naszej wyprawce i polecę Wam najlepsze rozwiązania, abyście mogły wybrać te, które czujecie, że najlepiej będą pasowały w Waszej sytuacji.

 

Laktator

 

Przy pierwszym Maluszku zdecydowałam się na podstawowy laktator elektryczny. Wybrałam wtedy model Mini Electric od firmy Medela i tak naprawdę spełnił on moje oczekiwania w 90%, bo dzięki niemu mogłam rozbujać swoją laktację oraz odciągać pokarm, dzięki czemu, mogłam zostawić Maluszka na przykład z tatą, a sama udać się chociażby do lekarza albo na zakupy. Dzięki laktatorowi mogłam odciągać pokarm i magazynować go na tak zwane ciężkie czasy, czyli na przykład na sytuację,  w której zjadłam coś, co absolutnie uczula mojego Maluszka i każde kolejne karmienie piersią kończy się zaostrzeniem objawów alergicznych. W takich sytuacjach otwierałam szufladę zamrażarki, wyjmowałam kolejną porcję mleczka, mogąc odczekać dzień czy dwa, aż ta największa ilość alergenów wypłucze się z mojego pokarmu. Jedynym aspektem, w jakim ten laktator nie spełniał moich oczekiwań, był poziom hałasu, jaki generował. Najśmieszniejsze jest to, że ten hałas absolutnie nie przeszkadzał mojemu dziecku, które spało obok mnie w najlepsze, ani mojemu mężowi, który przesypiał prawie całe noce, pomimo tego, że czasami kilkukrotnie używałam w nocy laktatora. Dla mnie jednak nie był on w  stu procentach komfortowy, dlatego wybierając laktator dla kolejnego Maluszka, wiedziałam, że jego głośność to będzie jedyna rzecz, którą będę chciała poprawić.

 

Na rynku są dostępne również laktatory ręczne. Ja wiedziałam, że taki laktator nie do końca sprawdzi się w mojej sytuacji, przede wszystkim z uwagi na to, że jestem niezwykle aktywną Mamą. Na urlopie macierzyńskim, prowadząc własną firmę, tak naprawdę często po prostu trzeba popracować, czasami gdzieś wyjść, z kimś się spotkać. Wiedziałam, że w związku z tym będę musiała mieć większe zapasy mleczka, do czego laktator elektryczny sprawdzi się dużo lepiej. Natomiast jeśli przygotowujesz się do karmienia piersią i nie przewidujesz jakiejś nadzwyczajnej aktywności po porodzie, to myślę, że spokojnie możesz zastanowić się nad tym, czy laktator manualny nie będzie idealnym rozwiązaniem dla Ciebie.

 

W związku z tym, że byłam bardzo zadowolona z mojego poprzedniego laktatora, wiedziałam, że i tym razem skieruję się w kierunku marki Medela. Tym razem wybrałam dla siebie wyższy moment niż Mini Electric – model Swing.

 

najlepszy laktator elektryczny Medela Swing

 

Myślę, że jego największą przewagą nad modelem poprzednim jest jego dźwięk. Brzmi jak ciche, miłe mruczenie, więc jestem pewna, że ten dźwięk nie będzie przeszkadzał żadnej innej mamie na oddziale położniczym, nie będzie też przeszkadzał mi. Taki dźwięk pozwoli mi również na dyskretne odciąganie pokarmu w miejscach publicznych. Po porodzie prawdopodobnie dość szybko wrócę do pracy, będę jeździć po Polsce, będę dalej prowadzić szkolenia, więc zapewne będę skazana na odciąganie pokarmu w rożnych dziwnych miejscach, aby laktacja nie ustała. W związku z tym jestem pewna, że ten laktator sprawdzi się w moich wypadku idealnie. Co więcej, ma on fantastyczną opcję zasilania bateryjnego, dzięki czemu w domu mogę pracować na kabelku, a wychodząc, mogę włożyć do środka baterie i polegać tylko na zasilaniu bateryjnym. Są to zwykłe bateryjki, które kupię w każdym kiosku, zamontuję i sprzęt będzie gotowy do pracy.

 

Pojemniczki do przechowywania pokarmu

Zaopatrując się w laktator warto od razu zaopatrzyć się również w pojemniczki do przechowywania pokarmu. Z uwagi na to, że każda kropla mleka mamy jest na wagę złota, nawet jeżeli będziecie używały laktatora jedynie do pobudzenia laktacji, warto jest, jeżeli pojawi się jakikolwiek mleczko, po prostu je zmagazynować i podać Maluszkowi przy innej okazji. Pierwszy taki pojemniczek do przechowywania pokarmu tak naprawdę jest już załączony do laktatora, ponieważ zamocowaną do niego buteleczkę możemy odkręcić i zakręcić dołączonym do kompletu koreczkiem i takie mleczko możemy przechowywać w lodówce.

 

Natomiast jeśli Wasze mleczko będzie czekało na Maluszka w lodówce, a Wy będziecie musiały po raz kolejny użyć laktatora, będzie Wam brakowało właśnie tego magazynu pokarmu. Zamiast kupowania kolejnych pojemników i butelek możecie skorzystać z bardzo fajnych woreczków. Takie woreczki mają dwie funkcje. Po pierwsze można je podłączyć bezpośrednio do laktatora i pokarm będzie spływał od razu do środka, a po drugie w tych woreczkach możecie przechowywać pokarm w lodówce czy w zamrażarce, a zajmie on wam tak dużo miejsca jak właśnie buteleczki. Możecie sobie ten pokarm dokładnie opisywać, tak więc uważam, że jest to naprawdę bardzo fajne rozwiązanie, którego również nie miałam podczas karmienia pierwszego Maluszka. Wtedy przechowywałam pokarm właśnie w takich buteleczkach. Czasami było w nich 30 ml, bo tylko tyle udało mi się zmagazynować, czasami było w nich 100 ml, ale tak naprawdę moja zamrażarka bardzo szybko się nimi wypełniła. Jestem pewna, że tym razem woreczkami zapełni się ona o wiele bardziej efektywnie.

 

Herbatka wspomagająca laktację

Do torby, którą zabrałam ze sobą do porodu, spakowałam poprzednio i spakuje na pewno i tym razem herbatkę, która pomoże w stymulacji laktacji. To, co jest bardzo ważne, wybierając, taką herbatkę, to dokładnie sprawdzić jej skład. Na rynku mamy ogromną ilość herbatek granulowanych, w których jest ogromna ilość cukru – nie widzę żadnego powodu, żeby pic takie rzeczy, kiedy mamy do wyboru naturalne, ekologiczne herbatki innych marek. Mój wybór to na przykład Bocianek.

 

Bielizna do karmienia

Kolejną bardzo ważną rzeczą, jaka znalazła się w mojej torbie, którą zabrałam ze sobą do szpitala, była bielizna. Przede wszystkim miała mi ona nie przeszkadzać, być mięciutka, wygodna i komfortowa. Zarówno przy pierwszym Maluszku, jak i teraz zdecydowałam się na bieliznę bezszwową firmy Carriwell model Gelwire, który posiada żelowe fiszbinki, które są bardzo mięciutkie i wygodne, ale mam jednak wrażenie, że oferują naszym piersiom nieco lepsze wsparcie niż wersja tej bielizny bez żelowych fiszbin. Oczywiście każdy staniczek do karmienia piersią jest odpowiednio rozpinany i umożliwia łatwe karmienie. Bardzo ważne jest również to, by szczególnie w tym początkowym okresie zabezpieczyć sobie taką bieliznę do karmienia piersią wkładkami laktacyjnymi. To, co jest bardzo fajne i na co ja zawsze zwracam bardzo dużą uwagę jest wybór wkładek zapakowanych jednorazowo. Taką wkładkę można włożyć do torebki, a ona zawsze jest czyściutka i higieniczna.

 

Maść

Karmienie piersią szczególnie na początku bywa bolesne, dlatego warto sobie tutaj pomóc. Ja zaopatrzyłam się w malutką maść PureLan, która w stu procentach składa się z lanoliny. Poprzednio kupiłam ją w opakowaniu kilka razy większym, zupełnie niepotrzebnie, ponieważ jest ona tak wydajna, że nie zużyłam dużego opakowania, przynajmniej nie do tego celu. Później używałam jej jako odżywki do ust, więc nie musicie jej wyrzucać, kiedy nie będzie już Wam potrzebna.

 

Wkładki żelowe

Kolejną nowością, która znajdzie się tym razem w mojej torbie, są wkładki żelowe, również od Medeli – domyślam się, że będą miały efekt chłodzący jak na przykład takie plastry chłodzące, z których korzystamy, gdy boli nas głowa. Myślę, że i w tym początkowym okresie karmienia piersią również przyniosą ulgę.

 

Poduszka do karmienia

 

 

Kolejny gadżet wydawał mi się zdecydowanie zbędnym luksusem, aby pakować go do mojej torby do szpitala. Jak się okazało, zadzwoniłam do męża z prośbą o niego szybciej, niż by się to mogło wydawać. Po porodzie, myślę, że każda mama jest zmęczona, a poduszka idealnie odciąża nam plecy.

Ważne jest aby wybrać taką z wymiennymi pokrowcami, które można prać. Moja poduszka od Motherhood jest prawie idealna, ale nieco za mała – zwykle musiałam podkładać pod nią inne poduszki. Dlatego drugi raz poszukałabym po prostu trochę większej.

 

Garderoba mamy karmiącej

Jestem zwolennikiem teorii, że w ogromnej mierze kobieta czuje się tak, jak wygląda, dlatego ja zawsze przykładam wagę do tego, w czym chodzę… po domu. Dlatego właśnie zarówno podczas przygotowań do przyjęcia na świat pierwszego Maluszka, jak i teraz przygotuję sobie w sypialni świeżutką pościel, piżamę i ubrania, abym po przyjściu do domu ze szpitala czuła się jak w pięciogwiazdkowym hotelu – bardzo Wam polecam ten sposób. Uważam jednak, że w garderobie karmiącej mamy nie może zabraknąć ubrań do karmienia. Będą to oczywiście ubrania codzienne (bardzo często wiele marek już w ubrania ciążowe wszywa rożnego rodzaju rozwiązania, które pozwalają później na wygodne karmienie piersią), jednak  nie wolno zapominać również o bardzo wygodnej i komfortowej bieliźnie nocnej.

 

Wybierając koszulę nocną do karmienia piersią, mając już w domu dwuipółlatka, wiedziałam, że w takiej koszuli nocnej spędza się troszkę więcej czasu niż by na to wskazywała sama nazwa. Będąc młodą karmiącą mamą, miałam wrażenie, że dzień zlewa mi się z nocą, że cały rytm mojego życia wyznaczają pory karmienia i bez względu na to, czy jest to dzień, czy noc, karmiłam co dwie, trzy godziny. Przyznaję się bez bicia, często o godzinie 11 można było mnie spotkać jeszcze w piżamie. Właśnie dlatego bardzo ważne było dla mnie to, by czuć się dobrze w tym stroju. Dlatego również i tym razem zdecydowałam się na różnego rodzaju koszulki do spania, a moim absolutnym hitem jest naturalna, bambusowa sukienka do spania, która po pierwsze już teraz przydaje mi się w okresie ciąży, gdyż uszyta jest tak, że spokojnie mieści nawet duży ciążowy brzuszek. Jest to sukienka od HUG GALLERY, zaprojektowana przez Anię Lewandowską. To, co jest w niej bardzo fajne, to ta bambusowa tkanina – absolutnie naturalna, przyjemna, o wiele lepiej chłonie wilgoć niż bawełna, a uszyta jest tak, że pozwala wygodnie, dyskretnie i komfortowo karmić piersią. Zdradzę Wam, że ta koszula tak bardzo podoba się mojemu mężowi, że on się śmieje, czy aby na pewno nie jest to sukienka do chodzenia w ciągu dnia, albo czy przynajmniej nie możemy jej za taką uważać. Jest naprawdę bardzo ładna i jestem pewna, że tego rodzaju rzeczy są w stanie podnieść samoocenę i przynieść dobre samopoczucie każdej młodej mamie.

 

Otulaczki

Dla wielu mam, w tym dla mnie, karmienie piersią jest czynnością bardzo intymną, gdy każdorazowe karmienie piersią przy gościach czy na ławce w parku jest związane z pewnym dyskomfortem. Dlatego jednym z moich najważniejszych środków zaradczych są bawełniane, muślinowe, bambusowe, najróżniejsze, duże pieluszki – otulaczki, ponieważ takie kocyki mogą pełnić nieskończenie wiele funkcji, dlatego mam ich kilka zawsze w swojej szufladzie, a ze dwa mam w swojej torbie przy wózku i właśnie taka naturalna tkanina pozwalała mi dyskretnie karmić maluszka czy przy gościach, czy na spacerze, a później mogę nią nakryć wózek, by zasłonić dziecko przed wiatrem, więc jest to fantastyczne rozwiązanie na wiele problemów.

 

Śliniak do karmienia

To nie jest zwykły śliniak, on  jest ogromny! Możemy położyć go na Maluszku podczas karmienia, możemy zapiąć taki guziczek na jego szyi i mamy pewność, że nie pobrudzi ani siebie, ani nas. Po nakarmieniu Maluszka możemy położyć sobie taki śliniaczek na ramieniu i wygodnie i komfortowo odbić Maluszka bez strachu o to, że ubrudzi nam ubranko. Tego rodzaju gadżety i śliniaczki rewelacyjnie sprawdzają się przy Maluszkach, które mają refluks i duże problemy z ulewaniem, bo pozwolą Wam zaoszczędzić na pewno kilka pralek tygodniowo, zarówno jeśli chodzi o rzeczy Maluszka, jak i Wasze.

 

Fotel do karmienia

Tutaj znajdziecie post o tym, jak urządzić sobie kącik do karmienia piersią w domu, bo tak naprawdę właśnie ten fotel został kupiony specjalnie z przeznaczeniem do karmienia . Na początku spędzałam w nim co najmniej osiem godzin dziennie i bardzo doceniałam to, że oferuje mi wsparcie dla całych pleców, że jest fajnie pochylony do tyłu, że daje mi duży komfort. Uwielbiam te podłokietniki, gdyż pozwalały mi one karmić bez dodatkowych poduszek. Gdy kładłam sobie wysoko tylko poduszkę do karmienia, a na tych wygodnych podłokietnikach położyć również  położyć kocyk. W nocy, gdy karmicie już na przykład kolejną godzinę, a zdarza się tak, robi się chłodno, a  pod takim kocykiem jest bardzo przyjemnie i nam, i Maluszkowi. Jedyne, na co trzeba uważać, korzystając z takiego kocyka, jest to, by Maluszek nam się nie zapocił, bo jednak on ciężko pracuje. Cały czas trzeba obserwować, czy Maluszkowi nie jest za gorąco, jednak dla nas, mam, jest to idealne rozwiązanie.

 

Kolejna rzecz, którą dał mi ten fotel, jest poczucie bezpieczeństwa. Siedząc na takim szerokim fotelu, z takimi zagłówkami i podłokietnikami wiedziałam, że Maluszek nigdzie nie wypadnie, jeśli zdarzyłoby mi się przysnąć, czego na przykład bałabym się na fotelu bujanym, który mam, a który nie jest już ani taki szeroki, ani taki komfortowy, nie oferuje też żadnego wsparcia dla głowy. Myślę, że taki fotel, to naprawdę wspaniała rzecz na lata. Po zakończeniu okresu karmienia piersią wykorzystywałam go do czytania książek, do relaksowania się, do oglądania filmów, gdyż jest niesamowicie wygodny, a ostatecznie znalazł się w moim ślubnym biurze, gdzie moi klienci również uwielbiali w nim siedzieć. Sądzę więc, że taki fotel może być nie tylko jednorazowym zbędnym wydatkiem, ale naprawdę wygodnym meblem prawie na całe życie.

 

A teraz, tak jak obiecałam, podaję listę produktów, które wystąpiły w filmie i w poście:

– laktator elektryczny – Medela Swing
– torebki do odciągania i przechowywania pokarmu – Pump & Save
– herbatka wspomagająca laktację – Bocianek
– bielizna do karmienia piersią – Carriwell Gelwire
– wkładki laktacyjne jednorazowe – Medela
– wkładki hydrożelowe – Medela
– maść – Purelan
– poduszka do karmienia MotherHood
– fotel do karmienia – IKEA
– kocyk dla Mamy – IKEA
– koszula nocna ciążowa/do karmienia piersią HUG Gallery by Ania Lewandowka
– otulacz – Lodger 
Jeśli post Ci się spodobał, będzie mi ogromnie miło, jeśli go polubisz:

Artykuł Jak przygotować się do karmienia piersią? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.

Drugi miesiąc ciąży | Ciąża miesiąc po miesiącu

$
0
0
2 miesiąc ciąży

Drugi miesiąc ciąży to miesiąc ogromnej zmiany, planów i marzeń, a także lęków i strachu. Pierwszej wizyty u lekarza, pierwszych badań, pierwszego bicia serca, pierwszych radości i pierwszych dolegliwości. Jak było u nas? Co zobaczyliśmy na USG? Jakie badania zrobiliśmy? Dlaczego w środku nocy trafiliśmy do szpitala?

 

Ile trwa drugi miesiąc ciąży?

 

Drugi miesiąc ciąży trwa od 5 do 8 tygodnia ciąży. Rozpoczyna się w 29 dniu cyklu, co dla większości kobiet jest terminem spodziewanej miesiączki. Jest to również zwykle jeden z najlepszych terminów na wykonanie pierwszego testu ciążowego, choć w praktyce pozytywny test ciążowy możemy zobaczyć zarówno na kilka dni przed terminem spodziewanej miesiączki, jak i dopiero kilka dni po, o czym dokładnie pisałam tutaj (dowiesz się tu również jaki test ciążowy wybrać, kiedy wykonać badanie krwi, czy jak ja, dowiedziałam się i powiedziałam o ciąży Mężowi).

 

 

Objawy

Już w 5 tygodniu ciąży zaczęły bardzo ciągnąć mnie pachwiny. W pierwszych dniach ciąży prowadziłam Kurs na Konsultanta Ślubnego i wybierając strój na pierwszy dzień sięgnęłam po sprawdzone rozwiązania – koszula, spódnica, buty na obcasie. Podczas Kursu myślałam, że coś bardzo złego się dzieje – ból w pachwinach był nie do wytrzymania. Przypomniało mi się, jak w ciąży z Mikusiem poszłam kiedyś na spacer po sopockim Monte Cassino w butach na koturnach – wydawały m i się świetnym, stabilnym obuwiem. Po kilkuset metrach… musiałam kupić pierwsze lepsze płaskie buty, gdyż nie mogłam dojść do samochodu, a wczesną wiosna nie chciałam iść na boso. Widocznie buty na wysokich obcasach w ciąży nie są dla mnie – widuję przyszłe mamy w takim obuwiu, ale myślę, że tak naprawdę nie jest ono ani zdrowe ani bezpieczne, szczególnie w tym stanie. Śmiałam się, bo właśnie po latach kupiłam sobie wreszcie 2 pary butów zimowych na obcasach, które swoją pierwszą zimę przeleżały w kartonach. Ale bez żalu 🙂

 

Ciągnięcie w pachwinach było początkowo moim jedynym objawem ciąży.  W pierwszej i drugiej ciąży, które straciłam, wśród pierwszych objawów miałam również tylko ciągnięcie w pachwinach, natomiast w ciąży z Mikusiem, którą szczęśliwie donosiłam, niemal od samego początku miałam ogromne mdłości, więc zaczęłam poważnie bać się, że to zły znak. Najgorsze wspomnienia wróciły. Martwiłam się tak ogromnie, że w ostatni dzień 6 tygodnia ciąży wysłałam do mojego lekarza prowadzącego SMS’a, że tak strasznie się martwię bo… za dobrze się czuję. Zero wymiotów, mdłości jak w poprzedniej, jedynej szczęśliwej ciąży – jeszcze tego samego dnia przyjął mnie na momencik i potwierdził, że wszystko jest dobrze. Uwielbiam go za to, że bardzo dba także o samopoczucie przyszłych Mam i zawsze jest pod telefonem. I tak w 42 dniu cyklu, w ostatni dzień 6 tygodnia ciąży, zobaczyłam na USG przepiękny pęcherzyk ciążowy, a w środku zarodek, jeszcze bez serduszka. Tak więc kochana przyszła Mamo, zupełnie nie przejmuj się, jeśli w 6 czy nawet 7 tygodniu ciąży serduszko u Twojego maluszka jeszcze nie bije, to zupełnie normalne.

 

 

Opieka lekarska, badania

Choć to była nasza druga ciąża po dwóch poronieniach, z uwagi na moją trombofilię, niedomogę lutealną i za wysoki poziom komórek NK, już od momentu starań byliśmy objęci troskliwą opieką lekarską. W naszym wypadku była to opieka cudownego specjalisty, lekarza ginekologa, który uratował naszą ciążę z Mikołajem pomimo tego, że trafiłam do niego już z zaawansowanym poronieniem w trakcie, wypisana kilka godzin wcześniej ze szpitala z informacją, że niestety ale “nic więcej nie można zrobić”. Wszystkie zalecenia konsultowałam również z immunologiem, który opiekuje się mną od 3 lat, ale ich decyzje odnośnie leczenia były w 100% zgodne.

 

Standardowe badania jakie wykonałam na przełomie drugiego i trzeciego miesiąca ciąży:

 

Badania w gabinecie lekarza prowadzącego i położnej:

  • Cytologia
  • Pomiar ciśnienia
  • Waga ciała
  • Badanie piersi
  • Badanie ginekologiczne
  • USG

 

Badania laboratoryjne:

  • Beta HCG – w celu potwierdzenia prawidłowego przyrostu (o prawidłowym przyroście pisałam tutaj)
  • Morfologia – okazało się, że mam już lekką anemię, więc szybko musiałam zacząć wspierać się odpowiednią dietą, gdyż w ciąży te wyniki dodatkowo naturalnie ulegają obniżeniu (o tym jak naturalnie zwalczyłam anemię napiszę osobny post)

 

Na przełomie drugiego i trzeciego miesiąca 8/9 tygodnia ciąży wykonałam standardowe badania:

  • Przeciwciała różyczki
  • Przeciwciała toksoplazmozy
  • Przeciwciała cytomegalii
  • Badanie moczu
  • Glukoza na czczo
  • VDRL – przeciwciała przeciwko Treponema pallidum (kiła)
  • anty HBS – żółtaczka typu B
  • anty HCV – żółtaczka typu C
  • anty  HIV
  • Alloprzeciwciała odpornościowe

 

Badania, których nie musiałam wykonać, gdyż miałam je wykonane w poprzedniej ciąży:

  • grupa krwi i Rh

 

Badania niestandardowe, które miałam wykonywane w związku z trombofilią, za wysokim poziomem komórek NK i niedomogą lutealną:

  • białko S
  • komórki NK
  • immunoglobulina E
  • z uwagi na włączoną od dnia owulacji suplementacją progesteronu na bardzo wysokim poziomie, nie wykonywaliśmy kontrolnych badań progesteronu, ale osobiście, gdybym była w pierwszej ciąży i nie spodziewała się żadnych komplikacji, wykonałabym je profilaktycznie razem z badaniem poziomu betaHCG.

 

Inne badanie niestandardowe:

  • TSH hormon tyreotropowy (choroby tarczycy)
  • fT4 – wolna tyroksyna (choroby tarczycy)
  • witamina D – dzięki niej byliśmy w stanie dopasować suplementację witaminy idealną na ponurą zimę i odpowiednią dla mojego obecnego poziomu; poziom witaminy D3 badam regularnie bez względu na to, czy jestem w ciąży czy nie.

 

Drugi miesiąc ciąży zakończył się krwawieniemnocną wizytą na SOR, optymalizacją leczenia do zaistniałej sytuacji. Tego co czuje kobieta w ciąży widząc taki widok nie da się opisać słowami… Najważniejsze jest jednak to, że krwawienie we wczesnej ciąży to nie musi oznaczać niczego złego, ani absolutnie niczego najgorszego. Osobiście w takiej sytuacji zawsze polecam jak najszybszy kontakt z lekarzem, aby przede wszystkim się uspokoić, poznać wroga i podjąć walkę. W poprzedniej, szczęśliwie zakończonej ciąży, taki widok dotykał mnie ze 3 razy, natomiast za każdym razem okazywało się, że pomimo trudnej sytuacji, ciąża się utrzymała, a jestem dziś szczęśliwą Mamą 2,5 latka.

 

Metryczka drugiego miesiąca ciąży

 

Co zobaczyłam na USG?

  • w 42 dniu cyklu, w ostatni dzień 6 tygodnia ciąży, zobaczyłam na USG przepiękny pęcherzyk, a w środku zarodek
  • w 51 dniu cyklu, w 8 tygodniu ciąży, zobaczyłam na USG bijące serduszko.

 

Moja waga

Moja waga na koniec 2 miesiąca ciąży to 61,8 kg przy wzroście 162 cm.
Moja wyjściowa waga wynosiła 62,2 kg, a więc zanotowałam 0,5 kg na minusie. Spokojnie, to ostatni spadek, jaki zanotowałam. Później było już tylko ciężej.

 

Zachcianki

Ciasta, pieczywo, owoce, winogrona. Wszystko, co słodkie.

 

Odpychanki

Kawa – nawet rozmowa z osobą, która wypiła wcześniej kawę była dla mnie udręką 😉

Perfumy – wszystkie poszły w odstawkę, nawet te, których używa mój mąż.

Mięso – do tej pory byłam na diecie paleo, która eliminuje przede wszystkim pszenicę i nabiał, a jest w niej sporo białka. Natomiast pierwsze tygodnie ciąży odrzuciły mnie od mięsa prawie całkowicie.

 

Sen

Tak naprawdę mogłabym zasnąć o każdej porze, w każdej pozycji i w każdym miejscu. Senność to moje drugie imię. W tym temacie najdotkliwiej odczułam jak bardzo różni się ciąża z pierwszym Dzieckiem, gdy przyszła Mama może skupić się w pełni na sobie, od tej, gdy 1, 2 czy kilkulatek biega naokoło nas i wymaga opieki, zabawy i uwagi. Wymyślałam więc jak najwięcej zabaw na dywanie, bo zwyczajnie nie mogłam utrzymać otwartych powiek już o 17-18 😉 Bardzo pomógł mi tu Mąż i jak tylko mógł przejmował obowiązki przy 2,5 letnim Mikołaju.

 

Ulubione kosmetyki

Wiem wiem, wszyscy mówią, aby zacząć dbać o prawidłowe nawilżenie i natłuszczenie skóry już od samego początku ciąży, jednak ja zwyczajnie nie miałam na to siły – patrz punkt wyżej 😉 W ogóle nie jestem fanką kremów i balsamów, ledwo się  pilnuję aby codziennie nałożyć chociaż krem na twarz.

 

Ruchy dziecka

Oczywiście jeszcze nie.

 

Nastrój, samopoczucie

Wahania nastrojów to moje drugie imię. W jednej chwili jestem szczęśliwa, a drugiej zalewam się łzami. W jednej jestem spokojna, aby w kolejnej zapalić się w jedną sekundę.

 

Do tego wszystkiego dochodzi koszmarne zmęczenie i senność. Potrafiłam kłaść się spać razem z Synkiem o 19:30 i wstać dopiero na drugi dzień. Co więcej, kilkukrotnie zdarzyło  mi się przyjść do biura i… zasnąć w fotelu! I przespać tak ze 2 godziny. Kiedyś wychodząc po pracy usiadłam tylko na moment w moim fotelu – uszaku, nakryłam się kocykiem i… zasnęłam na całe popołudnie! Nawet pracownicy nie zauważyli mnie śpiącej i zamknęli mnie w biurze wychodząc do domu. Na pocieszenie… po ukończeniu pierwszego trymestru ten aspekt uległ znacznej poprawie.

 

Ubrania ciążowe

Na sam koniec drugiego miesiąca zaopatrzyłam się w ciążowe jeansy. Za szybko? Wszystkie moje poprzednie modele miały podwyższoną talię i były bardzo ciasne, aby oferować mi efekt płaskiego brzucha, nie było mi w nich tak super wygodnie jak bym chciała, a ciążowe jeansy z niskim stanem i mięciutkim materiałem naciąganym na brzuszek zupełnie rozwiązały ten problem. Jakie spodnie wybrałam sprawdzisz tutaj.

 

Zakupy dla Dziecka

Powolutku zaczęłam odwiedzać w sklepach działy dziecięce, ale na pierwsze zakupy było dla mnie jeszcze za wcześnie.

 

Zakupy dla mnie

Wspomniane spodnie ciążowe i rajstopy ciążowe – znów wszystkie poprzednie miałam w wersji wysmuklającej sylwetkę, a ściskanie brzuszka nie znajduje się na mojej liście pożądanych działań w ciąży, nawet na tak wczesnym etapie.

 

Za co lubię drugi miesiąc ciąży

Za to, że możemy podzielić się radosną nowiną z najbliższymi i wspólnie przeżywać radość z nowego członka naszej Rodziny. Brzmi dumnie.

 

Za co nie lubię pierwszego miesiąca ciąży

Za ukrywanie… wciąż tę informację zachowujemy przede wszystkim dla najbliższej rodziny, ale nie jest łatwo się nie wygadać.

Za oczekiwanie – będzie zarodek, czy nie będzie, Będzie biło serduszko czy nie będzie. Czy wyniki będą prawidłowe czy nie. Czy leczenie przyniesie pożądane efekty czy nie. Drugi miesiąc ciąży jest obarczony ogromnym ryzykiem poronienia, w mojej sytuacji zdrowotnej ryzyko mnoży się kosmicznie, co nie wpływało pozytywnie na mój nastrój. Byłam poddenerwowana i każdy ból czy najmniejszy skurcz powodował u mnie ogromny lęk. Tutaj pomogły mi bardzo techniki relaksacji.

 

Nasze ulubione zdjęcia z drugiego miesiąca ciąży:

6 7 8 tydzień ciąży USG

 

A jaki był Twój drugi miesiąc ciąży? Jak się czułaś? Co czułaś? A może właśnie to przeżywasz???

Jeśli post Ci się spodobał, kliknij “Lubię to” lub “Udostępnij” i podziel się nim z innymi:

Artykuł Drugi miesiąc ciąży | Ciąża miesiąc po miesiącu pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Blog lifestylowy i parentingowy - Blog modowy.

Pokój przedszkolaka, czyli jak wydzielić funkcjonalne strefy w pokoju dziecięcym

$
0
0
pokój dziecięcy przedszkolaka blog parentingowy

Wraz z rosnącym dzieckiem zmieniają się jego potrzeby, dlatego stopniowo część mebelków i gadżetów znikała z Mikołajkowego pokoju, zastępowana elementami bardziej odpowiednimi dla dorastającego chłopca. I tak z naszego pokoju niemowlaka pozostała tylko szafa i łóżko, a pokój ewoluował w pokój przedszkolaka z wydzielonymi strefami do spania, nauki i zabawy. Zapraszam Was do środka.

 

Drogowskaz do urządzania pokoiku przedszkolaka

Decydując się na nową aranżację i układ pokoiku, zdecydowaliśmy, że drogowskazem, który będzie wiódł nas przez cały proces urządzania pokoiku dla trzylatka, będzie światło. Dzięki  temu nasz pokoik będzie nie tylko funkcjonalny, ale także przyjazny dla naszego wzroku.

 

Strefa nauki

 

Jakie biurko dla przedszkolaka warto wybrać?

 

Oczywiście gdy ma się 3 lata, jak nauka to tylko przez zabawę. Uwielbiane przez Mikołajka zabawy manualne, takie jak rysowanie, malowanie, wyklejanie, naklejanie, kolorowanie czy lepienie sprawiły, że w jego pokoiku pojawiło się biurko. Początkowo rozważaliśmy niski stolik i krzesełka, jednak z uwagi na to, że dziecko w tym wieku bardzo szybko rośnie i zmieniają się jego wymagania odnośnie wysokości blatu takiego stolika, zdecydowaliśmy się na zakup biurka, które posłuży nam na dłużej. Wybraliśmy więc biurko z regulowaną wysokością blatu, które będzie odpowiednie zarówno dla naszego trzylatka, jak i dla pierwszoklasisty. Nasze biurko ma wbudowane trzy różne wysokości i w tej chwili korzystamy z niego na najniższej pozycji.

 

pokój dziecięcy biurko regulowana wysokość

pokój dziecięcy biurko regulowana wysokość

 

Do biureczka dobraliśmy krzesełko i wybraliśmy takie o stałej wysokości, które choć idealne do wysokości biurka, niestety nie zapewnia wygodnego wsparcia dla stóp Maluszka, które jest konieczne dla zapewnienia wygodnej i prawidłowej pozycji podczas siedzenia. Natomiast bardzo łatwo jest temu zaradzić, dostawiając Maluszkowi podnóżek, na którym wygodnie może oprzeć swoje stópki.

 

pokój dziecięcy krzesełko eames

pokój dziecięcy krzesełko eames

pokój dziecięcy biurko

pokój dziecięcy biurko

 

Gdzie najlepiej ustawić biurko?

 

Aby zapewnić maksymalny komfort prac przy biurku czy takiego Maluszka, czy osoby dorosłej, powinniśmy zadbać o jak najlepszy dostęp do naturalnego światła. Także kierunek padania promieni słonecznych nie jest tu bez znaczenia – światło powinno padać na powierzchnię roboczą biurka od strony przeciwnej niż ręka wiodąca. W naszym odczuciu, przynajmniej na ten moment, u Mikołaja wiodącą ręką jest ręka prawa, dlatego biureczko ustawiliśmy pod oknem tak, aby słońce doświetlało je z lewej strony.

 

Nad biurkiem powiesiliśmy półeczkę, na której trzymamy ulubione książeczki, a całość pełni także funkcję dekoracyjną. Obok biurka zawisł plakat do nauki alfabetu – Mikołaj uwielbia do niego podchodzić, pokazywać i nazywać wszystkie literki, dlatego powiesiliśmy go na odpowiedniej dla neigo wysokości. Gdy przez jakiś czas plakat wisiał nad biurkiem, Mikołaj zupełnie się nim nie interesował. Pod biurkiem, na specjalnych półeczkach przechowujemy wszelkie akcesoria do zabaw manualnych: farbki, kredki, pisaki czy stempelki.

 

 

Jakie oświetlenie do biurka wybrać?

 

Choć cieszą nas pierwsze dni wiosny i długie wieczory, musimy pamiętać o tym, że zimą ciemno robi się bardzo szybko i nawet o godzinie 15:00, a w pochmurne dni praktycznie od samego rana, wykonując różne czynności przy biurku, jesteśmy zmuszeni wspomagać się światłem sztucznym.

 

Najgorszym rozwiązaniem jest świetlówka energooszczędna, która migając, powoduje zmęczenie naszych oczu. Także żarówka tradycyjna nie sprawdzi nam się najlepiej, gdyż nie zapewnia jednolitego światła, rzucając różne cienie. To dlatego zdecydowaliśmy się na wymianę naszej lampki biurkowej na taką, w której zamontowaliśmy żarówkę ze światłem LED-owym, które zapewnia światło stałe i jednolite, nie powodując zmęczenia oczu migotaniem i zapewniając najlepszy komfort pracy, oferując jednakowe doświetlenie całej powierzchni, na którą pada. Wybraliśmy żarówkę LED-ową Toshiba – klasyczną bańkę o mocy 8,5 W, odpowiadającą mocy 60 W w żarówce tradycyjnej.

 

 

Strefa zabawy

W wieku przedszkolnym nie ma mowy o nauce bez zabawy, dlatego w pokoju dziecięcym strefę zabawy ulokowaliśmy zaraz obok biurka i plakatu z alfabetem, wciąż blisko okna. W poprzedniej odsłonie pokoiku ta strefa znajdowała się w przeciwległym do okna rogu pokoju i było nam tam zdecydowanie zbyt mroczno i ciemno.

 

Znalazły się tu dwa regały – wiszący i stojący – z koszami na zabawki. Mikołaj na ten moment ma swobodny dostęp do wszystkich pojemników i zabawek w dolnym regale, a korzystając z tego, że nie sięga jeszcze do górnych pojemników, trzymamy tam zabawki i pomoce edukacyjne, którymi zawsze bawimy się razem (szczególnie te bardzo brudzące).

 

 

Aby nasz pokój dziecięcy jeszcze lepiej stymulował do zabawy i nauki, zdecydowaliśmy się na dość odważny krok i jedną całą ścianę pomalowaliśmy farbą tablicową i to w kolorze… czarnym! Przyznam Wam się, że jest to świetna zabawa dla całej rodziny, a także fantastyczne tło do zdjęć.

 

 

Na tej ścianie znalazło się też miejsce na odwieszanie plecaka, który Mikołaj nosi do przedszkola. Codzienne wspólne pakowanie go do przedszkola i odwieszanie na miejsce świetnie uczy samodzielności.

 

 

Z uwagi na częste budowanie skomplikowanych konstrukcji z klocków czy torów kolejowych, zrezygnowaliśmy z miękkiego i puszystego dywanu, który znacie z poprzedniej odsłony pokoiku.

 

W pokoiku postanowiliśmy stymulować także aktywność ruchową – w tym celu na środku pokoju zawiesiliśmy huśtawkę.

 

 

 

Jak oświetlić strefę do zabawy?

 

Strefę do zabawy oświetla nam przede wszystkim światło górne – tutaj również postawiliśmy na oświetlenie LED-owe, montując żarówkę LED-ową Toshiba o mocy 15 W, odpowiadającą mocy aż 100 W żarówki tradycyjnej! Nie tylko fantastycznie oświetla cały pokój, ale podczas wieczornej aktywności przy biurku stanowi idealne uzupełnienie światła w lampce biurkowej.

 

 

Strefa do spania

 

To łóżeczko jest z nami od początku, lecz w nieco innej odsłonie – zdemontowaliśmy jeden bok i w jego miejsce zamocowaliśmy barierkę, która nie pozwala Mikołajkowi spaść z łóżeczka podczas snu. Obok ustawiliśmy komodę na ubranka, gdzie codziennie wieczorem ubieramy się w piżamkę, a co rano wybieramy wspólnie strój do przedszkola.

 

Jak oświetlić strefę do spania?

 

Nad łóżeczkiem powiesiliśmy lampkę w kształcie chmurki, która idealnie pasuje do naszej ulubionej pościeli. Standardowo producent wyposażył chmurkę w biały kabel,  który wymieniliśmy na czarny, aby “zniknął” na tablicowej ścianie. W chmurce zainstalowaliśmy żarówkę – świeczkę LED-ową Toshiba o mocy 5,5 W i gwincie E14 (to ten mniejszy gwint niż zwykły oznaczany jako E27), odpowiadającą tradycyjnej żarówce o mocy 40 W. Dzięki temu mamy światło idealne do wieczornego czytania przed snem – na tyle intensywne, że czytając przez kwadrans, nie czuję zmęczenia oczu, a na tyle delikatne, aby wprowadzić Mikusia w senny nastrój.

 

 

Dlaczego wybraliśmy światło LED-owe?

Wybierając oświetlenie do domu, możemy zdecydować się na: żarówkę tradycyjną, żarówkę halogenową, świetlówkę energooszczędną lub żarówkę LED-ową.

 

Żarówki LED-owe mają przewagę nad żarówkami tradycyjnymi, żarówkami halogenowymi lub świetlówkami energooszczędnymi i to nie tylko dlatego, że zapewniają komfortowe dla oczu światło stałe (bez migotania jak świetlówki energooszczędne) i jednostajne (nie rzuca cieni jak żarówki tradycyjne).

 

Co jeszcze je wyróżnia?

 

1. Oszczędność energii

Policzmy, ile kosztuje świecenie żarówki

 

Koszt świecenia żarówki 75 W (zakładając 0,6 zł za kWh) wyniósłby rocznie: 0,6 zł * 1.155 kh * 75 W = 52 zł

Koszt świecenia żarówki LED-owej przy założeniu odpowiednika 75 W to tylko ok. 9 zł.

 

Świecenie żarówką LED-ową jest więc 6 razy tańsze! przy zachowaniu podobnego poziomu strumienia świetlnego (wyrażonego w tzw. lumenach).

 

Alternatywne świetlówki energooszczędne nie są tak bardzo oszczędne jak LED-y, gdyż są jedynie 3 razy tańsze w użytkowaniu, a także oprócz nieprzyjemnego migotania występuje w nich tzw. efekt rozgrzania. Przez pierwsze kilka (-naście) sekund pobierają więcej energii niż przy normalnej pracy. Przez ten czas światło, jakie emitują, nie świeci także w pełni mocy zadeklarowanej na opakowaniu. Z uwagi na ten fakt świetlówki energooszczędne nie nadają się do pomieszczeń, w których często włącza się i wyłącza światło, jak hol czy piwnica. Dodatkowo częste włączanie i wyłączanie skraca ich żywotność.

 

2. Żywotność

Policzmy, ile czasu świeci żarówka

 

Załóżmy, że latem potrzebujemy włączać światło o 19:00, a wyłączać o 21:00 (2 godziny pracy), natomiast zimą potrzebujemy włączać światło już o 16:00 (5 godzin pracy). Załóżmy, że w domu jesteśmy 330 dni w roku – tak, tak, czasem trzeba zrobić w pracy nadgodziny, wyjechać na urlop lub na Święta do Mamy ;).

Żarówka świeci więc: 165 dni x 2 godziny + 165 dni * 5 godzin = 1155 godzin rocznie

Żarówki LED od Toshiba mają żywotność około 15 000 godzin, zwykłe żarówki około 1 000 godzin. Jak widać, decydując się na żarówkę LED-ową, możemy liczyć na minimum 13 lat jej pracy! W tym czasie zwykłą żarówkę należałoby już wymienić 10-12 razy!

 

3. Bezpieczeństwo

Żarówka LED-owa jest plastikowa, a więc nie potłucze się jak inne żarówki, zapewniając tym samym bezpieczeństwo przy użytkowaniu, nie tylko przez dzieci.

 

Więcej plusów wynikających z zastosowania w domu oświetlenia LED-owego możecie zobaczyć tutaj:

Żarówki LED-owe idealne do Waszych potrzeb możecie dobrać tutaj.

 

PS A tak to wszystko się czasami kończy 😉


Jeśli Ci się u nas spodobało, będzie mi bardzo miło, jeśli polubisz lub udostępnisz:

Artykuł Pokój przedszkolaka, czyli jak wydzielić funkcjonalne strefy w pokoju dziecięcym pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.


Jak skompletować wyprawkę, w pełni panując nad budżetem?

$
0
0
ile kosztuje wyprawka budżet

Kompletowanie wyprawki to ważny okres w życiu większości przyszłych Mam, niestety jest również dość skomplikowany i… kosztochłonny, ale na szczęście jest rozłożony w czasie, dzięki czemu możemy każdy wydatek dokładnie przemyśleć i zaplanować. Dziś mam dla Was kilka trików, które pozwolą Wam skompletować wszystko, czego naprawdę potrzebujecie i nie wydać na to fortuny.

 

1. Sporządź listę wyprawkową – skorzystaj z Excela!

W mojej ocenie lista wyprawkowa, będąca jedynie spisem przedmiotów, jest zdecydowanie niepełnowartościowa. Nie wyobrażam sobie na jej podstawie zacząć robienia tak złożonych zakupów. Nie wiedziałabym zupełnie, na jaką kwotę powinnam się przygotować, ani jak zarządzać swoim budżetem (zakładam, że dla większości z nas jest on ograniczony), ani jak wyznaczyć priorytety.

 

To dlatego w mojej liście wyprawkowej przy każdej pozycji jest nie jedna, a nawet dwie ceny – minimalna i maksymalna cena rynkowa za dany produkt. Przecież kupując ręczniczek kąpielowy dla Maluszka, mogę wybrać taki za 30 zł, mogę też zdecydować się na taki za 200 zł.  Mogę też nie kupić dziecięcego ręczniczka kąpielowego wcale, tylko skorzystać ze zwykłych ręczników, które mam w domu. Dopiero skonstruowanie mojej listy wyprawkowej w taki sposób pozwoliło mi na wstępne oszacowanie minimalnego i maksymalnego budżetu, jaki powinnam przygotować na wyprawkę dla Dziecka, określić w tych widełkach własne możliwości finansowe i dopiero na tej podstawie na wyznaczenie priorytetów i… wykreślenie większości zbędnych rzeczy z listy. Takie podejście do tematu wyprawki pozwoliło mi też na bieżąco zarządzać moim budżetem i w każdej chwili wprowadzać zmiany. Zapisując każdy nowy zakup, wprowadzając w odpowiednim wierszu konkretną kwotę, którą na niego wydałam, zyskuję bowiem coraz bardziej ostateczny jej kształt.

 

Obsługując moją listę wyprawkową, posługiwałam się także kolorystycznym kodem:

  • czerwonym kolorem czcionki oznaczyłam wszystkie wiersze zawierające rzeczy, które uznałam za konieczne do kupienia,
  • zielonym kolorem czcionki oznaczyłam wszystkie wiersze zawierające rzeczy, które już kupiłam – dla każdej z tych rzeczy wpisałam zarówno w kolumnie na cenę minimalną, jak i maksymalną kwotę, którą rzeczywiście wydałam na dany zakup,
  • czarnym kolorem czcionki oznaczyłam wszystkie wiersze zawierające rzeczy, których zakup, choć na pewno umiliłby mi dodatkowo macierzyństwo, nie jest jednak konieczny;
  • szarym kolorem czcionki oznaczałam wiersze zawierające rzeczy, z których zakupu zrezygnowałam, tutaj w polach na cenę minimalną i maksymalną pozostawiłam rynkowe ceny, ale w polu przeznaczonym na ilość wpisałam zero. Dzięki temu wartość tych zakupów wyszła mi również na poziomie 0 zł, więc z jednej strony nie zaburzałam tymi pozycjami całościowego kształtu budżetu, z drugiej mogłam zawsze do tych pomysłów na zakupy powrócić.

 

Przykładowo tak może wyglądać fragment Twojej listy wyprawkowej:

 

 

Jak widzisz, na kąpielową cześć wyprawki możesz wydać 108 zł lub 527 zł – jest różnica, prawda? Już na tym etapie, zanim jeszcze dokonasz zakupu, możesz założyć górne granice cen wszystkich produktów takie, jakie pozwolą Ci zmieścić się w budżecie całościowym. Pozwoli Ci to uniknąć zakupowych wpadek i wydania na wyprawkę więcej, niż sobie na to pierwotnie przeznaczyłaś.

 

2. Rozplanuj zakupy w czasie

Choć chyba każda przyszła Mama nie może doczekać się dnia narodzin jej Dziecka, to z drugiej strony całe szczęście, że ciąża trwa aż 9 miesięcy. Czas ten jest dla większości Rodziców wystarczający, aby zreorganizować swoje życie czy też przygotować się do pojawienia się nowego członka rodziny zarówno psychicznie, organizacyjnie, jak i finansowo.

 

Posiadając już listę wyprawkową w Excelu, stworzoną tak, jak zaproponowałam w punkcie 1., dopiero wtedy przystąpiłam do… planowania zakupów. Tak, tak, na właściwe zakupy przyjdzie jeszcze czas.

 

Z jednej strony oszacowałam swoje możliwości finansowe każdego kolejnego miesiąca, z drugiej postanowiłam wykorzystać to, że z zakupami wyprawkowymi nie muszę się spieszyć – czas ten wykorzystałam na poszukiwanie najlepszych okazji cenowych. Tutaj z pomocą przychodzi mi portal alerabat.com, który skupia tysiące promocyjnych ofert na zakupy w sklepach zarówno internetowych, jak i stacjonarnych. Co więcej, dzięki podziałowi ofert na odpowiednie kategorie w moim projekcie wyprawka od razu ograniczyłam się tylko do odwiedzenia kategorii Dla dziecka.

 

 

To, co ogromnie mi się spodobało, to podział promocyjnych ofert na kategorie:

 

 

Dzięki temu w zależności od tego, jakie mam potrzeby w danej chwili, najlepszych ofert mogę szukać na przykład od razu w kodach rabatowych, pomijając promocje oparte na darmowej dostawie.

 

Dlaczego takie filtrowanie jest ważne? Prawie każdy sklep internetowy oferuje darmową wysyłkę przy większych zakupach, dlatego jeśli akurat planuję konkretniejsze zakupy, chętniej sięgnę do zakładki kody rabatowe, bo z uwagi na wysoką ich kwotę zapewne w każdym sklepie otrzymam darmową wysyłkę. Z kolei chcąc dokonać drobnego, ale skonkretyzowanego zakupu, nie znajdując interesującego mnie kodu rabatowego, zapewne skieruję się do zakładki sklepów oferujących darmową dostawę.

 

Gdy promocyjne oferty udaje mi się znaleźć w więcej niż jednym sklepie, bardzo często dokonuję porównania nie tylko cen konkretnych produktów, ale całych koszyków. Czasami okazuje się bowiem, że pomimo większego kodu rabatowego w jednym sklepie, ostateczna wartość koszyka wyjdzie niższa w drugim sklepie, który pomimo niższej wartości rabatu oferuje także niższe ceny wyjściowe czy tańszą lub darmową wysyłkę i zakupy w nim okażą się finansowo korzystniejsze. Porównanie całych koszyków pozwala mi więc zwykle dodatkowo zaoszczędzić.

 

Ciekawym rozwiązaniem jest także wyszukiwarka promocji w danym sklepie – wystarczy wpisać w nią nazwę sklepu, aby sprawdzić, czy nie ma tam akurat żadnej promocji. Z tej opcji korzystam, dokonując każdych zakupów w Internecie.

 

Jeśli masz swoje ulubione sklepy stacjonarne i lubisz dokonywać zakupów własnie tam, z pewnością spodoba Ci się dział zawsze aktualnych gazetek, których od tej pory nie musisz wyczekiwać przy skrzynce na listy.

 

 

3. Zbierz grupę wsparcia

Na Twojej wyprawowej liście na pewno znajduje się ogromna ilość przedmiotów, z których Maluszek korzysta przez bardzo krótki czas. Pomyśl, czy nie ma wokół Ciebie osób, z którymi mogłabyś się takimi rzeczami powymieniać. Wśród moich znajomych świetnie funkcjonuje taka wzajemna grupa wsparcia, w ramach której pożyczamy sobie czy ubrania ciążowe, które służą nam naprawdę tylko przez moment i zwyczajnie nawet nie zdążymy ich zniszczyć, czy też pożyczamy sobie większe i droższe rzeczy, takie jak mata edukacyjna dla dziecka czy łóżeczko turystyczne albo kojec do zabawy. Często wymieniamy się także zabawkami, które czasem bardzo szybko się nudzą, a taka wymiana pozwala bezkosztowo wzbogacić ten dziecięcy świat. Zdarza się, że przed większym zakupem testujemy zainteresowanie naszego Dziecka daną rzeczą, pożyczając od siebie na kilka dni na przykład hulajnogę czy rowerek biegowy. Jestem pewna, że jeśli wyjdziesz z propozycją wymiany, wielu osobom z Twojego otoczenia taka propozycja szalenie się spodoba.

Koniecznie daj znać, czy mój pomysł na rozbudowaną listę wyprawkową Ci się spodobał, a jeśli masz swoje sprawdzone sposoby na ogarnięcie tematu wyprawki, przeczytam o nich z największą ciekawością.

Jeśli mój post Ci się spodobał, będzie mi ogromnie miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz:

Artykuł Jak skompletować wyprawkę, w pełni panując nad budżetem? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Kruche ciasteczka orkiszowe bez cukru, mleka i masła

$
0
0

Mam dziś dla Was przepis na cudowne, kruche ciasteczka orkiszowe bez cukru, mleka i masła, idealne dla wrażliwych brzuszków i małych alergików, choć duże brzuszki również będą zadowolone. A co najważniejsze, są bardzo proste w wykonaniu, zaproście do pieczenia swojego Maluszka, a zapewnicie mu najlepszą zabawę na cały wieczór!

 

Składniki:

4,5 szklanki mąki orkiszowej 700

1,5 łyżki proszku do pieczenia

6 żółtek

3 łyżki ksylitolu

100 ml mleka kokosowego

3 czubate łyżki oleju kokosowego

 

Działamy!

1. Oddzielamy żółtka od białek – białek nie będziemy potrzebować.

 

Co nie oznacza, że nie możemy się białkami pobawić w bełtanie.

 

2. Do mąki dodajemy 3/4 łyżki sody oczyszczonej lub 1,5 łyżki proszku do pieczenia.

 

3. Mąkę z sodą oczyszczoną / proszkiem do pieczenia przesiewamy przez sito.

 

Tak się obrażamy, gdy Mama za bardzo chce nam pomóc 😉

 

4. Dodajemy 6 żółtek.

 

5. Dodajemy 3 łyżki ksylitolu.

 

6. Dodajemy olej kokosowy.

 

7. Dodajemy mleko kokosowe.

 

8. Ciasto ręcznie zagniatamy.

 

9. Ciasto dzielimy na dwie części, formujemy placki (aby szybciej się schłodziło) i wkładamy do lodówki na pół godziny.

 

10. Po ostudzeniu ciasta posypujemy blat mąką i wałkujemy ciasto na grubość około 3-4 mm.

 

11. Z ciasta wycinamy foremkami ulubione kształty i układamy na papierze do pieczenia na blaszce do pieczenia.

 

12. Ciasteczka pieczemy przez 20 minut w temperaturze 185’C (góra + dół, bez termoobiegu). Z tego przepisu uzyskamy aż 4 takie blaszki!

 

13. Dla fanów większych słodkości ciasteczka można posypać zblendowanym na puder ksylitolem lub odrobinę zgrzeszyć i posypać je… cukrem pudrem.

 

Te kruche ciasteczka idealnie nadają się do przechowywania w pudełku przez kilka dni. W wersji dla zapracowanych część można zamrozić i wyjąć z lodówki dzień przed zjedzeniem, albo nawet z samego rana.

 

Idealna przekąska do przedszkola, na spacer czy w połączeniu z ulubionymi owocami na drugie śniadanie poza domem. Smacznego!

Artykuł Kruche ciasteczka orkiszowe bez cukru, mleka i masła pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Chłopiec czy dziewczynka?

$
0
0
blog parentingowy płeć dziecka usg

W ciąży z Mikołajem kwestia poznania jego płci podczas badania USG była dla nas tak oczywista jak poznanie tego, ile mierzy i waży. W kolejnej ciąży nie było to już dla nas takie jednoznaczne.

Krótka rozmowa z Iwoną, autorką Oh Deer Blog, która płeć obu swoich Córeczek poznała dopiero podczas porodu

Agnieszka: Iwonko, pamiętam, jak poznałyśmy się na warsztatach fotograficznych, gdy na świecie był już mój Synek Mikołaj i Twoja Córeczka Mila, której płeć poznałaś dopiero podczas porodu. Pamiętam, jak przekonywałaś mnie, że efekt niespodzianki na sali porodowej był niesamowity, a ja Ciebie, że informacja o płci Dziecka jest zawsze niespodzianką, tylko można ją różnie umiejscowić w czasie – różnica jest tylko taka, że u nas był to drug trymestr ciąży, a u Ciebie Dzień Narodzin. Pamiętam, że choć zdania nie zmieniłam, Twoja postawa i Twoje podejście zostało mi w głowie na długi, długi czas.

 

Iwonko, jakie emocje w stosunku do płci Dziecka towarzyszyły Ci więc podczas ciąży, a jakie podczas porodu?

 

Iwona: Zacznę może od tego, że mieszkamy w Anglii, co jest w tej sprawie kluczowe :). Po pierwsze, podczas ciąży wykonuje się tutaj tylko 2 badania USG: w 12 i 20 tygodniu, i tylko podczas tego drugiego jest możliwość poznania płci dziecka. Jeśli tego nie zrobisz, zwyczajnie nie będziesz wiedzieć, a ponieważ później nie ma dodatkowych badań… nie korci Cię, żeby jednak poznać tę tajemnicę :). Zdecydowana większość Anglików nie zna płci dziecka przed porodem – kiedy się o tym dowiedziałam, pomyślałam, że to świetny pomysł! Dzieciaty kolega z pracy powiedział mi, że taka niespodzianka przy porodzie to niesamowite przeżycie – przedstawiłam ten pomysł mojemu mężowi i stwierdziliśmy, że tak właśnie zrobimy. Było nam zupełnie obojętne, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka! Kiedy znajomi i rodzina w Polsce usłyszeli o naszej decyzji, śmiali się, że pewnie oszukujemy i tak naprawdę wiemy, ale nikomu nie chcemy zdradzić płci dzieciątka. Szczególnie moje koleżanki nie mogły uwierzyć, że postanowiliśmy nie wiedzieć, często kwitowały to zdaniem: “Ja bym tak nie wytrzymała!”. Nie obyło się oczywiście bez zgadywanek i “wróżenia” z brzucha i mojego wyglądu, co było dosyć męczące :). Duży brzuch – będzie chłopczyk, mam mdłości – na pewno będzie dziewczynka, i tak dalej, i dalej. Co ciekawe, w pierwszej ciąży wszyscy byli święcie przekonani, że urodzę synka, i w pewnym momencie sama w to uwierzyłam :). Kiedy po długim i wyczerpującym porodzie usłyszałam magiczne: “It’s a Girl!”, byłam najszczęśliwsza na świecie, pomimo tego, że wcześniej “nastawiałam” się jednak na chłopca. Fakt, że Dziecko było zdrowe, był najważniejszy. Mój kolega z pracy miał rację… to była najpiękniejsza niespodzianka w życiu :). Kiedy zaczęłyśmy rozmawiać, powiedziałaś, że jestem jedyną osobą, którą znasz, która zdecydowała się nie poznawać płci dziecka w pierwszej ciąży, ale przyznam szczerze, że to właśnie z drugim dzieckiem bardziej nas korciło, żeby jednak wiedzieć – chociażby ze względów organizacyjnych.

 

Agnieszka: A jakie widzisz plusy i minusy poznania płci Dziecka dopiero w chwili porodu?

 

Iwona: Zawsze, kiedy słyszę to pytanie, w żartach odpowiadam, że miałam większą motywację podczas porodu, żeby mocno przeć :). Tak naprawdę, mam wrażenie, że nie znając płci dziecka, rodzice mają przy porodzie podwójną niespodziankę – wreszcie mogą spotkać i zobaczyć swojego długo wyczekiwanego Skarba, no i dowiedzieć się, czy to chłopczyk, czy dziewczynka. Poza tym sporo możesz zaoszczędzić na wyprawce – kupując tylko i wyłącznie najpotrzebniejsze rzeczy, na sam początek, zamiast kilku nadprogramowych małych sukieneczek lub eleganckich koszul :). Na pewno będą to przemyślane zakupy. Dodatkowo masz pewność, że nie doświadczysz pomyłki, co zdarzyło się mojej koleżance, która przekonana, że nosi w brzuchu syna, urodziła piękną córeczkę. Jedynym minusem według mnie jest brak możliwości zaplanowania wszystkiego od A do Z, co dla mnie było dosyć trudne, szczególnie w drugiej ciąży (wtedy syndrom wicia gniazda jest jeszcze silniejszy).

 

Krótka rozmowa z Asią, moją przyjaciółką, która płeć pierwszej Córeczki poznała podczas rutynowego badania USG, a drugiej zdecydowała się poznać dopiero przy porodzie

Agnieszka: Asiu, w drugiej ciąży zdecydowałaś się nie poznawać płci Maluszka aż do porodu, skąd taka zmiana?

 

Asia: W ciążę zaszłam w dość trudnym dla siebie momencie, wydawało mi się wtedy, że wręcz w najgorszym z możliwych. Bardzo źle przechodziłam pierwsze 4 miesiące. Do tego przed badaniem prenatalnym lekarz prowadzący stwierdził możliwość poważnej wady Dziecka. Wada ta co prawda była normą na danym etapie ciąży, ale spróbuj wytłumaczyć to kobiecie w ciąży, gdy samo słowo “wada” wywołuje panikę. Zdrowie Maluszka było dla mnie najważniejsze.

 

Właśnie w tym trudnym dla mnie czasie podsunęłaś mi wpis na Oh Deer Blog – “Czemu warto nie znać płci dziecka będąc w ciąży” – do tej pory nie zastanawiałam się nad tym, czy chcę poznać płeć, czy nie, było oczywiste, że poznam.

 

Jednak po przeczytaniu wpisu pomyślałam, że płeć Dziecka nie ma tak naprawdę znaczenia. Nie zmieni to ani mojej sytuacji, ani nie zmieni tego, czy moje Dziecko urodzi się z wadą, czy nie.

 

Gdy uporałam się psychicznie ze swoim problemami, podeszłam do tematu bardziej z ciekawości. Przed każdą wizytą u lekarza zastanawiałam się, czy dzisiaj nie zapytam o płeć – dawałam sobie taką możliwość. Okazało się jednak, że w kwestii poznania płci nic się w dalszym ciągu nie zmieniło – nadal była to dla mnie mało istotna informacja i nigdy o nią nie poprosiłam.

 

Tak jak Iwona, również miałam uciechę ze znajomych, którzy nie dowierzali, nie rozumieli mnie i bardziej chcieli poznać płeć mojego Dziecka niż ja sama.

 

Niemniej nastawiłam się na to, że urodzę drugą Dziewczynkę, dlatego przy urodzeniu drugiej Córeczki nie było dla mnie elementu zaskoczenia – byłby natomiast, gdyby urodził się Chłopiec.

 

 

Krótka rozmowa z Emilią i Bartkiem, naszymi znajomymi, którzy…

Agnieszka: Bartku, pamiętam, z jaką radością poinformowałeś nas o Waszej ciąży, a co ciekawe, w tym samym momencie powiedziałeś, że czekacie na małego Jasia, choć na poznanie płci Dziecka było jeszcze zdecydowanie za wcześnie. Jednak Wasza historia wcale nie jest taka prosta…

 

Emilia i Bartek: Jesteśmy parą od 10 lat i bardzo ucieszyliśmy się na wiadomość, że w końcu po miesiącach starań Emilia zaszła w ciążę. Pod koniec pierwszego trymestru ciąży dowiedzieliśmy się od lekarza, że gratuluje nam Córki. Swoją opinię wyraził dość pewnie, jednak zaznaczył, że na 100% o płci zadecyduje na następnej wizycie. Pomimo dozy niepewności, zareagowaliśmy na wiadomość tak, jak chyba każda rodzina – cieszyliśmy się z faktu narodzin Córki. W ciągu miesiąca wybraliśmy imię dla Dziecka i zaczęliśmy mówić do Niej po imieniu. Podczas kolejnego badania byliśmy bardzo zaskoczeni, gdy lekarz oznajmił, że będzie to jednak chłopiec. Obecnie bardzo cieszymy się z Synka, jednak przez kilka dni musieliśmy się do tej myśli przyzwyczaić i czuliśmy się, jakby ktoś nam zabrał nasza małą Alicję – takie imię miała nosić nasza Córeczka. Teraz nie możemy się doczekać małego Jasia, ale w przyszłości planujemy mieć kolejne dziecko – być może Alicję. Nasi przyjaciele mieli bardzo podobną sytuację, dlatego jesteśmy przekonani, że sytuacje tego rodzaju zdarzają się dość często.

 

Emilia i Bartek uważają dziś, że warto poznać płeć Dziecka, ale tylko wtedy, gdy lekarz jest pewien swojej diagnozy.

 

Jak było u nas tym razem?

W obecnej ciąży od samego początku intuicja podpowiadała mi, że spodziewamy się Córeczki. Moje przeczucie było tak silne, że pod wpływem powyższych historii poważnie rozważałam poproszenie lekarza o to, aby nie podawał nam informacji o płci Dziecka, natomiast Wojtek przez cały czas uważał, że dla Niego to, czy pozna płeć podczas badania USG w drugim trymestrze ciąży, czy podczas porodu, jest taką samą niespodzianką, ale poznanie jej wcześniej pozwoli nam lepiej się przygotować. Śmiał się, że jeśli ja nie chcę poznać płci Dziecka przed Narodzinami, to ustalimy z lekarzem, aby tę informację przekazał tylko Jemu, a ja będę miała niespodziankę w dniu Narodzin.

 

Naszą osobistą historię poznacie już w poniedziałek, będzie też filmik, tak więc do zobaczenia!

 

A jak było u Was? Poznaliście płeć Maluszka jeszcze w trakcie trwania ciąży, czy może dopiero w chwili narodzin? A może czekaliście na chłopca, a wyskoczyła dziewczynka?

Artykuł Chłopiec czy dziewczynka? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Kto zamieszkał w naszym brzuszku?

$
0
0
blog parentingowy chłopiec czy dziewczynka ogłoszenie

Od pierwszych dni ciąży intuicja mi podpowiadała, że noszę pod sercem Córeczkę. Co więcej, intuicja Wojtka również mu to podpowiadała, a nasze przeczucie było tak silne, że widząc promocję na ubranka dziecięce wypakowaliśmy cały koszyk uroczymi skarpetkami z falbankami oraz sukieneczkami…

 

To był początek czwartego miesiąca, jeszcze nie znaliśmy płci Maleństwa, a do zakupów dodatkowo przekonywała nas możliwość ich zwrotu w ciągu 30 dni. Ubranka jednak zostawiliśmy w sklepie, gdyż jak już wiecie z posta “Chłopiec czy dziewczynka?” to ja pod wpływem historii Iwony i Asi głęboko zastanawiałam się, czy nie postawić jedynie na neutralne ubranka i nie zostawić sobie tej pięknej niespodzianki na dzień porodu.

 

Wojtek był jednak zupełnie innego zdania – chciał poznać płeć Maluszka tak szybko jak to możliwe, co miało pomóc mu w budowaniu więzi z Dzieckiem, z którym ma niewątpliwie mniejszy kontakt niż ja, która noszę Je pod sercem. Przekonywał mnie, że informacja o płci Maluszka będzie dla niego niespodzianką bez względu na to czy dowie się o tym w 4 miesiącu ciąży czy na koniec 9, trzymając je w ramionach. Dodatkowo poznanie płci Dziecka podczas ciąży miało pozwolić mu nawiązać lepszą relację i zwizualizować swoją miłość do nienarodzonego Dziecka. Śmiał się, że jeśli ja nie chcę poznać płci Dziecka przed Narodzinami, to ustalimy z lekarzem, aby tę informację przekazał tylko Jemu, a ja będę miała niespodziankę w dniu Narodzin. I jak tu Mężowi odmówić? 😉

 

I tak poszliśmy na kolejną wizytę USG…

 

 

Jeśli nie możesz doczekać się naszych kolejnych filmików, koniecznie zasubskrybuj mój kanał, a możesz to zrobić tutaj!

 

Kochani, a jak było i Was?

Artykuł Kto zamieszkał w naszym brzuszku? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Jak się przygotować do ciążowej sesji zdjęciowej?

$
0
0
sesja ciążowa brzuszkowa pomysły

Sesja ciążowa od zawsze była moim ogromnym marzeniem. Tak rzadko mamy z mężem okazję stanąć razem przed obiektywem, a okres oczekiwania na Dziecko, na Cud Narodzin jest tak wyjątkowy, że po prostu musiałam mieć z tego okresu cudowną pamiątkę. Dziś, gdy są za nami trzy ciążowe sesje zdjęciowe, przygotowałam dla Was mały poradnik, jak się do takiej sesji przygotować.

 

Aby sesja zdjęciowa była udana, oczywiście potrzebny jest dobry fotograf – o tym, czym się kierować przy wyborze fotografa do rodzinnej sesji zdjęciowej, napiszę w kolejnym poście. Dziś natomiast skupię się na tym, że bez względu na to, przed obiektywem jak fantastycznego fotografa staniemy, warto się do tego dobrze przygotować, aby efekt końcowy był dokładnie taki, jak sobie wymarzyliście. Zdjęcia, które możecie tu podziwiać, wykonała dla nas niezwykła Magdalena Mizera, która przejechała pół Polski, aby spełnić nasze marzenie o jasnej, romantycznej sesji brzuszkowej na polu lawendy.

 

 

1. Miejsce i sceneria

Do rodzinnych sesji zdjęciowych uwielbiam wykorzystywać nasze naturalne otoczenie, takie jak nasz dom, sypialnia, pokój dziecięcy czy ogródek. Idealnie też sprawdzają się tutaj plenery, które kojarzą nam się z relaksem i spędzaniem czasu w rodzinnym gronie: park, plaża, łąka czy droga. Kluczem do sukcesu każdej sesji jest jednak brak tłumów – nieproszeni goście są w stanie zepsuć każde zdjęcie, dlatego zanim wybierzecie się w plener, upewnijcie się, w jakich godzinach najlepiej jest wykonać tam zdjęcia, aby uniknąć obcych osób na zdjęciach.

 

Jeśli zaczęliście już przygotowywać pokój dla Waszego Dziecka czy nawet kącik dla Noworodka w Waszej sypialni, będzie on stanowił przepiękną i naturalną scenerię dla Waszej brzuszkowej sesji zdjęciowej, nada jej osobistego charakteru i będzie dodatkową pamiątką.

 

 

2. Porządek

Nic tak bardzo nie psuje zdjęcia, jak niechciane elementy na nim, a nie chodzi przecież o to, aby nasz fotograf musiał w postprodukcji wycinać na zdjęciu porozrzucane skarpetki, kurz na szafce czy innych, niechcianych “bohaterów drugiego tła”. Oczywiście, Wasze zdjęcia zwykle będą koncentrowały się na pierwszym planie, ale drugi plan, nawet bardzo rozmyty dzięki jasnemu obiektywowi i zastosowaniu małej głębi ostrości, potrafi popsuć odbiór zdjęcia, szczególnie jeśli w tle są intensywne, niespójne z pierwszym kadrem kolory.

 

Ta sama zasada odnosi się do sesji plenerowych – zwróć uwagę na to, czy na plaży nie leżą śmieci, nie stoją kolorowe parawany, a w parku pod ławką nie ma rozbitych kolorowych butelek. Czasami wystarczy zrobić kilka kroków w bok, aby zmienić całościowy odbiór zdjęcia..

 

 

3. Pora dnia

Planując brzuszkową sesję zdjęciową w Waszym domu zastanówcie się, kiedy jest tam najlepsze światło do fotografowania i wykorzystajcie właśnie ten czas. Pamiętajcie, że może to być zupełnie inna pora dnia w przypadku Waszej sypialni, pokoju dziecięcego czy ogródka.

 

W przypadku sesji plenerowej obowiązuje dokładnie taka sama zasada – tutaj pod uwagę należy wziąć także porę roku i wysokość słońca nad horyzontem. W porze letniej wykonanie zdjęć plenerowych w pełnym słońcu w okolicach samego południa jest praktycznie niemożliwe. Jest natomiast coś takiego w fotografii jak “złota godzina” – to godzina tuż po wschodzie słońca i tuż przed jego zachodem – zapewnia nam jedyne w swoim rodzaju przecudowne ciepłe światło i długie cienie.

 

Planując idealną porę na ciążową sesję zdjęciową weź pod uwagę to, kiedy najlepiej i najatrakcyjniej się czujesz. Jeśli wieczorem masz tendencję do zbierania wody i opuchnięć, zaplanuj sesję na godziny poranne. I na odwrót – jeśli rano jesteś szczególnie zmęczona, najprawdopodobniej więcej energii będziesz miała w godzinach popołudniowych

 

 

4. Stroje

Dobrze, jeśli Wasze stroje pasują do siebie stylem i kolorystyką. Na każdą sesję przygotowuję ze dwa warianty ubrań i ostateczną decyzję o tym, co założyć, podejmujemy razem z fotografem, który ma w głowie cały kadr. Staram się nie łączyć kilku wzorów, ani zbyt wielu kolorów. Ważne jest także to, aby ubrania pasowały do siebie pod kątem charakteru – jeśli ja jestem w jeansach, Wojtek nie zakłada garnituru i na odwrót. Oprócz tego, że stroje wszystkich osób na zdjęciu powinny do siebie pasować, zastanów się nad tym,  co będzie stanowiło tło dla nich i również uwzględnij je w tej kolorystycznej układance. Pamiętaj, żadnych skarpetek! Obowiązuje niepisana zasada, że na zdjęciach mamy albo bose nogi, albo buty. Skarpetki nigdy, ale to nigdy nie wyglądają dobrze na zdjęciach.

 

W przypadku ciążowej sesji zdjęciowej zwróć uwagę na to, czy wybrane do zdjęć ubrania podkreślają Twój piękny brzuszek czy niepotrzebnie go ukrywają i maskują. Nie sprawdzi się najlepiej w tej roli na przykład czarna sukienka – chyba że staniesz bokiem do obiektywu. Jeśli akurat masz malutki brzuszek lub ubrania, które nosisz na co dzień go nie podkreślają, możesz zrobić to, przewiązując pod biustem wstążkę.

 

 

5. Makijaż i fryzura

Aparat to taki… zjadacz makijażu, dlatego nie bój się podkreślić mocniej oczu czy policzków, najprawdopodobniej na zdjęciu wyjdą i tak delikatniej niż widzisz je w lustrze. Uważaj jednak, aby nie przedobrzyć – ja stosuję w makijażu, także fotograficznym, zasadę jednego mocnego elementu i decyduję, czy będą to oczy czy usta. Dobrze, jeśli makijaż jest matowy – nadmiar rozświetlacza może niekorzystnie wyglądać na zdjęciu, niczym lustro odbijające światło, pozbawiając nieodwracalnie skóry faktury w tym miejscu. W ciepłe czy upalne dni warto pamiętać także o zmatowieniu Panów – idealnie nada się do tego puder transparentny (jako Wedding Planner zawsze mam go przy sobie na ślubnych realizacjach) czy bibułki matujące – zabierz je ze sobą na sesję razem z pomadką lub błyszczykiem, jeśli planujesz ich użyć. Jeśli Twój partner ma skłonność do czerwienienia się, nie bój się nałożyć mu odrobiny swojego kryjącego podkładu w miejsca z taką tendencją.

 

Pamiętaj, żeby pomalować się tego dnia w sprawdzony i ulubiony sposób, to nie jest najlepszy dzień na makijażowe eksperymenty. Nie próbuj więc pierwszy raz narysować kreski na powiece czy nowego podkładu ani tuszu do rzęs.

 

Tutaj również polecam postawić na naturalność, ale ładnie podkreśloną. Jeśli sesja ma mieć naturalny, romantyczny charakter, nie sprawdzą się tutaj wymyślne loki od fryzjera. Włosy ładnie odbite, podobne do tych, które nosisz na co dzień, to klucz do pięknych, naturalnych zdjęć brzuszkowych.

 

Zwróćcie uwagę także na Wasze dłonie i stopy, te pierwsze z pewnością będą głównymi bohaterkami Waszych brzuszkowych fotografii.

 

 

6. Pozy

Najlepiej będzie, jeśli przejrzycie kilka profesjonalnych ciążowych sesji zdjęciowych i zobaczycie, jakie pozy sprawdzają się najlepiej. Możecie także zapisać sobie w telefonie kilka ulubionych pozycji, aby na sesji spróbować je odtworzyć.

 

Jest jedna poza, która sprawdza się najlepiej – ręka położona na lub pod brzuszkiem, albo dwie ręce na raz. Ten prosty gest ma w sobie coś bardzo magicznego.

 

 

7. Detale, gadżety, rekwizyty

Pomyśl, czy nie chciałabyś zaprosić do sesji rekwizytów, które podkreślą jej charakter. Zdjęcia z USG, maleńkie buciki, wstążka przewiązana nad lub na brzuszku, balon z helem czy odpowiednie napisy pomogą Wam stworzyć niezapomniany nastrój i klimat na zdjęciach. Możesz  także skorzystać z neutralnych pomysłów, takich jak wianek z kwiatów.

 

 

8.  Na kilka godzin przed sesją

Jeśli na sesji zdjęciowej będziesz miała odkryte ramiona, nie zakładaj tego dnia bielizny na ramiączkach – mogą odcisnąć się na tyle mocno, że będą widoczne na zdjęciach. To samo tyczy się nóg – jeśli planujesz wystąpić w kreacji, która je odsłania, zrezygnuj tego dnia z noszenia skarpetek, które mogą pozostawić brzydkie ślady w miejscach uciskającej gumki.

 

 

9. Przekąski i napoje

Ciążowa sesja zdjęciowa trwa zwykle od jednej do nawet kilku godzin i jest to czas spędzony dość intensywnie. Warto więc wcześniej przygotować sobie zestaw przekąsek i napoi dla Was wszystkich. Najlepiej sprawdzą się tutaj łatwe do jedzenia, lekkie przekąski, które nie są brudzące ani nie mają intensywnego zapachu. Pamiętaj, aby po jedzeniu poprawić makijaż ust.

 

10. W którym tygodniu ciąży najlepiej wykonać sesję ciążową?

Najczęściej na brzuszkową sesje zdjęciową idealnie sprawdza się siódmy i ósmy miesiąc ciąży, gdy brzuszek jest już pięknie zaokrąglony, a Ty masz jeszcze siłę i ochotę na stawanie przed obiektywem. Nie polecam sesji zdjęciowej w 9 miesiącu, może okazać się ona dla Ciebie zbyt męcząca lub zwyczajnie możesz z nią nie zdążyć i zamiast stanąć przed obiektywem z brzuszkiem, staniesz już z Maluszkiem na ręku. Co nie znaczy, że sesja noworodkowa nie jest cudownym pomysłem! Na pewno napiszę także o niej.

 

 

Ciąża to jeden z największych darów, jakie można otrzymać od życia. Ogromnie się cieszę, że dzięki takim wyjątkowym zdjęciom udaje nam się jeszcze lepiej uchwycić wspomnienia.

 

A jak jest u Was? Myśleliście o ciążowej sesji zdjęciowej? A może macie już takie cudowne zdjęcia w swoim albumie?

Artykuł Jak się przygotować do ciążowej sesji zdjęciowej? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Jesteś w ciąży? Do specjalisty pójdziesz bez kolejki i za darmo

$
0
0
blog parentingowy kobieta w ciąży do specjalisty bez kolejki

Gdy zaszłam w ciążę, te przepisy jeszcze nie obowiązywały. Później nikt mi o tych zmianach nie powiedział. Nieznajomość swoich praw kosztowała mnie ogrom stresów i pieniędzy, dlatego Ty koniecznie je poznaj.

 

Moja historia

Fatalne wyniki mojej trombofilii w pierwszych tygodniach ciąży sprawiły, że niemal od samego początku ciąży powinnam być pod opieką hematologa. Gdy zadzwoniłam do przychodni, okazało się, że zapisów na ten rok nie ma już wcale, a na 2018 zaczną się pod koniec roku, czyli długo po moim rozwiązaniu. Postanowiłam więc udać się do hematologa prywatnie. Sprawdziłam kilka znanych nazwisk, do których rejestracji dzwoniąc, okazało się, że przyjmowanie nowych pacjentów jest wstrzymane… do odwołania! Wtedy zaczęłam szukać jakiegokolwiek hematologa, który mnie skonsultuje i upewni, że ciążę donosimy, a leczenie jest słuszne. Nie znalazłam. Na szczęście znalazłam immunologa – też prywatnie, ale pani doktor z tytułem profesora świetnie poradziła sobie z konsultacją leczenia mojej ciąży z trombofilią.

 

 

Prywatne wizyty u specjalisty

Wizyty u immunologa miałam średnio raz w miesiącu, czasami częściej. Koszt takiej jednorazowej wizyty to ponad 200 zł, do tego dochodzi komplet badań stwierdzający, czy otrzymywane leczenie jest wystarczające i sprawia, że markery choroby są na odpowiednim poziomie, który nie zagraża zdrowiu ani życiu nie tylko Dziecka, ale także mojemu. Do tego dochodziły koszty badań wysokości komórek NK. Cena jednorazowego kompletu badań wynosiła więc średnio od 400 do 600 zł.  Oczywiście, życie Dziecka ani moje nie ma swojej ceny, więc co miesiąc pokrywałam takie koszty samodzielnie. Miałam szczęście, że stać mnie było na takie wydatki, wiele polskich rodzin taki koszt mógłby przerosnąć.

 

 

To był grudzień 2016. Czy wiesz, że od stycznia 2017 ta historia powinna wyglądać zupełnie inaczej?

 

 

Pewnego dnia, szukając informacji na zupełnie inny temat, natknęłam się na nowe przepisy, które mówią o tym, że:

 

Od stycznia 2017 kobiety w ciąży
są przyjmowane do lekarza specjalisty i apteki
bez kolejki!

 

Zwykle jednak dopiero pod warunkiem, że o tym wiedzą.

 

Kobieta ze skierowaniem, np. do endokrynologa, hematologa czy immunologa, nie jest wpisywana na listę oczekujących, tylko jest przyjmowana tego samego dnia bądź maksymalnie w ciągu 7 dni roboczych od zgłoszenia się.

 

Zmianę wprowadza przyjęta ustawa „Za życiem”, której art. 47c ust. 1 brzmi:

 

„1. Kobiety w ciąży, świadczeniobiorcy do 18 roku życia, posiadający zaświadczenie, o którym mowa w art. 47 ust. 1a, osoby, o których mowa w art. 43 ust. 1, inwalidzi wojenni i wojskowi oraz kombatanci mają prawo do korzystania poza kolejnością ze świadczeń opieki zdrowotnej oraz z usług farmaceutycznych udzielanych w aptekach. Bez kolejki będą przyjmowane u specjalistów i w aptece również dzieci, u których stwierdzono ciężkie i nieodwracalne upośledzenie lub nieuleczalną chorobę.

 

Jeżeli udzielenie świadczenia w dniu zgłoszenia nie będzie możliwe, powinno ono zostać zrealizowane w innym terminie, poza kolejnością wynikającą z prowadzonej listy oczekujących. Jednak w przypadku świadczeń ambulatoryjnej opieki zdrowotnej świadczenie powinno zostać udzielone nie później niż w ciągu siedmiu dni roboczych od dnia zgłoszenia – czytamy w ustawie.

 

Aby nie czekać na wizytę miesiącami, kobieta powinna mieć:

  • zaświadczenie potwierdzające ciążę wystawione przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, lekarza ubezpieczenia zdrowotnego ze specjalizacją II stopnia lub specjalistę położnictwa i ginekologii,
  • skierowanie do lekarza specjalisty.

 

Co się zmieniło w praktyce?

To był koniec kwietnia 2017. Na kolejnej prywatnej wizycie poprosiłam mojego lekarza prowadzącego ciążę o zaświadczenie o tym, że jestem w ciąży oraz skierowanie do immunologa. Zadzwoniłam do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku, aby umówić się na wizytę. Otrzymałam informację, że w sytuacji skróconego terminu rejestracji wizyty, w celu rejestracji muszę stawić się osobiście z oryginalnym zaświadczeniem i skierowaniem. Pojechałam tam na drugi dzień z zaświadczeniem o tym, że jestem w ciąży oraz ze skierowaniem otrzymanym od lekarza z prywatnego gabinetu.

 

Do rejestracji w UCK zostałam przyjęta bez kolejki i zaproponowano mi przyjęcie do specjalisty w ciągu 5 dni (trafiłam akurat na długi weekend majowy).

 

Zostałam umówiona na konkrety dzień i konkretną godzinę. Jedyny problem napotkałam przy okazaniu skierowania – powiadomiono mnie, że na potrzeby rejestracji ono wystarczy, lecz w dniu wizyty mam stawić się ze skierowaniem z przychodni, która ma umowę z NFZ, a nie ze skierowaniem z prywatnego gabinetu.

 

Udałam się więc do mojego lekarza rodzinnego w ramach opieki świadczonej przez moją przychodnię, otrzymałam niezbędne skierowanie, z którym stawiłam się w dniu wizyty w rejestracji.

 

Wizyta odbyła się w ramach mojego ubezpieczenia w ZUS – bezpłatnie, otrzymałam też skierowanie na komplet badań, za które również nie musiałam płacić. Nie bez znaczenia jest też fakt, że wizyta odbyła się u tej samej pani doktor, która do tej pory przyjmowała mnie w prywatnej przychodni.

 

Można?  Można, zwykle pod warunkiem, że zna się przepisy.

 

Gdybyście napotkały na problemy i ośrodki zdrowia, które zasłaniałyby się nieznajomością tych przepisów, przygotowałam dla Was do druku ustawę – stosowne fragmenty są zaznaczone na żółto >> klik. Teraz nikt nie będzie mógł odmówić Wam w ciąży bezpłatnych wizyt u specjalistów dosłownie “od ręki”.

 

Kochani, polubcie i udostępnijcie – niech jak najwięcej kobiet w ciąży cieszy się w Polsce darmową, najlepszą opieką specjalistyczną. Nasze ciąże to cud największy, ale czasami także najtrudniejszy. Sama bez wsparcia najlepszych specjalistów, codziennych zastrzyków i leków nie byłam w stanie donosić żadnej ciąży.

Artykuł Jesteś w ciąży? Do specjalisty pójdziesz bez kolejki i za darmo pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Kiedy najlepiej wykorzystać urlop ojcowski?

$
0
0
urlop ojcowski

Kiedy jest najlepszy czas na wykorzystanie 14 dniowego urlopu ojcowskiego? Co mi się wydawało, a jak było w praktyce?

 

[zdjęcie: Gosia Michalak] Gdy zaszłam w ciążę i rozmawiałam z koleżankami o urlopie ojcowskim, od razu wpadłyśmy na pomysł, że urlop ojcowski wykorzystalibyśmy dopiero kilka miesięcy po porodzie, a czas ten przeznaczylibyśmy na dodatkowe rodzinne wakacje. W mojej głowie zupełnie odrzuciłam pomysł wykorzystania urlopu ojcowskiego od razu po porodzie – zwyczajnie byłoby mi szkoda ” tracić” tyle czasu wolnego w okresie, gdy i tak ani nie czuję się najlepiej, z Maluszkiem nie da się  nigdzie pojechać, ani nawet za bardzo wyjść z domu na dłużej niż kwadrans.

 

W praktyce nasz pierwszy poród zakończył się cesarskim cięciem, po którym bardzo trudno było mi wrócić do pełni sił – moje rekonwalescencja była widocznie wolniejsza niż koleżanek z oddziału. To dlatego przy wypisie ze szpitala otrzymaliśmy 2 tygodniowe zwolnienie lekarskie dla mojego męża na opiekę nade mną po stanie cesarskiego cięcia. Oznaczało to, że Wojtek nie wrócił po porodzie do prowadzenia firmy tylko w pełni poświęcił ten czas naszej rodzinie.

I powiem Wam, że to były najpiękniejsze dwa tygodnie w moim życiu!

Ten absolutnie niezwykły czas powrotu do domu ze szpitala z nowonarodzonym, tak ogromnie wyczekiwanym Skarbem, czas, który Tata i Mąż mógł w pełni poświęcić na opiekę nad swoją nową, właśnie powiększoną rodziną, bez codziennego pędu z domu do pracy i z pracy do domu, to największy skarb, jaki los mógł nam podarować. Przez ten czas byliśmy z Mikołajkiem w pełni zaopiekowani, doglądnięci, najważniejsi i zawsze na pierwszym miejscu. Nie było mowy w tym czasie o żadnym moim baby blues’ie, o ogromnym zmęczeni, o myśleniu co zrobić na obiad, o zakupach i problemach życia codziennego. To był niezwykły, magiczny czas, który już nigdy się nie powtórzył. Czas nauki życia w nowym składzie, nauki nowego Członka naszej Rodziny, a co najważniejsze, nie byłam w tym sama, byliśmy pełną rodziną. Wspólnie uczyliśmy się rozpoznawać sygnały wysyłane przez naszego Maluszka, wspólnie na nie reagowaliśmy, na spokojnie odbyliśmy wizytę patronażową w przychodni czy odbyliśmy wizyty położnej.

 

Sama nigdy bym nie zaplanowała tylu dni wolnego w terminie zaraz po porodzie, zwyczajnie było mi go “szkoda” na takie zwykłe codzienne sprawy, które okazały się najpiękniejszymi, najcenniejszymi chwilami w moim życiu, które ogromnie pozytywnie wpłynęły na budowanie i wzmacnianie więzi w naszym domu.

 

Dlatego po porodzie spytaj się swojego lekarza, czy nie przysługuje Ci opieka męża nad Tobą. Jeśli nie przysługuje, a Twój mąż jest zatrudniony na mocy umowy o pracę to nie wahaj się ani chwili – wykorzystajcie Wasz urlop ojcowski od razu, te pierwsze dwa tygodnie już się nigdy nie powtórzą. A na wakacje będziecie pewnie jeździć do końca życia.

 

I jak Wam się podoba taki plan?

 

 

A teraz urlop ojcowski w pigułce:

 

Zanim zaczniemy mówić o tym kiedy najlepiej wykorzystać urlop ojcowski, sprawdźmy komu przysługuje, ile trwa i ile mamy czasu na jego wykorzystanie.

 

Co to jest urlop ojcowski?

Urlop ojcowski przysługuje pracownikowi – ojcu, który w tracie trwania stosunku pracy został ojcem zarówno biologicznie, jak i poprzez przysposobienie.

 

Ile wynosi urlop ojcowski?

Urlop ojcowski trwa 2 tygodnie – 14 dni kalendarzowych – bez względu na to, czy urodziło się jedno czy więcej dzieci przy jednym porodzie.

 

Czy urlop ojcowski trzeba wykorzystać jednorazowo?

Urlop ojcowski można wykorzystać na dwa sposoby:

– 14 dni kalendarzowych jednorazowo,
– 14 dni kalendarzowych w dwóch częściach, ale żadna z nich nie może być krótsza niż 7 dni, a więc w praktyce można rozbić go na dwie, 7 dniowe części.

 

Kiedy można wykorzystać urlop ojcowski?

Z urlopu ojcowskiego można skorzystać w ciągu 24 miesięcy od narodzin Dziecka, mamy więc na to aż 2 lata. Jeśli w tym terminie urlop nie zostanie wykorzystany – przepada, nie przysługuje za niego ekwiwalent finansowy.

 

Jak otrzymać urlop ojcowski?

Aby skorzystać z urlopu ojcowskiego należy złożyć pisemny wniosek do swojego pracodawcy na minimum 7 dni przed jego rozpoczęciem. Tutaj pobierzesz Wniosek o udzielenie urlopu ojcowskiego – WZOR.

 

Jakie wynagrodzenie przysługuje na urlopie ojcowskim?

Pracownik przebywający na urlopie ojcowskim otrzymuje 100% swojego wynagrodzenia – tak samo jak na urlopie wypoczynkowym.

Artykuł Kiedy najlepiej wykorzystać urlop ojcowski? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.


Moda ciążowa w pracy

$
0
0

Zachodząc w ciążę, wiedziałam, że jeśli tylko mój stan zdrowia na to pozwoli, będę chciała i będę próbowała pracować. Choć w początkowym okresie ciąży staraliśmy się ją ukryć, kusiły mnie te wszystkie cudowne ubrania ciążowe, w których miałam ochotę spędzić kolejne miesiące. Pokażę Wam dziś moje sprawdzone sposoby na ciążowe stylizacje do pracy.

 

Gdy zachodziłam w ciążę, byłam pewna, że rynek ubrań ciążowych pęka w szwach, a ja będę mogła przebierać w ich ofercie na prawo i lewo. Niestety, mocno się tutaj pomyliłam, a odpowiedni dobór ciążowych ubrań do pracy stanowił dla mnie niemałe wyzwanie – szczególnie w trzecim trymestrze.

 

Tworząc każdą biznesową, ciążową stylizację przyświecała mi zasada – nie uciskać brzuszka.

Jakie ubrania zaprosiłam więc do swojej biznesowej szafy?

 

1. Eleganckie spodnie ciążowe

Tym sposobem moim pierwszym zakupem do ciążowej garderoby w wersji do pracy były eleganckie spodnie ciążowe. To spodnie, które mają za zadanie “rosnąć” z Tobą przez całą ciążę.  Pomimo tego, że swoje kupiłam już w 3 miesiącu ciąży, swoje zadanie spełniły – mieszczę się w nie aż do dzisiaj. Niestety musiały być źle uszyte, gdyż już pierwszego dnia się popruły – a spróbujcie zareklamować jedyne spodnie, które nadają się do pracy. O wiele szybciej pomogła mi tu krawcowa niż procedura reklamacyjna.

 

Przy wyborze eleganckich spodni do pracy zwróć więc uwagę na to:

  • jak bardzo są rozciągliwe – dzięki temu jest szansa, że starczą Wam na całą ciążę, ale minus jest taki, że będą się też pewnie mocniej wypychać, na przykład na kolanach; ja swoje musiałam prać praktycznie co 1-2 założenia,
  • czy mają elastyczny pas na brzuch w kolorze, który nie będzie się odznaczał pod eleganckimi bluzkami i koszulami: w jeansach zupełnie mi nie przeszkadza, że pas, który naciąga się na brzuszek, jest granatowy, natomiast spodnie do pracy wybrałam z szarym pasem, który nie przebija spod cieniutkich, eleganckich górnych elementów garderoby,
  • czy mają uniwersalny kolor: taki, który będzie pasował do maksymalnej liczby okazji w Waszej pracy, a także do jak największej liczby ubrań, które już macie.

 

2. Bluzki i koszule

Przez pierwszą połowę ciąży spokojnie udawało mi się zakładać do ciążowych spodni zwykłe bluzki, ale w trzecim trymestrze albo zwyczajnie przestałam się w nie mieścić, albo stawały się za krótkie, eksponując właśnie ten elastyczny pas w spodniach, który powinien być przykryty. Tutaj z pomocą przyszły mi luźniejsze bluzki z gumką w dolnej części lub już typowe bluzki ciążowe – aby przedłużyć ich zastosowanie, starałam się wybierać te z funkcją do karmienia.

 

3. Spódnice

Nie zdecydowałam się na zakup ani jednej spódnicy ciążowej – bez problemu dawały tutaj radę ołówkowe spódnice z wysokim stanem uszyte z dzianiny.

 

4.  Sukienki

W biznesie obowiązują 3 dozwolone długości spódnicy: przed kolano (nie za pupę), w kolano i za kolano (nie do połowy łydek czy do kostek). Swoje sukienki ciążowe starałam się dobierać także zgodnie z tym kluczem. Zależało mi na tym, aby nie eksponowały dodatkowo brzuszka – idealnie sprawdziły mi się tu sukienki z jaśniejszą górą i ciemniejszym dołem oraz te o ołówkowym kroju części spódnicowej – dzięki temu brzuszek nie był na pierwszym planie, no chyba że stanęłam bokiem…

 

…lub byłam w 8 miesiącu – tutaj brzuszek po prostu był już na pierwszym planie i już.

 

 

5. Buty

Pomimo ciąży trzymam się zasad niechodzenia do pracy z gołymi nogami i noszenia zakrytych butów, natomiast w ogromnej większości całkowicie zrezygnowałam z butów na obcasie – przez całą ciążę założyłam je dosłownie może z 10 razy, zwykle przy okazji Kursów na Konsultanta Ślubnego, gdzie dosłownie przed wejściem na salę konferencyjną płaskie buty zamieniałam na te na obcasach – najniższych, jakie udało mi się kupić. W mojej garderobie zamieszkały natomiast eleganckie baletki, które pomimo braku obcasów pozwoliły mi czuć się elegancko i na swoim miejscu.

 

W pracy w ciąży przydały mi się więc specjalne rajstopy ciążowe (uwaga, posiadają jeden lub dwa okropne, bardzo odznaczające się szwy idące przez środek lub po bokach brzucha) lub… pończochy samonośne (to alternatywne rozwiązanie, jeśli te szwy będą Was bardzo drażnić – a pod ołówkowymi spódnicami będą).

 

6. Płaszcz

Nie zdecydowałam się na zakup płaszcza typowo ciążowego – prawdopodobnie głównie dlatego, że ładnego nie znalazłam. W pierwszych miesiącach ciąży – zimą, pozwalałam sobie na ciepłą kurtkę puchową w karmelowym kolorze, a wiosną wskoczyłam w zwykły płaszcz, którego po prostu nie zapinałam, a na wypadek chłodu okrywałam się dodatkowo szalem.

 

7. Dodatki

W tym temacie nic się u mnie w czasie ciąży nie zmieniło, wciąż stawiam na drobne, delikatne rozwiązania, klasyczne kolory i kształty. Jeśli chodzi o biżuterię w pracy, jestem zwolennikiem teorii: im delikatniej, tym lepiej.

 

Zaczęłam 9 miesiąc ciąży i tak sobie myślę, że strój do pracy w ciąży to jednak był pikuś, wyzwaniem będzie odpowiednio ubrać się po ciąży 😉

 

Jeśli Ci się podobało, będzie mi bardzo miło, jeśli polubisz lub udostępnisz:

Artykuł Moda ciążowa w pracy pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Co spakowałam do mojej torby do porodu do szpitala dla Mamy? Wyprawka dla noworodka

$
0
0
torba do porodu do szpitala wyprawka dla noworodka do szpitala

Przygotowałam dla Was film, w którym krok po kroku pokazuję co spakowałam do mojej torby do szpitala dla Mamy w ramach projektu wyprawka dla noworodka.

Lista rzeczy do spakowania to torby do porodu do szpitala dla Mamy:

Torba dla Mamy

Duża torba BEABA Amsterdam

a w środku:

Torba ze strojem na przebranie:

Kapcie
Koszulka do porodu
Cienki szlafroczek

Kosmetyczka z jednorazowymi kosmetykami do użytku przy umywalce:

Grzebień
Gumki do włosów
Płyn do demakijażu + waciki
Szczoteczka + pasta do zębów + nitka dentystyczna
Pomadka ochronna do ust
Krem do twarzy
Okulary + czyściki do okularów
Ręcznik

Torba prysznicowa:

Kosmetyczka z kosmetykami pod prysznic:

Szampon + odżywka do włosów
Delikatny płyn do mycia
Klapki pod prysznic

Ręcznik
2 bawełniane, jednorazowe ręczniczki – IKEA
Zestaw jednorazowej bielizny siateczkowej + artykuły higieniczne

Pozostałe rzeczy:

3 Koszulki nocne do karmienia – DN-NIGHTWEAR oraz Italian Fashion
Bielizna jednorazowa – oddychająca, siateczkowa, model bokserki – Babyono
Skarpetki
Jednorazowe podkłady do przewijania – Bella Happy

Koszulka do karmienia / sukienka po domu HUG GALLERY Anna Lewandowska model Rome
2 sztuki bezszwowej bielizny do karmienia piersią CARRIWELL
Wkładki laktacyjne Medela
Hydrożelowe chłodzące wkładki laktacyjne Medela
Czysta lanolina Medela
Ekologiczna herbatka laktacyjna Medela
Laktator Medela Swing

 

Kubek + sztućce
Malutkie, bawełniane ręczniczki jednorazowe IKEA
Ręcznik papierowy
Puste siatki reklamówki
Spray dezynfekujący

Woda i zdrowe przekąski

Po filmie do czekającej torby dorzuciłam:

ładowarkę
własne artykuły higieniczne

 

Jeśli ten post Ci się podobał, będzie mi ogromnie miło, jeśli go polubisz lub udostępnisz:

Artykuł Co spakowałam do mojej torby do porodu do szpitala dla Mamy? Wyprawka dla noworodka pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Co spakowałam do torby do porodu do szpitala dla Noworodka? Wyprawka dla noworodka

$
0
0
wyprwka dla noworodka torba do szpitala do porodu

Przygotowałam dziś dla Was kolejny materiał, w którym dokładnie pokazuję Wam to, co spakowałam do torby do szpitala dla Noworodka.

 

W filmie i w naszej torbie wystąpili:

– 1x rożek + 1x duża pieluszka + 1x jednorazowa pieluszka
– uprane 5x bodziaczki + 5x pajacyki z niedrapkami
– uprane 2x czapeczki
– 2x duże pieluchy / otulacze Lodger
– pieluszki jednorazowe 8x przewidywana liczba dni spędzonych w szpitalu – spakowałam 32 sztuki
– 4 pieluszki tetrowe
3 śliniaczki Lodger
– 1x poduszka do karmienia
– 1x mokre chusteczki Water Wipes
– 1x maść pośladkowa Linomag

Jeśli chciałabyś zobaczyć co spakowałam do mojej torby do porodu, koniecznie zajrzyj tutaj.

Jeśli chcesz być z nami na bieżąco, koniecznie zaobserwuj nas na Instagramie oraz Facebooku.

Będzie mi też bardzo miło, jeśli polubisz ten post lub udostępnisz:

Artykuł Co spakowałam do torby do porodu do szpitala dla Noworodka? Wyprawka dla noworodka pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Jak przygotować dziecko na rodzeństwo?

$
0
0

Dostaję od Was mnóstwo pytań o to, jak przygotowywałam starszego Synka na przyjście na świat rodzeństwa, czy cieszył się z tej okazji no i oczywiście jak wszedł w rolę Starszego Brata. Zapraszam na relację z czegoś bardzo wyjątkowego.

 

Gdy dowiedzieliśmy się o ciąży, powolutku zaczęliśmy opowiadać świeżo upieczonemu dwulatkowi o tym, że wkrótce w naszej rodzinie pojawi się kolejne Dziecko. Od samego początku opowiadaliśmy o tym jak o ogromnym szczęściu, a o samym Maluszku jak o największym przyjacielu Mikołajka, jego życiowym kompanie.

 

Tak się składa, że na nasze opowieści Mikołaj reagował dość obojętnie, widzieliśmy, że temat był dla niego trudny do zrozumienia, a w naszej ocenie w komunikacji nie pomagał nawet powiększający się brzuszek.

 

Książeczki o ciąży

Postanowiłam skorzystać z uznanych form przekazu i zdecydowałam się na zakup książeczek o ciąży.

jak przygotować dziecko na rodzeństwo blog parentingowy

 

1. Czekamy na dzidziusia – książeczka z serii “Obrazki dla maluchów” – tutaj

Początkowo wydawała nam się zbyt trudna i szczegółowa dla dwulatka, trudno nam się o niej rozmawiało, ale na szczęście ciąża trwa aż 9 miesięcy i z każdym kolejnym podejściem temat budził w Mikusiu coraz większe zainteresowanie.

 

2. Ładnie, Bolusiu! – książka autorstwa Barbro Lindgren i Olof Landström – tutaj

Choć okazała się zupełnie nie w moim guście, opowieści o “klawych knurkach”, które “dały Bolusiowi po ryjku” dość mijają się z moją estetyką bajek dla takich Maluszków, to Mikołaj miał chyba inne zdanie i Bolusia bardzo sobie upodobał i prosił o czytanie książeczki raz za razem.

Prezent na urodzenie dziecka

Prawdę mówiąc czas leciał, a ja wciąż miałam wrażenie, że za mało robimy w kierunku przygotowania Mikołajka na Braciszka. Wtedy koleżanka zapytała mnie, czy przygotowujemy prezenty dla Dzieci, jako formę ich wyjątkowego powitania. Na czym to polega? Starsze Dziecko wybiera i przygotowuje prezent dla Młodszego, który ma się dopiero urodzić, a Młodszy z okazji narodzin przynosi prezent dla Starszego, aby mogli się wymienić.

 

Przyznaję, że z początku pomysł wydał mi się zupełnie nietrafiony – nie widziałam potrzeby, aby dodatkowo uatrakcyjniać co tak wyjątkowego jak poznanie własnego Brata. Jedak gdy z czasem zapragnęłam jeszcze bardziej zaangażować Mikołaja w przygotowania do przyjścia na świat Braciszka, wtedy przypomniałam sobie o pomyśle na pierwsze prezenty. Opowiedziałam Mikołajowi o tym, że w ramach przygotowań będzie mógł pójść do sklepu i sam wybrać dla Braciszka prezent, a Braciszek pewnie również będzie miał coś specjalnie dla niego. Powiedziałam, że może też Braciszkowi przez brzuszek opowiedzieć o czym marzy. Mikołaj bardzo zaangażował się w przekazanie Braciszkowi wieści, że marzy o Marshallu, piesku z Psiego Patrolu.

 

Wybraliśmy się więc również do sklepu z zabawkami, gdzie Mikołaj mógł wybrać prezent dla Braciszka, ale on był zainteresowany głównie wybieraniem prezentu dla… samego siebie. Ostatecznie to ja wybrałam dwie zawieszki dla Maluszka i pozwoliłam Mikusiowi wybrać, którą będzie chciał Braciszkowi i szczerze mówiąc, to jeśli w ogóle wybrał jedną z zabawek, to nie przywiązał do tego większej wagi.

Pierwsze spotkanie

 

Jakoś zupełnie naturalne było dla mnie to, że na pierwsze spotkanie zaproszę Mikołajka do szpitala, gdzie będzie mógł odwiedzić także i mnie. W szpitalu, w którym rodziłam nie można odwiedzać w salach szpitalnych, jest wyznaczona specjalna sala odwiedzin, na którą przyjeżdża się z Maluszkiem w takim specjalnym łóżeczku na kółkach.

 

Umówiliśmy się z Wojtkiem, że nie będę brała ze sobą prezentów na porodówkę (o tym co ze sobą zabrałam możesz przeczytać w poście Co spakowałam do mojej torby do porodu do szpitala dla Mamy? i Co spakowałam do torby do porodu do szpitala dla Noworodka?) tylko przywiezie je ze sobą Wojtek i przekaże mi, gdy będę wchodziła na salę spotkań. Pamiętam, jak podekscytowana jechałam z nowonarodzonym Maksikiem do sali spotkań, jak Wojtek przyniósł mi prezent od Dzidzusia dla Mikołajka i jak okazało się, że zapomniał przynieść prezentu, który spakowaliśmy od Mikołajka dla Maksika. Emocje były we mnie ogromne, wiedziałam, już wtedy, że ten prezent to będzie ewentualnie mały dodatek do tego wszystkiego co się tam działo i zostawię go sobie na deser.

 

Pisząc to czuję te ogromne emocje, które towarzyszyły mi, gdy wchodziłam na salę odwiedzin z Wojtkiem, pcham w wózeczku Małego Maksika, a na sali czeka moja Mama z Mikołajkiem.

“Mama! Mama Braciszka? Mama Braciszka!!! Dzidziuś!”

 

I zaraz “Braciszek! Braciszek!” Głaskanie, emocje, minki, dotykanie, śpiewanie.

 

Później budzenie Maluszka słowami “Wstawać, wstawać” i moment, który zapamiętałam najlepiej:

Mikuś zaczął sam z siebie głaskać Maksika po główce i śpiewać mu swoją ulubioną kołysankę “Z popielnika na Mikusia” – nasza domowa wersja…

 

I wiecie co jeszcze nam się udało? Całe to pierwsze spotkanie nagraliśmy. Wyciskacz łez i śmiechu, niesamowita pamiątka na całe życie nie tylko moje, ale i Dzieci, których braterska miłość i wieź się właśnie tworzy.

 

Dopiero na sam koniec spotkania wręczyliśmy Mikusiowi prezent od Dzidziusia i wiecie co? To był strzał w 10 ! Dzięki temu moment poznania się był tylko nasz, a Mikołaj był przeszczęśliwy dostając od Braciszka upragniony prezent, który dzisiaj z dumą wyjątkowo zabrał do przedszkola, opowiadając wszystkim z radością, że to prezent od “Braciszka”.

 

Śmieję się dziś, że chyba za rzadko używaliśmy imienia Dziecka, bo choć mija nasza druga doba w domu, Mikuś w większości mówi o Braciszku per “Dzidziuś”.

 

Osobiście w ogóle nie rozważyłam sytuacji, w której stęskniony Mikołaj mógłby przy okazji odwiedzin nas w szpitalu nie chcieć pójść z Tatą do domu, tylko zostać zemną i z Dzidziusiem. Myślę, że znałam go na tyle dobrze, że wiedziałam, że nie będzie to problemem, ale myślę, że jest to kwestia, którą każda rodzina musi rozważyć indywidualnie. Średnio raz na dwa miesiące prowadzę Kursy na Konsultanta Ślubnego w Warszawie i wyjeżdżam przy tej okazji na 6 dni, a Mikołajek zostaje na ten czas u siebie w domku z Babcią. To, że Mamy nie ma w domu przez kilka dni nie jest da niego ani nową, ani bardzo mocno stresującą sytuacją. Myślę, że jeśli u Was będzie to pierwsza Twoja rozłąka ze starszym Dzieckiem na tak długo, musicie koniecznie wziąć ten aspekt pod uwagę. U nas bardzo pomogło zaangażowanie w cały przyjazd Babci, którą Mikołaj uwielbia i z którą z przyjemnością spędza czas jako jedną z najlepszych atrakcji w jego życiu.

 

A prezent od siebie Mikołaj wręczył Braciszkowi po powrocie do domu. Autentyczną przyjemność sprawia mu, gdy wkładam ją Maksikowi pod paszkę i mówię, że ją przytula. Tak jak tutaj:

 

A jakie są Wasze doświadczenia z poznawania młodszego rodzeństwa?

Jeśli post Ci się podobał, będzie mi bardo miło, jeśli go polubisz:

Artykuł Jak przygotować dziecko na rodzeństwo? pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Witaj Maksiu!

$
0
0
AgnieszkaKudela.pl blog parentingowy

26 lipca to od zawsze był w naszej Rodzinie dzień wyjątkowy. Urodziny Ukochanej Babci, Imieniny mojej najlepszej przyjaciółki – mojej Siostry, a w tym roku dołączyła do tej daty kolejna okazja do świętowania – poznajcie naszego najmłodszego Synka Maksymiliana. 

 

26 lipca 2017 roku
o godzinie 22:45 przyszedł na świat nasz najmłodszy Synek, Maksymilian.

Ważył 2860 gramów, mierzył 49 centymetrów i zdobył 10/10 punktów w skali Apgar.

 

blog parentingowy

 

Maksiu, nasze szczęście absolutne, perfekcyjny i idealny. Przepełnia nas nieskończona wdzięczność, że drugi raz udało nam się szczęśliwie donosić tak trudną ciążę, że ten Mały Wielki Człowiek wybrał właśnie nas na swoją Rodzinę, a Bóg obdarzył nas tym największym darem, jakim jest Nowe Życie.

 

Pamiętam dzień w którym urodził się Mikołaj i to niesamowicie przeogromne, nieskończone uczucie jakie mnie wtedy przepełniało. Pamiętam, jak w rozmowie z Siostrą powiedziałam jej, że nie wyobrażam sobie kochać bardziej. Pamiętam jak bałam się, czy przy drugim Dziecku uda mi się poczuć to samo.

 

Było dokładnie tak samo.

 

Wszystko wróciło, gdy położna pokazała mi Maksia po raz pierwszy, a ja mogłam zesłać na niego deszcz pocałunków.

 

Te pierwsze sekundy, minuty, dni i tygodnie z Noworodkiem są takie magiczne. Wszystko jest takie pierwsze, najzwyczajniejsze rzeczy nabierają nowego znaczenia, nic nie jest już takie jak było wcześniej. Nasza Rodzina się powiększyła, stworzyliśmy Nowe Życie, coś ogromnego jakby z niczego. Staram się chłonąć każdą minutę, aby żadna mi nie uciekła. Zmęczenie wydaje się być mniejsze niż powinno, a jakaś wewnętrzna moc dodaje mi sił.

 

Oczywiście bywają też trudniejsze momenty, jest ból, niepewność, burza hormonów i niepokój o to, czy sprawdzimy się jako Rodzice. W takich chwilach zanurzam się w swoich myślach i praktykuję wdzięczność – wymieniam wszystkie rzeczy, które czynią mnie szczęśliwą i dziękuję za nie Bogu. Od tych wielkich przez te zwyczajne, po te bardzo malutkie. Nie ma szans, aby nie pomogło. Wdzięczność wszystko zwycięża.

 

Chcielibyśmy również w tym miejscu z całego serca podziękować naszemu lekarzowi prowadzącemu Piotrowi Zabulowi, który towarzyszył nam już od czasu starań, przez całą ciążę aż do momentu narodzin, który zawsze miał dla nas tyle czasu ile trzeba, nie pozostawił bez odpowiedzi żadnego pytania, który dodawał nam wiary i nadziei na każdym etapie naszej ciąży, a co najważniejsze, stawiał zawsze trafne diagnozy i dobierał najlepsze leczenie, dzięki któremu możemy cieszyć się dziś naszym życiem we czwórkę.

 

Ogromne podziękowania składamy również dla całego traktu porodowego i oddziału położniczego Szpitala na gdańskiej Zaspie, który otoczył nas najlepszą opieką i troską, abyśmy mogli w jak najbardziej sprzyjających warunkach mogli dochodzić do pełni sił. Wszyscy byli ogromnie pomocni, a szczególne podziękowanie kieruję do położnej Joanny Świacko-Świackiewicz, która sprawiła, że przestałam się tak bać pobytu w szpitalu i do położnej Alicji Cieślińskiej, która po porodzie dosłownie postawiła mnie na nogi. Asię możecie spotkać na trakcie porodowym, a Alicję na oddziale położniczym i koniecznie pozdrówcie je wtedy ode mnie. Ogromnie żałuję, że nie udało mi się zapamiętać i wymienić więcej imion i nazwisk, bo naprawdę na to zasłużyli. Pracują w pocie czoła pomimo tego, że choć ten szpital ma aż trzeci stopień referencyjności i trafiają tam nie tylko prawidłowe ciąże z całego Trójmiasta, to jeszcze przewożone są tam najcięższe przypadki z całego województwa, a miejsc porodowych w szpitalu jest tylko 5 i tylko 1 sala do cięć. Bądźmy dla nich wyrozumiali, bo wychodzą z siebie obsługując zatłoczoną izbę przyjęć i pełne sale, robią naprawdę kawał niezłej i bardzo odpowiedzialnej roboty.

Artykuł Witaj Maksiu! pochodzi z serwisu Agnieszka Kudela - Parentingowy blog lifestylowy.

Viewing all 269 articles
Browse latest View live